— On jest przeuroczy. Ale...coś tu śmierdzi. — Brooke zrobiła kwaśną minę trzymając mocno na rękach małego synka Veronici i Johna.
— No właśnie, mały zrobił niespodziankę — zaśmiała się młoda mama biorąc od dziewczyny dziecko — Robercikowi trzeba zmienić pieluszkę. Zaraz wrócę.
Brooke kiwnęła głową z rozmachem siadając na kanapę.
Po dłuższej chwili Veronica powróciła wraz z maluszkiem kładąc go sobie na kolanach, siadając przy perkusistce.— Szkoda, że Mary nie mogła tu dzisiaj wpaść.
— Ma dużo pracy, to normalne — stwierdziła Brooke — Martwię się.
— Czym? — spytała Veronica nie spuszczając wzroku ze swojego syna.
— Nie mam właściwie niczego. Ani pracy, ani rodziny...
— Przecież masz Briana. On bardzo cię kocha, widać to i wydaje mi się, że nie minie nawet pół roku, a już będziecie zaręczeni.
Brooke wymusiła lekki uśmiech, lecz dziewczyna widząc to kontynuowała swój wywód.
— Pracę napewno jakąś znajdziesz. Jest tyle muzyków w Anglii. I tak masz ułatwioną sytuacje, bo prawie cały czas przesiadujesz w studiu z chłopakami. — widząc nie ustający smutek w oczach Brooke w końcu odpuściła. — Co jest tak naprawdę?
— Nie wiem czy kocham Briana. Już od dawna o tym myślę, a nie chce go zranić. — Veronica nic nie mówiąc patrzyła trochę zszokowana na dziewczynę, siedziałyby tak w niezręcznej ciszy gdyby Robert nagle nie wybuchnął płaczem.
Dziewczyna zerwała się szybko, kołysząc małego w rytm muzyki puszczonej z adaptera gdzie z tyłu pokoju.
Brooke rozejrzała się po salonie, zauważając na komodzie smoczek wzięła go do ręki i bez zastanowienia podała przyjaciółce.Po pół godziny mały spał w swoim łóżeczku, a kobiety mogły już w spokoju porozmawiać.
— Bądź ze mną szczera. Tak jak ja byłam wtedy na przyjęciu przyznając ci się do ciąży. Czy jest ktoś inny poza Brianem? — dziewczyna zamilkła i z powagą czekała na odpowiedź.
Policzki brunetki natychmiast spąsowiały, a z jej ust wydobył się nerwowy śmiech.
Bawiąc się palcami, ostrożnie zaczęła.— To jakby skomplikowane...zaczęłam trochę wątpić, może jesteśmy trochę za krótko ze sobą...może mi przejdzie...
— Do rzeczy
— No...jest taki...
— Blondyn, o niebieskich oczach, perkusista w pewnym, wybijającym się zespole. — przerwała jej Veronica z sugestywnym uśmiechem na twarzy — Roger, co? — Brooke pokiwała głową — Wiedziałam. — uśmiechnęła się triumfalnie, aby po chwili znów przybrać poważny wyraz twarzy.
— Skąd wiedziałaś?
— Ja nie chcę nic mówić, ale czuć między wami chemię.
No i nie raz widziałam jak na ciebie patrzy gdy przechodzisz obok czy coś.
Zresztą ty czasem też się zapominałaś.— Nikomu tego nie powiedziałaś? — zdziwiła się Brooke nie spodziewając się takiej dedukcji po swojej koleżance.
— Nie wtrącam się w nie swoje sprawy. Sama musisz mu to powiedzieć. Ale wątpię, że Roger traktuje to na poważnie. Najpierw właśnie z nim bym porozmawiała, potem z Brianem.
***
Po spotkaniu z Veronicą dziewczyna czuła się trochę lepiej, lecz nadal targały nią sprzeczne uczucia. Nie miała pojęcia co zrobić. Odkąd wpadła w ramiona blondyna nie potrafiła pozbierać myśli, nie potrafiła posłuchać rozsądku.
YOU ARE READING
Fun It
Fanfiction1972 rok, Londyn Roger to lekkoduch, który uwielbia imprezy i flirty. Ma duże powodzenie u dziewczyn jednak żadnej nie traktuje serio przez co nigdy nie był w poważnym związku. Wszystko zmienia się gdy na jednym z koncertów Queen poznaje uzdolnion...