Akt 2 Rozdział 14

529 52 26
                                    

"Galileo! Galileo! Galileo Figaro!" blondyn śpiewając jak najwyżej stał w pomieszczeniu, gdzie Freddie bacznie obserwował jego sylwetkę zza wielkiej szyby.
"I jak?" spytał mężczyzna zdejmując słuchawki z uszu.
"Wyżej." uśmiechnął się Freddie naciskając guzik.

"Mamy jeszcze taśmę?" spytał zachrypniętym głosem perkusista.
"Już się kończy." John krzyknął w stronę mikrofonu, a Freddie machnął ręką na kolegę. Spojrzał w stronę blondyna dając mu znak, aby kontynuował.

Roger pokrecił głową, zirytowany zachciankami Freddiego. Niby się już do nich przyzwyczaił, nieraz wokalista wykorzystywał jego wysoki głos, ale dzisiaj był niewyobrażalnie wymagający.

Jeszcze parę razy w studio dało się słyszeć słowo wyżej wypowiadane przez Freda.
Chodź perkusista trochę już zdenerwowany, milczał i wykonywał to co kazał mu przyjaciel. Nie obyło się jednak bez złośliwych komentarzy.

Nagle do studia weszła Brooke trzaskając drzwiami. Perkusista w tym samym momencie zafałszował tak okropnie, że Freddie robiąc kwasną minę wyłączył dźwięk dochodzący z drugiej części pomieszczenia.
Wokalista podszedł do szatynki mocno ją przytulając.
Dziewczyna nie pojawiała się ostatnio przy ich pracy i starała się ich unikać.

Zwłaszcza Rogera, przy którym ostatnio traciła zdrowy rozsądek, a myśli z tyłu głowy nie dawały jej spokoju. Jednak dzisiaj wolała w końcu powrócić do pomocy przy nagrywaniu, a spędzanie czasu na obserwowaniu Evelyn już powoli ją nudziło.

"Tak się cieszę, że w końcu jesteś! Ale teraz już nie możesz robić sobie tak wolnego, kochanie!" zaśmiał się Freddie głaszcząc jej drobne ramię.
"Dlaczego?" spojrzała na niego zdziwiona. Ten pokrecił głową po czym z wielkim uśmiechem na ustach dodał. "No jak to czemu? Będziesz naszym producentem!"

Brooke nie spuszczała z niego wzroku śmiejąc się. "Żartujesz."
"Bardzo podoba mi się efekt końcowy tej piosenki, którą z nami nagrałaś i sądzę, że narazie z pomocą fachowca będziesz świetnym producentem!"

"Jesteście tego pewni? Naprawdę chcecie eksperymentować na własnej skórze?" Brooke spojrzała po wszystkich. Ten zespół coraz częściej ją zaskakiwał.
Miała wielką nadzieję, że Brian włączy się w rozmowę, ale on tylko patrzył na Freddiego głupio się śmiejąc.

Perkusista oddzielony od wszystkich w końcu wyszedł z pomieszczenia stając obok dziewczyny.
Jednak tracąc zdrowy rozsądek nie umiał z siebie nic wydusić, gdy tylko poczuł zapach jej perfum. Były intensywne, ale nie tak, że nie dało się oddychać. Słodkie, ale nie mdłe, były idealne. Takie jakie Roger uwielbiał najbardziej.

Jedyne co denerwowało go, był fakt, że Brooke była zajęta i nie była nim zainteresowana. Nie działały na nią sztuczki jakie stosował wobec innych dziewczyn. A może po prostu nie dawała po sobie tego poznać.
Znał ją prawie trzy lata, a wciąż wywierała na nim wielkie wrażenie.
Gdyby jednak coś by się wydarzyło, nie obyłoby się bez kłótni z Brianem.
Taki zakazany owoc podniecał Rogera jeszcze bardziej.

"Wszyscy jesteśmy za tym, abyś była częścią tego albumu. W końcu po coś cię tu przytargaliśmy." Brian uśmiechnął się do Brooke, a ta odwzajemniając gest pokiwała głową.
Freddie klasnął w dłonie siadając przy konsoli.
"Bierzemy się do roboty!"

***

Dochodziła północ, w całym domu zapadł zmrok. Tylko z małego pomieszczenia padało słabe światło małej, czerwonej lampki.
W pokoju siedzieli Freddie i Roger popijając whisky, cicho rozmawiając.

Fun It Kde žijí příběhy. Začni objevovat