12. Wszystko czego pragnę...- Kotböek

769 30 20
                                    

Zapraszam do wysłuchania polskiej wersji tej cudownej piosenki, w której zakochałam się od pierwszego wysłuchania, idealna przy czytaniu tego shota. A i koniecznie przeczytajcie informacje na dole, przyjemnego czytania😘

      Uwielbiał noc, zimną i ciemna jak ta, gdy na niebie nie było księżyca, a na czarnym tle widniały tylko pojedyncze jasne gwiazdy. Uwielbiał samak czarnej gorzkiej herbaty, niezakłóconej nawet kwaśnym smakiem cytryny czy słodkawym posmakiem pomarańczy. Uwielbiał samotność, ale... Nie teraz, kiedy nie on ją wybierał.

     Odłożył szklankę, zrzucił z ramion koc. Zasłonił okna. I sięgnął po nocną szafkę, gdzie stała zapachowa świeczka, nie lubił tego typu zbytecznych ozdób, ale on je uwielbiał. Blondyn zaczął przeszukiwać kieszenie spodni. Ale to brunet zawsze miał zapalniczkę, mimo że nie palił. Austriak westchnął, kiedy patrzył przez okno, jak Polak odchodzi wąską dziką ścieżką, na północ, wiedział, że już nic nie będzie proste a jednak dopiero teraz zrozumiał w pełni, jak bardzo.

   W końcu znalazł, w ciemnościach, pudełko zapałek i przypomniał sobie ulubioną bajkę kochanka. Uśmiechnął się do siebie. W tamtej historii o małej dziewczynce, każda zapałka miała magiczną właściwość, a kiedy  zapaliło się wszystkie zjawiała się ukochana zmarła osoba...

   Ale Polak żył. Przynajmniej jeszcze cztery tygodnie temu. Jednak ta myśl zasiała ziarno niepewność w sercu blondyna. Zapalił świeczkę. Wokół rozprzestrzenił się słodkawy zapach cynamonu. Świąteczny.

   Wątły płomień rozświetlił gęsty mrok panujący w pomieszczeniu. Oświetlając kalendarz, który przestał odliczać dni drugiego grudnia, w pierwszy dzień adwentu. Zaczął zdzierać kartka po kartce. Aż doszło do niego, że nie ma pojęcia, który jest. Sięgnął po telefon leżący na łóżku. Dwudziesty czwarty, trzecia nad ranem. Miały to być ich pierwsze wspólne święta, w małej chatce daleko w Alpach. Ale mężczyzna po raz kolejny był sam. Dlatego, że postanowił udowodnić wszystkim, że potrafi być sam, zawsze. Nigdy też nie przywiązywał uwagi do celebrowania Bożego Narodzenia, ale w tym roku... On tak bardzo nie lubił zmiany planów... Po raz pierwszy w życiu wiedział co chce na święta.

   Pokręciło głową, nigdy tak się nie zachowywał. Świąteczna atmosfera zawsze była dla niego zbyt sztuczna i przytłaczająca, aby mógł ją polubić. Kolejne święto sklepikarzy, cukierników i wielkich korporacji. Unikał Bożonarodzeniowego szału bardziej niż czegokolwiek innego. A jedyne co robił zgodnie z tradycją, to ogromne porządki, więc dlaczego w tym roku przeszkadzała mu ukochana samotność właśnie w święta?

   Usłyszał cichy szmer. Następnie dźwięk otwieranych drzwi. Nie ruszał się. Był pewny, że to omamy. Nie drgnął nawet. Tylko nasłuchiwał. Odganiając od siebie wymarzony obraz.

- Nikt nie zasługuje na to, aby w święta być sam, nawet jeżeli wydaje mu się, że tego chce i robi wszystko, aby do tego doprowadzić - usłyszał znajomy głos, ale czy to nie wytwór jego wyobraźni.

     Nie odwrócił się. Nadal stal tyłem do drzwi, zacisnął dłonie w pięści i zamknął oczy, coraz bardziej pragnąc tego głosu, stanowiącego najpiękniejszą muzykę na świecie.

- Słusznie podejrzewałem, że nie masz nawet choinki, przecież to nie dla ciebie. Nie lubisz takich komercyjnych uroczystości. Trudno, ja sobie nie wyobrażam świąt bez tego ,,kiczowatego drzewka". Rano po nią pojadę. A teraz... Może poczęstujesz mnie herbatą. Jest tu cholernie zimno, ale przynajmniej święta będziemy mieć białe.

