Akt 1 Rozdział 5

669 48 12
                                    

3 miesiące później

Nagrywanie albumu zajęło im o wiele więcej czasu niż się spodziewali. Brooke nie była z tego zadowolona, wiedząc, że olewa swój zespół, który w każdej chwili może dostać taką szansę jak Queen.

Z drugiej strony jednak bardzo polubiła chłopaków, zwłaszcza świetnie dogadywała się z Freddim, z którym często rozmawiała o sztuce i modzie. Więc za każdym razem gdy wchodziła do studia jej irytacja znikała.

Największym utrapieniem był Roger ze swoją złamaną nogą. "trzeba poświęcać ci więcej uwagi niż niemowlęciu" powtarzał Brian. Perkusista sądził, że skoro jest skontuzjowany wszystko mu się należy.

Udało stworzyć się nawet dobry album. Po ostatni dniu nagrań wszyscy wieczorem udali się do baru.

Roger spokojnie mógł udać się razem z nimi, bo już od jakiegoś czasu normalnie funkcjonował.

Wszyscy usiedli przy barze zamawiając piwo. Blondyn obrócił głowę i widząc Brooke siedząca obok niego zaraz się uśmiechnął i odwrócił przodem do dziewczyny.
"Mam nadzieję, że już nie będziesz łamać nogi." zaśmiała się widząc blondyna obok siebie.

"Teraz ty złam, a ja będę za ciebie grać." oboje śmiali się szczerze. "Ale tak serio bardzo Ci dziękuję za pomoc.
Jak mogę się odwdzięczyć?" popatrzył na nią swoimi dużymi niebieskimi oczami.
Brooke zamyśliła się chwilę, zatapiając się w jego wzroku. Z tego stanu wyrwał ją głos Briana.

"Co tu robicie?" spojrzał na nich opierając się o lade.
"Rozmawiamy" burknął Roger "mógłbyś nam nie przeszkadzać?" spojrzał ze sztucznym uśmiechem na przyjaciela. Ten poczochrał go po głowie.

"Gdzie John i Freddie?" spytała dziewczyna biorąc łyk piwa.
"Poszli albo pod scene, albo gdzieś indziej." wzruszył ramionami Brian.
"Zauważyłam, że nie lubisz takich miejsc."
"No, nie przepadam, ale czasami można się wybrać. Nieprawdaż Roger?" gitarzysta spojrzał na siedzącego obok przyjaciela. Brooke spojrzała na nich pytająco. Roger wstał i udał się do toalety.
Gitarzyste rozśmieszyła reakcja przyjaciela.
"Co mu się stało?" spytała dziewczyna patrząc zdziwiona na Briana.
"On już taki jest." powiedział jakby do siebie. "Radzę Ci uważaj na niego" chłopak zajął miejsce, na którym wcześniej siedział blondyn mówiąc poważnym tonem.

"Dlaczego?" Brian spojrzał na dziewczynę.
"Myślę, że słowo kobieciarz ci wystarczy." pokiwała głową i biorąc kolejny łyk piwa zrozumiała, że nie może stać się kimś więcej niż przyjaciółką dla żadnego członka zespołu. To zabiłoby wtedy jej karierę, jej przyszłość, jej sławę.

"Przepraszam za popsucie humoru." zaczął Brian widząc gdy dziewczyna opuściła głowę i wlepiła wzrok w swoje złączone ręce. "Po prostu nie chce aby kolejna dziewczyna przez niego cierpiała. Wiadomo pojawiały się takie, które oczekiwały tylko tego co on, ale były też takie co chciały czegoś więcej." zaczął się tłumaczyć co trochę rozbawiło Brooke. Wszyscy członkowie tak się od siebie różnili. Brian był poważny i połkładany, śmiał się tylko wtedy gdy nie mógł się już powstrzymać, był zupełnym przeciwieństwem Rogera." Jesteś ładną dziewczyną... " przerwał zdając sobie sprawę ze słów, które właśnie wypowiedział szybko oblewając się rumieńcem. Brooke widząc jego reakcje zaśmiała się. "Dziękuję."

Ten odpowiedział nerwowym uśmiechem i próbując kontynuować dodał. "A ja dobrze... dobrze widzę jako on na ciebie patrzy. Nie daj się zwieść jego anielskim oczom." odetchnął jakby skończył mówić bardzo ważną przemowę.

