Akt 1 Rozdział 6

631 42 24
                                    

(Ten gif to złoto najczystsze XD)

Rozdział nie sprawdzony 

1974 r.

Od wieczoru, na którym Roger dostał kosza minęło sporo czasu. Wiele się także zmieniło i wydarzyło.

Queen nagrali kolejne dwie płyty, ale tylko jedna z nich nie przeszła obojętnie wokół mediów.

Singiel "Killer Queen" stał się hitem, który śpiewała cała Anglia. Zespół miał jeszcze więcej nadziei i pewności, że ich  marzenia właśnie zaczynają się spełniać.
Płyta Sheer Heart Attack osiągnęła sukces i o Queen w końcu zaczęto mówić w mediach częściej. Występy w telewizji nie były dla nich już niczym nowym. Chłopcy nie mieli nic innego do zrobienia jak tylko wyruszyć w trasę.

Jednak w życiu prywatnym początkujących muzyków, także dużo się zmieniło. Mieli już po dwadzieścia parę lat i takie sprawy jak związek, zaręczyny nie były im już obce.

John jako jedyny był pewny swoich uczuć i planów na przyszłość postanawiając poprosić Veronice o rękę. Nikogo to nie zdziwiło, wszyscy dobrze znali i wiedzieli, że na zwykłym "chodzeniu ze sobą" ta relacja się nie zakończy.

Jednak rzecz, która wszystkich zaskoczyła, a najbardziej uroczego perkusiste był fakt, że między Brianem, a Brooke zrodziło się coś poważniejszego niż tylko przyjaźń.

Ostatnio wszyscy spotykali się w domu Freddiego, który niedawno zakupił, aby zamieszkać w nim razem z Mary.
Roger siedział rozwalony na kanapie popijając colę. Zaraz obok siedział John przeglądając czasopismo leżące na stoliku. Freddie chodził tam i spowrotem roznosząc kawę. Zawsze starał się być dobrym gospodarzem nawet jeśli byli to tylko jego bliscy przyjaciele. Podobało mu się to, że miał gdzie ich przyjąć.

"Gdzie Mary?" spytał John nie odrywając wzroku od gazety. "W pracy" odpowiedział szybko Freddie siadając na fotelu stojącym zaraz obok kominka. Po chwili zapadła zupełna cisza. Wszyscy siedzieli tak dopóki do pokoju nie wpadł Brian.

"Cześć" przywitał się i usiadł obok Johna. Poprawił rozczochrane od wiatru włosy i zaczął. "Freddie dzwonił do ciebie John?" wokalista spojrzał na przyjaciela i z poważną miną odpowiedział. "Tak, jutro mamy z nim spotkanie w sprawie trasy koncertowej."

"A właśnie jak już mówimy o trasie..." Brian spojrzał po wszystkich. John zamknął gazetę i zaczął słuchać kolegi. "Czy Brooke mogłaby z nami jechać?"

"A po co ci tam ona?" zaśmiał się Freddie. "Myślałem, że to Rog będzie wysuwał taką propozycję, bo gra na perkusji." czarnowłosy kontynuował. "A ty bierzesz ze sobą Mary?" Roger uważnie wsłuchiwał się w rozmowę przyjaciół. "Oczywiście, że nie. To jest moja praca." burknął Freddie. "Będę za nią tęsknił, ale to krótka trasa. Wytrzymam..." przerwał domyślając się o co chodzi gitarzyście. "Czekaj...ty..." Brian uśmiechnął się i westchnął. "Brooke i ja chodzimy ze sobą."
Roger na te słowa wypluł colę, którą właśnie kończył.
Gitarzysta widząc ich miny zaczął się śmiać. Freddie bardzo cieszył się z tej wiadomości. "Naprawdę pasujecie do siebie!" Roger wpatrzony w Briana z wielkimi oczami nadal nie mógł uwierzyć w jego słowa.

"Od kiedy?" wydusił z siebie w końcu kładąc puszkę po napoju na stole.
Gitarzysta wzruszył ramionami "Od niedawna"

Chłopak nie był zadowolony z tej wiadomości. Coraz częściej zdawał sobie sprawę, że Brooke jest dla niego ważna. W tym właśnie momencie poczuł zazdrość.

