Akt 3 Rozdział 25

301 30 21
                                    

- Don't stop me now, I'm having such a good time
I'm having a ball
Don't stop me now
If you wanna have a good time (wooh)
Just give me a call (alright)
Don't stop me now ('cause I'm having a good time, yeah yeah)
Don't stop me now (yes, I'm havin' a good time)
I don't want to stop at all

La da da da daah
Da da da haa
Ooh Ooh Ooh...coś takiego. - skończył Freddie siedząc wyprostowany przy pianinie.
Reszta zespołu wsłuchiwała się z zaciekawieniem w nowy hit przyjaciela.

Queen znów ruszyli na sesję nagraniowe. Bez żadnej przerwy, charowali jak woły. Nikt nie chciał się do tego przyznać, ale każdemu powoli nudziło się ciągłe spędzanie czasu w studiu czy w autokarze. Każdy czasem potrzebuję odpoczynku.

- To bierzemy się za nagrywanie, co wy na to? - uśmiechnął się wokalista stając naprzeciw przyjaciół.

Wszyscy pokiwali głowami powoli wstając. Siedzący z boku, obok konsolety, mężczyzna z ciemnymi włosami do ramion, trochę przy tuszy westchnął głośno załączając sprzęt.

- Tylko powoli Roy! - zaśmiał się Freddie, który z entuzjazmem wszedł do studia.

Mercury bardzo przeżył rozstanie z Mary, ale zupełnie nie dawał tego po sobie poznać. Był świetnym aktorem. Widać to zwłaszcza po jego nowych utworach.

- O kurczę, skończyła się taśma! - krzyknął Baker - Dawno nikt tu nie nagrywał...skoczyłby, któryś po nią? - mężczyzna obrócił się w stronę trzech muzyków, którzy zatrzymali się na jego słowa.

- W sumie ja mogę. - Roger wzruszył ramionami wychodząc szybkim krokiem z pomieszczenia.

- Wydaje mi się, że coś go ugryzło. - Freddie podrapał się po brodzie kierując wzrok w stronę przyjaciół.

Tak jak zauważył Fred, blondyn nie wyglądał na tryskającego optymizmem. Martwił się o Brooke. Mimo, że ich kłótnia nie dotyczyła jakiegoś ciężkiego tematu, odbyła się. I tak, nie przepraszając jej, wyjechał. Gnębiło go to bez przerwy. Nie potrafił nawet dobrze zagrać swoich partii na perkusji. Miał nadzieję, że taki krótki spacer pomoże mu przemyśleć to wszystko, aby mógł wieczorem w spokoju zadzwonić do Brooke.

Perkusista bez problemów załatwiając to co miał załatwić, obładowany stertą nowych taśm powoli wspinał się po schodach.
Mimo, że studio miało tylko trzy piętra, wspinaczka po schodach z ekwipunkiem nie była zbyt przyjmna.

Na pół piętrze przystanął śmiejąc się sam do siebie. W ogóle nie miał kondycji, a przecież grał na perkusji. To powinno chyba wystarczyć?

- Pomóc panu? - nagle jakby znikąd stanęła przed nim szczupła i wysoka szatynka. Na początku jej wyraz twarzy wyrażał obojętność, ale gdy tylko poznała w mężczyźnie członka Queen od razu uśmiechnęła się zalotnie.

Roger spojrzał na kobietę przez chwilę lustrując ją wzrokiem. Była ładna. Zgrabna, z długimi włosami, ubrana w obcisłą spódnice i białą koszulę. Podobała mu się.

- Wydaje mi się, że sobie z tym poradzę, ale...- kiedy już przygotowany z kolejnym tekstem miał oczarować dziewczynę, nagle przypomniał sobie o Brooke. Przecież to ona jest dla niego najważniejsza i nie może jej stracić.

- Ale co? - zaśmiała się uroczo, poprawiając włosy - Jestem Sara, menadżerka The Generation. Takie tam studenciki, nie wydaje mi się aby coś osiągnęli.

- O nas też tak mówili, Roger Taylor. - machnął ręką powoli zbierając się do celu podróży.

- Domyśliłam się. Jeśli chcesz to...

- Muszę już iść, czekają tam na mnie. - wysilił się na uśmiech i biorąc do rąk wszystkie taśmy wskoczył na schody.

