45. Kiedy dorośniesz D.A.Tande x S. Ammann

428 26 0
                                    


    Wchodzę do pokoju. On siedzi plecami do mnie, na podłodze rozkłada nasze wspólne zdjęcia.

- Poprosiłem Johanna, aby zostawił nas dzisiaj samych - mówi, nawet się do mnie nie odwracając.

- Mogłem do ciebie przyjść. Zawsze masz izolatkę - odpowiadam, wieszając na oparciu krzesła bluzę i staję za jego plecami.

- To wygląda jakbyś przyszedł się ze mną pożegnać. Poczekaj jeszcze zapalę te świeczki - kpię i wyciągam z kieszeni dresów zapalniczkę - co jest Simi.

     On łapie mnie za przegub i kręci głową.

- Nie. To ty mi powiedz, co się z tobą dzieje Daniel - czterokrotny mistrz olimpijski pierwszy raz raczy mnie swoim lodowatym spojrzeniem.

- Nic. Tylko ta kostka - uśmiecham się lekko, ale jemu to nie wystarcza.

- Nie obchodzą mnie twoje nogi, Daniel, kiedy widzę, że coś się dzieje tutaj - mówi i wskazuje na moją głowę.

- To może powinny zacząć, bo TUTAJ naprawdę nic się nie dzieje. No może boję się zrobić szablonowy telemark, ale to wszystko - wzruszam ramionami i siadam obok niego, biorąc pierwszą z brzegu fotografię.

- Wtedy nic się nie działo - odpowiada.

     Patrzę na siebie samego, w jego kadrowej bluzie po mistrzostwach w latach. Nasz pierwszy raz, kiedy on łaskawie mnie zauważył.

- Byłem dzieckiem - prycham, ale uśmiecham się na wspomnienie tamtego dnia.

- Bo teraz jesteś dorosły - kręci głową.

- Po prostu nie zamierzam ci spowiadać, Simi. Od tych czterech lat rozchodzimy się i wracamy do siebie. Mało o sobie wiemy. Przepraszam, ale nie czuję potrzeby tłumaczenia ci się z czegokolwiek - stwierdzam twardo.

- Ale nie masz nikogo innego zaufanego - wypomina mi - z Johannem, szczerze nie rozmawiałeś od dwóch lat. Nie masz nikogo na stałe, a wszystkim swoim przyjaciołom i byłym karzesz się nie martwić.

- Bo nie ma o co - przewracam oczami.

- To samo mówiłeś, kiedy zmarł twój brat - przypomina i podaje zdjęcie z naszych jedynych wspólnych wakacji, gdzie był z nami jeszcze mój brat.

     Nie odpowiadam. Patrzę i czuję jak łzy napływają mi do oczu. Nie chcę przy nim płakać. Przygryzam wargę i odwracam wzrok. Nie muszę i nie będę na to patrzeć.

- Chcę zostać sam - oznajmiam mu najbardziej chłodnym i obojętnym tonem na jaki mnie w tej chwili stać, dlatego brzmi to jak zawodzenie małego chłopca.

- Potraktuję to jako żart - Simon zabiera mi fotografię i zamienia ją na kieliszek wina.

- Zamierzasz mnie upić? Nie wpłynie to, na fakt, że nie chcę cię tutaj - kręcę głową, ale zanurzam usta w trunku.

- Potrzebujesz. Poza tym, chyba nie muszę ci przypominać, że nikt cię nie zamierza cię zostawiać samego - śmieje się.

- Dobrze wiesz, że nie próbowałem się zabić.

- Ja tak, ale oni nie koniecznie, a dla twojego własnego bezpieczeństwa i uratowania resztek twojej godności, nie będę rozpowiadał, że dwudziestosześciolatek próbował przedawkować witaminę C - wybucha śmiechem.

- Zależało mi na szybkim efekcie a opakowania są podobne - naburmuszyłem się.

- No tak, prawdziwy mężczyzna nie odróżnia różu od fioletu - przytaknął mi i podsunął kolejne zdjęcie.

Dirty Love one shots skijumpingWhere stories live. Discover now