Akt 2 Rozdział 16

428 39 28
                                    

— Poniosło mnie. — stwierdził Roger przerywając pocałunek z uwagą przyglądając się dziewczynie.

Ona zaś nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Czuła się źle, ale z drugiej strony podobała jej się to, co martwiło ją najbardziej.

W końcu powrócił do niej zdrowy rozsądek i odsuwając się na bezpieczeną odległość od chłopaka próbowała wyglądać jak kolwiek w ogóle nie zszokowaną całą sytuacją.

— Nie wiedziałem, że tak wyjdzie. — Roger zaśmiał się nerwowo podchodząc do dziewczyny, opierając się przy ścianie. — Nie bądź zła.

— Nie jestem...to znaczy...nie wiem. — wydukała podnosząc głowę do góry na co perkusista rzucił w jej stronę  uśmiechem.

Po chwili jednak całą ich uwagę przykuł hałas dochodzący z podwórka. Oboje nawet nie konsultując tego ze sobą, w tym samym momencie wybiegli ze studia.

Ich uwagę przykłuł dość drogi samochód, przy którym zgromadziła się reszta zespołu wraz z Evelyn.
Ta stojąc obok wysokiego mężczyzny z dumną miną i okularami na nosie, nieustannie mówiła z wielkim uśmiechem na twarzy.

Para spojrzała po sobie nie rozumiejąc sytuacji w jakiej się znaleźli.
Brooke czuła jednak, że nic dobrego z tego nie będzie. Zwłaszcza kiedy cały ten pomysł był sprawką Evelyn.

— Wytłumaczy mi ktoś co tu się do cholery dzieje? — rzucił prosto z mostu Roger stając obok Briana.
Ten sam za bardzo nie wiedząc o co chodzi wzruszył ramionami, wyczekując ze zniecierpliwieniem Reida.

— To Paul. Podobno szukaliście jakiegoś pomocnika...a raczej John, on sobie w ogóle nie radzi. Ma was i Eltona. Nie dziwię mu się wcale. — odparła obrzydliwe słodko z przyklejonym sztucznym uśmiechem na twarzy.

— Miło mi. — powiedział sam zainteresowany podając wszystkim rękę na przywitanie.

Roger spojrzał krzywo na parę przy samochodzie, czując, że Paul nie zostanie jego najlepszym przyjacielem.
Pomimo tego, że mężczyzna pokazał się z jak najlepszej strony nikt nie obdarował go większą sympatią, a co dopiero zaufaniem.
W przeciwieństwie do Freddiego, który znudzony już trochę ciągłą pracą, z uśmiechem na twarzy zaprosił wszystkich na kawę.

— To najlepszy moment na nowych pracowników. Tamci zaczynali mnie powoli nudzić.

— Fred, mamy na razie jednego menadżera. — westchnął Brian próbując wytrzymać niezbyt przyjemną sytuację.

—...w każdym razie idealnie zdążyłeś na wykończenie najlepszego utworu na płycie.

— I'm in love with my car już przecież nagraliśmy?

— Oj nie, głuptasie. Bohemian rhapsody!

***

Późnym wieczorem, kiedy Roger siedział w pokoju czytając w spokoju książkę. Czerpał przyjemność z samotności i spokoju, którego przez cały dzień tak mu brakowało.

Evelyn nie tłumacząc się nikomu wyjechała z Rockfield Farm. Od razu po przyjeździe Paula, który zaczął zachowywać się jak u siebie.

Roger nie płakał za nią, gdyż w pewnym momencie zaczynała już mu przeszkadzać. Przestał o nią dbać. Znudziła mu się. Teraz przez cały czas chodziła mu po głowie Brooke, a właściwie jej usta.
Gdyby mógł poszedłby do niej w tej chwili i zrobił coś czego Brian nigdy by mu nie wybaczył.
Pozostało tylko marzyć i cieszyć się tym co się dostało. Jednym, krótkim pocałunkiem.

Jak na zawołanie ktoś nagle zapukał do drzwi. Zbity całkowicie z tropu muzyk odłożył szybko książkę i wstając z fotela poprawił szlafrok.

Otworzył drzwi spodziewając się każdego, nawet swojej matki, tylko nie Brooke. Samej.

— Przepraszam, że przeszkadzam...i nachodzę. — dodała zdenerwowana.

— Coś się stało? — spytał zmartwiony widokiem smutnej dziewczyny.

— Nic...tylko ja chciałam...porozmawiać o tym co się stało. — Roger uniósł brew do góry, a po chwili wskazał jej fotel, na którym może usiądź.

— Brian wie, że tu przyszłaś?

— Zasnął już. — odparła poprawiając włosy. — Nie chce żeby to się więcej powtórzyło. — zaczęła z opuszczoną głową nie chcą, aby chłopak widział jej rumieńce. — Jestem z Brianem.

— Jasne, rozumiem. — uśmiechnął się krzywo próbując jakoś się z tym pogodzić. — Lepiej w takim razie będzie gdy nie będziesz jeździć z nami w trasy. — rzucił, dopiero po fakcie zdając sobie sprawę ze znaczenia tych słów.

Brooke pokiwała przygnębiona głową  wstając z fotelu, nieprzygotownay na to chłopak nie zdążył się odsunąć przez co dziewczyna wpadła wprost w jego ramiona.

— A więc mówisz, że jesteś z Brianem. — uśmiechnął się zalotnie patrząc dziewczynie w oczy. O mały włos doszłoby do kolejnego, niby nie chcianego przez obie strony pocałunku, gdyby nie szybka reakcja Brooke.

— O spójrz perkusja. — odsunęła się od niego siadając przy sprzęcie.

— Skąd ona się tu wzięła? — zaśmiał się muzyk udając zaskoczonego. — Nie graj lepiej, bo jeszcze obudzisz swojego chłopaka. — wyrwał jej pałeczki z rąk podkreślając dosadnie ostatnie dwa słowa.

Fun It Where stories live. Discover now