***

- Chłopaki, kończymy na dziś. Jest dziewiąta. - Roy klasnął w dłonie, a wszystkie twarze obróciły się w jego stronę - Jest nieźle, nagraliśmy cztery piosenki.

Roger odetchnął wstając z kanapy. W końcu mógł zadzwonić do Brooke i ją przeprosić. Ciążyło to na nim cały dzień.

- Wszystko w porządku? - John wstał zaraz za nim i kładąc mu dłoń na ramię, spojrzał na przyjaciela troskliwym wzrokiem - Zawsze jesteś taki pełen energii, a dzisiaj tylko siedzisz i myślisz.

- Zamieniliśmy się rolami, co? - zaśmiał się blondyn klepiąc Deaky'go po plecach - wszystko jest ok.

- Kochani mam świetny plan! Idziemy na piwo! - krzyknął Freddie zwracając na siebie uwagę wszystkich.

Brian i John przystanęli na pomysł wokalisty kiwając zgodnie głowami.

- Ja nie idę. - Roger powiedział  wychodząc i zostawiając przyjaciół w wielkim szoku.

- A temu co?

***

Z telefonu dało się słyszeć tylko głuchy szum. Nie odbierała telefonu. Roger dzwonił już do niej trzeci raz. Nie tracąc nadziei wykręcił numer raz jeszcze. Stukając palcami po ścianie budki telefonicznej, czekał zniecierpliwiony, ale również bardzo zmartwiony. Irytacja brała się z bezradności.

Przecież nagrywanie płyty zajęło im dopiero miesiąc. No tak, on do niej nie zadzwonił, a ona też się nie odzywała.

- Halo? - nagle usłyszał dobrze znaną mu osobę. Chciał odetchnąć z ulgą, ale jej głos wydawał się taki niewyraźny - Kto tam?

- Brooke, cześć. Chciałem z tobą pogadać. - Mimo wątpliwości zaczął to co miał zamiar zrobić.

- Ja...ja nie mogę teraz rozmawiać...- odpowiedziała ledwo zrozumiałym bełkotem.

- Jasne, rozumiem...piłaś coś?

- Troszeczkę.

- Idź spać. - dodał rozkazującym tonem rozłączając się. Opierając się o ścianę budki westchnął. Miał wielką nadzieję, że wszystko było w porządku, że po prostu wypiła więcej wina niż zazwyczaj. Z tyłu głowy jednak cały czas coś podpowiadało mu, że to wcale nie był tylko alkohol.

- Kto to był? - gdy tylko Brooke usłyszała szum w słuchawce odłożyła ją na miejsce. Albo przynajmniej próbowała. Ledwo stojąc na nogach z rozbieganymi oczami próbowała jakoś dojść do swojej nowej koleżanki.

Nancy siedziała na sofie. Właśnie wciągnęła sobie kolejną kreskę śmiejąc się głupio.

- Odpowiesz mi czy nie?

- To był nasz kochany Roger! - usiadła obok dziewczyny zrzucając na podłogę parę poduszek - Mój zbawca, który sądzi, że MÓJ zespół jest słaby.

- Nie rozumiem jak on tak może. Jesteście zajebiści! - krzyknęła Nancy prawie zsuwając się na podłogę  - Ale skończmy już o nim. Idziesz ze mną na imprezę, jutro.

- Ja bardzo chętnie pójdę, kochana. - zaśmiała się i gdy tylko wciągnęła ostatnią kreskę narkotyku telefon znów zaczął dzwonić. - To pewnie żonka jednego z tych wielkich gwiazd.

Pomimo, że była to drobnostka, Brooke czuła się bardzo źle przez zachowanie Rogera. Nawet jej nie przeprosił. Miała wielkie wątpliwości co do jego uczuć i wydawało jej się, że jest po prostu kolejną zabawką. Nie miała zamiaru na niego czekać.
Postanowiła się trochę pobawić, a Nancy pojawiła się na jej drodze w najbardziej odpowiednim czasie. Lubiła tą groupie, ale tylko gdy była naćpana.

Nie tak wyobrażała sobie swoją przyszłość. Trudno było jej znieść to, że Roger tak sobie wyjechał. Nie chciała tego przed sobą przyznawać, ale gdy tylko otrzeźwiała poczuła ulgę, gdy usłyszała jego głos.

Fun It Donde viven las historias. Descúbrelo ahora