   Nawet po tych słowach Austriak nie drgnął. Stał ciągle, nie mogąc uwierzyć w to co się działo.

- Michael, poprosiłem o coś - tym razem przybysz zwrócił się do niego po niemiecku, używając pełnego imienia kochanka - jestem tu naprawdę...

    Michi w końcu odwrócił się i poczuł jak do oczu napływają mu łzy, bo mimo wszystko Polak wrócił, udając, że nie pamięta tych wszystkich bolących słów, werbalnych sztyletów, trafiających zawsze w sam środek.

- Przepraszam - wyszeptał -przepraszam Maciek. Ja... Już robię nam herbaty...

  Chciał się o niego otrzeć, dotknąć, ale bał się, że to wszystko okaże się tylko wytworem jego stęsknionej wyobraźni. Postanowił ominąć obiekt swoich uczuć, ale ten go zatrzymał. W milczeniu do siebie przytulił. Blondyn czuł, jak palce kochanka, przesuwają się po jego plecach, błądzą wśród jego włosów.

-  Jestem, jestem - Polak nie przestawał szeptać, jego usta muskały bladą skórę, pieszcząc kochanka.

    Michael nieśmiało objął bruneta. Zacisnął ramiona na smukłej sylwetce. Stali tak przez  chwilę, aż Maciek znalazł ustami jego wargi i połączył w pocałunku. I w końcu Michi uwierzył, że to nie sen, nie marzenie. Jego dłonie zjechały niżej. Podniósł bruneta, a ten oplutł go nogami.

- Tęskniłem - Austriak uniósł głowę i uśmiechnął się. Pierwszy raz od dawna, tak szeroko, szczerze.

- Wiem, ale... - ciepłe oczy Maćka nagle wypełniły się niepokojem.

- Błagam nie wracajmy do tego - blondyn wyszeptał te słowa i wtulił twarz w bluzę ukochanego.

- Dobrze, ale następnym razem nie wrócę...

- Nie będzie następnego razu.

- Nawet, gdybyś miał tu tkwić sam do końca świata.

- Wiem, wybagrodzę ci wszystko.

    I zaniósł kochanka na łóżko. Brunet wyciągnął w jego stronę ręce. Michael pochylił się, a jego dłonie sięgnęły po zamek bluzy. Jednak poczuł na swoich nadgarstkach palce mężczyzny.

- Połóż się koło mnie. Chociaż raz, tak po prostu, Michi - powiedział. Michi nie zaprotestował, opadał obok niego. Brunet szybko położył głowę na jego piersi. Blondyn zachichotał.

- Tego też mi brakowało. Twojego ciepła, że... Czasami możemy po prostu poleżeć.

- Ja chcę spać - mruknął Maciek i demonstracyjnie ziewnął.

- Przynieść ci coś do spania i zrobić herbatę, co? - uniósł jasną brew.

- Nie. Bo będziesz musiał się podnieść, a ja chcę wreszcie spać. Przypominam ci, że autobus nie podjeżdża prosto pod twój dom, tylko trzeba iść długo na piechotę, a w takich ciemnościach...

    Michi przytulił bruneta jeszcze mocniej i pocałował w czoło.

- Tylko mi się nie rozchoruj na święta - szepnął i przykrył mężczyznę kocem.

- Pamiętaj, że to wtedy będzie twoja wina.

- Wiem, Maciek, wiem - odpowiedział.

    Świeczka zgasła. Zapanowały zupełne ciemności. Ale Maciek nadal przy nim był. Michi czuł jego ciepłe ciało przy swoim. Widział zarys unoszącej się klatki piersiowej mężczyzny. I było to wszystko czego pragnął w tamtym momencie. Jego świąteczne życzenie się spełniło. Nie potrzebował niczego więcej, ale obiecał sobie, że jeszcze rano pobiegnie po choinkę, bo prezent miał już od dawna, tylko wcześniej nie było na niego czasu.

***

#świątecznaseria

Tak, postanowiłam, że do 26 grudnia do godziny 23.00 będę publikowała shoty o tematyce świątecznej. To właśnie pierwszy z nich. I mam teraz do Was prośbę. Napiszcie w komentarzach czy pomysł jest dobry czy może za bardzo oklepany oraz jakie jeszcze shipy w nich umieścić. Oraz jak się podobał ten shot, bo mam względem niego mieszane uczucia.

Dirty Love one shots skijumpingWhere stories live. Discover now