Brooke pokiwała głową ze szczerym uśmiechem na twarzy patrząc prosto w oczy Brianowi. Jego towarzystwo ją uspakajało." Chciałabyś może wyjść na zewnątrz? Trochę tu duszno. " spytał po chwili.
Dziewczyna pokiwała głową.
Gitarzysta chwycił dziewczynę mocno za rękę aby się nawzajem nie zgubić i wyszli z baru. W tej samej chwili Roger wrócił na miejsce ich spotkania i widząc puste miejsca i zostawione kufle po piwach przeklnął pod nosem.

"Tu jest o wiele lepiej." Brian rozciągnął ręce i westchnął. Brooke oparła się o zimne cegły, które zdobiły ścianę baru i zapaliła papierosa.
"Podobno studiujesz." zaczęła dziewczyna wypuszczając z ust chmurę dymu.
Lokaty spojrzał na nią. "Tak, astrofizykę. Po za muzyką to moja wielka pasja."
"Widzę, że jednak wybierasz tę pierwszą pasję."
Brian zbliżył się do stojącej przy ścianie dziewczyny. "Tak, gdybym mógł zajął bym się dwiema na raz." zaśmiał się "A ty coś studiujesz? Nic o tobie nie wiem."

"Prawo, ale to nie moja bajka. Rodzice chcieli to poszłam." wzruszyła ramionami znów się zaciągając. "Teraz ja zadam pytanie." Brian przytaknął z uśmiechem na twarzy. Brooke obserwowała sylwetkę chłopaka, która stawała coraz bliżej niej. "Znam tylko Mary, dziewczynę Freddiego. A reszta zespołu ma jakieś partnerki?"

"Tylko John. Nazywa się Veronica, gdy na nich popatrzysz zaczynasz wierzyć w prawdziwą miłość." uśmiechnął się na myśl o nich po czym znów spojrzał na Brooke. "Może chciałabyś się  gdzieś jutro wybrać?" zaproponował lecz za nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć drzwi otworzyły się z hukiem, a obok nich stanął drobny blondyn krzycząc swoim zachrypniętym głosem.
"Wiecie ile was szukałem?! Myślicie, że to jest takie świetne przeciskać się milion razy przez tłum?" gitarzysta wybuchnął śmiechem patrząc na Brooke, która pod jego spojrzeniem czuła mrowienie w brzuchu. Czuła, że coś jest na rzeczy i Roger jest zazdrosny o swojego przyjaciela.

"Przez was to nawet sobie dobrze nie wypiłem. Jadę do domu. Brooke podwieźć cię?" spytał wyjmując z kieszeni kluczyki. Dziewczyna spojrzała na chłopaka, a potem na gitarzyste. "Oni się będą dobrze bawić, a potem będzie problem z odstawieniem cię do domu." Brian zdziwiony zachowaniem swojego lekkodusznego i zawsze gotowego do żartów kolegi patrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami.

"Okej... I tak mam jutro ważny koncert..." zaczęła bojąc się urazić gitarzyste. Ten się uśmiechnął. "To jedź, my z chłopakami sobie poradzimy."
Brooke podeszła do niego i mocno go obejmując szepnęła do ucha "To widzimy się jutro na spacerze." ten odwzajemnił gest.

Wchodząc do auta wraz z Rogerem zostawili wysokiego chłopaka z rumieńcami na twarzy, który przez chwilę musiał zastanowić się jak tu spowrotem logicznie myśleć.

***

Roger stanął swoim samochodem przed domem Brooke. Czasami była na siebie zła, że nie mieszka już sama, ale rodzice nie mieli zamiaru wypuścić jej z domu, dopóki nie wyjdzie za mąż. Dziewczyna nienawidziła poglądów swoich rodziców, ale z drugiej strony ich kochała i bała się, że ich straci więc nie protestowała.

"To tu, prawda?" spytał po chwili gdy dziewczyna nie odrywała wzroku od budynku.
"Tak, tak" odpowiedziała biorąc torbę do ręki.

"To do zobaczenia." powiedziała chwytając za klamkę.

"Czekaj." powiedział swoim zachrypniętym głosem. "A może pojedziemy do mnie?" zaczął, lecz ta szybko mu przerwała. "Nie, Roger. Nie jestem zainteresowana żadną z twoich propozycji. Cześć" chłopak chciał coś jeszcze dodać, ale Brooke szybko wyszła z auta i zamknęła za sobą drzwi.

Cześć!
Bardzo wam dziękuję za głosy pod moim opowiadaniem. Naprawdę nie sądziłam, że to się komukolwiek spodoba.
Dziękuję :*

Fun It Où les histoires vivent. Découvrez maintenant