Ona zaś jak to młoda zakochana dziewczyna czuła się jak w siódmym niebie. Brian był wobec niej czuły i opiekuńczy. Mogli rozmawiać ze sobą godzinami.
Wykształcony i inteligentny mógł spokojnie pokazać się jej rodzicom, a ona dobrze wiedziała, że jest idealnym mężczyzną do życia.

Siedząc wraz z dziewczynami z zespołu w domu wokalistki Sally popijały napoje dyskutując o przyszłości zespołu.
Znajdowały się w okropnej sytuacji. Koncertowały już pare dobrych lat, a z ich zapału i chęci nic nie chciało wyniknąć. Kiedy kolejna wytwórnia zerwała z nimi kontrakt, dziewczyny załamały się.

Zastanawiały się czy dalsze granie ma w ogóle jakiś sens. Może nie było im to pisane i powinny zająć się normalnym życiem i studiami.
"Ja sądzę, że to nie ma sensu" basistka Amy rozłożyła ręce.
"Ale ja mogę załatwić nam support, przecież da się coś zrobić. Wystarczy, że powiem Brianowi." dodała pełna entuzjazmu perkusistka, która pod wpływem emocji była radosna i pełna nadziei jak nigdy wcześniej.
Sally pokreciła głową "Brooke wiem, że ci zależy, ale to naprawdę nie ma sensu. Nie mamy żadnego kontraktu."

Brooke posmutniała i już nic nie powiedziała. "Ja odchodzę. Skończyłam studia i znajdę pracę." wszystkie na nią spojrzały.

Kiedy Sally zamierzała odejść ciągnięcie zespołu nie miało już żadnego sensu. "Nie możesz nas opuścić!" krzyknęła Amy wstając.

"Niestety już zdecydowałam. Naprawdę mi przykro, ale..." Brooke nie mogąc patrzeć na koleżankę wzięła torebkę i wyszła z mieszkania trzaskając za sobą drzwiami.

Los nie był dla niej łaskawy. Ona uwielbiała grać na scenie, ale niestety reszta zespołu szybko się poddawała.
Ona mogła dalej koncertować i wierzyć, że się uda. Niestety sama perkusja nie wystarczy do stworzenia zespołu.

Idąc do domu wkroczyła na jedną  z głównych ulic Londynu. Wściekła nie wiedząca co ze sobą zrobić ujrzała przed sobą sklep Biba. Nie zastanawiając się dłużej weszła tam gdy tylko zobaczyła na witrynie kartkę zatrudnimy pracownika

Mary zdziwiła decyzja Brooke, ale z drugiej strony bardzo się ucieszyła. Polubiły się nawzajem.

***

Roger siedział z giatrą na łóżku.
"Zagraj mi coś." uśmiechała się do niego ciemnowłosa, z pełnymi ustami pomalowanymi szminką dziewczyna. Leżała zaraz obok niego trzymając go za rękę.
"A co za to będę miał?" uśmiechnął się flirciarsko zbliżając się do dziewczyny. Ta odwzajemniła uśmiech "Co zechcesz..."

Blondyn odłożył gitarę, po czym usiadł obok niej i zaczął namiętnie całować.

Wszystko to było kuracją. Nigdy nie brał na poważnie kobiet i ich uczuć. Sądził, że skoro on nic od nich więcej nie chce one powinny to wiedzieć i uszanować.

Po chwili jednak Roger oderwał się od kobiety słysząc telefon. Przeprosił ją i szybko wyszedł na korytarz podnosząc słuchawkę.
"Halo?" dodał.
"Cześć Roger, przepraszam, że przeszkadzam..." usłyszał tak dobrze już mu znany głos. To była dziewczyna, która była jedynym wyjątkiem pośród tych wszystkich atrakcyjnych kobiet przewijających się przez jego dom. "Nie, nie przeszkadzasz." odpowiedział szybko, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
"Moglibyśmy się spotkać, Chciałabym z wami pogadać, w końcu mam w was jedyne oparcie."
"A kiedy?"
"Najlepiej to za godzinę." zakaszlała "Ale jeśli to dla ciebie problem nie musisz przychodzić" dodała po chwili ciszy.
"Będę...i tak nie robiłem niczego istotnego" pożegnał się i odkładając słuchawkę wrócił do pokoju.

Wziął do ręki ubrania dziewczyny i rzucając nimi w nią dodał. "Ubieraj się. Wracasz do domu."
Ta zdziwiona jego zachowaniem szybko wykonała jego polecenie.

Fun It Where stories live. Discover now