Nałożyłam trochę jajecznicy na widelec i spróbowałam. Była naprawdę dobra! Aż trudno było mi to przyznać.

- Muszę przyznać, że udała ci się tym razem.
- Zawsze mi się udaje.
- mam nadzieję, że twój syn będzie równie udany jak ta jajecznica.
- Anka! - i kopnął mnie nogą pod stołem.
- Ała! - zaczęłam lekko pocierać obolałe miejsce - I tak było warto! - zaczęłam się śmiać.

Tadeusz po chwili przyłączył się do mnie.

- Aniela miała rację mówiąc, że jesteś taka sama jak Janek! Obydwoje macie identyczny humor. Po prostu nie potraficie się nie powstrzymać, żeby nie powiedzieć tego, co wam ślina na język przyniesie.
- Oh no przestań! - machnęłam ręką.
- Ależ to prawda! - powiedział.

Kontynuowaliśmy konsumowanie jajecznicy. Kiedy zjedliśmy zebrałam talerze i umyłam je. Chwilę później mama wyszła z pokoju i weszła do kuchni.

- Słuchanie waszych kłótni jest bardzo ciekawym zajęciem. Można by z tego napisać komedię. - powiedziała mama.
- Słyszałaś to? - powiedzieliśmy równocześnie.
- Jasne. Każdą małą docinkę. I nie powinnam nic mówić, bo jesteście w miarę dorośli, ale jestem jednak waszą matką, więc wymaga się ode mnie pouczenia was. Anastazja: Nie musisz zawsze mówić tego, co ci wpadnie do głowy. Chociaż przyznam, że twoje docinki są niezwykle zabawne. Czasami warto je zachować dla siebie.
- Ale ja nie mówię tego zawsze. Mówię to tylko albo żeby rozluźnić atmosferę, albo kiedy jestem sama z Tadeuszem. - powiedziałam.
- I bardzo się z tego cieszę. Tadeusz: Nie bierz wszystkiego tak dosłownie. Cieszę się, że w końcu ulegasz i zaczynasz się śmiać. Wiesz, że ona nie mówi tego, żeby cię zezłościć!
- Wiem mamo, ale czasami to jest naprawdę durne!
- I takie powinno być. Nie można być poważnym całe życie. Takie żarty dodają smaku naszemu życiu. - powiedziała.
- Rozumem. - odparł.
- Widzę, że zrobiłeś jajecznicę. Bardzo mi miło z tego powodu.

Nałożyłam mamie jajecznicę na talerz i podałam jej go. Usiadła przy stole, a my razem z nią, żeby mieć okazję do rozmowy. Rozmawialiśmy dopóki nie przerwało nam pukanie do drzwi.

- Pójdę otworzyć. - powiedział Tadeusz.

Podszedł szybko do drzwi i otworzył je lekko.

- Dzień dobry. Państwo Zawadzcy? - powiedział męski głos.
- Tak. O co chodzi? - zapytał Tadeusz.
- Mam list od Orszy. Do Anastazji i ciebie Tadeuszu. - powiedział szeptem.

Był to nasz zaufany listonosz. Co prawda zanosił listy połowie Warszawy, ale jest zaufanym znajomym Orszy i ufa mu, dzięki czemu nasza korespondencja jest o stokroć prostsza.

- Dziękuje ci bardzo. Do widzenia - powiedział zamykając drzwi.

- Kto to był? - zapytałam.
- Listonosz. Mamy list od Orszy.
- Naprawdę?

Podeszłam szybko do Tadeusza i patrzyłam jak otwiera kopertę.

Drodzy Tadeuszu "Zośka" oraz Anastazjo "Anko" Zawadzcy.
Dziś zważywszy na świetną pogodę odbędzie się odbiór mundurów. Pomyśleliśmy razem z "Zeusem", że zrobimy to w lesie, dzięki czemu przy okazji nasze nowe harcerki będą mogły złożyć przysięgę i oficjalnie stać się członkiniami Buków. Zbiórka odbędzie się o 15.00. Mam nadzieję, zobaczyć was wszystkich.
Czuwajcie! ~ Orsza.

- Musiał to napisać dziś! - powiedziałam.
- Z pewnością.
- Czyli dziś odbierzecie mundury? - zapytała mama.
- Tak - powiedziałam.
- Jestem taka ciekawa! Chciałbym zobaczyć cię w mundurku! Jestem zainteresowana na jaki fason spódnicy postawili.
- Nie powiedziałaś jej? - zapytał Tadeusz patrząc na mnie.
- O czym? - zapytała zaciekawiona.
- Mamo.. bo ja nie będę mieć spódnicy.. poprosiłam o spodnie. - powiedziałam lekka zawstydzona.

Spokojnie jak na wojnieDove le storie prendono vita. Scoprilo ora