Akt 3 Rozdział 22

348 30 18
                                    

Brooke spodziewała się po Rogerze każdej reakcji. Od złości po przerażenie, a on...ucieszył się. Szeroko się uśmiechnął przekonując dziewczynę, że to świetny pomysł i chętnie pojedzie z nią do państwa Stevens.

Po tygodniu przygotowań w końcu para wybrała się na wycieczkę.

- Nie wiedziałem, że pochodzisz z Liverpoolu. - zaczął Roger przełączając stację w radiu. Brooke tylko przytaknęła zakładając okulary przeciwsłoneczne, słońce mocno raziło chodź była późna jesień - Ty masz pojęcie kto się tam wychowywał!? Beatlesi! Lennon! - blondyn zaczął  ekscytować się  jak małe dziecko na samą myśl o swoich idolach.

- Kiedyś mówiłeś mi, że wolisz The Who...- uśmiechnęłaś się ironicznie, spoglądając na mężczyznę spod swoich okularów.

- No tak. - zaśmiał się - ale to nie oznacza, że Beatlesi nie są dla mnie ważni...w The Who jest Keith Moon. Dzięki niemu zacząłem grać na perkusji.

- Ja właśnie dzięki Ringo...chciałam być od niego lepsza. - dodała krzyżując nogi i eksponując je przy tym.
Nie umknęło to uwadze blondyna, który mimo skupienia na drodze zerknął na swoją dziewczynę.

- Mogłaś nie zakładać tej krótkiej spódniczki. Jeszcze uznają, że cię demoralizuje. - westchnął znów skupiając się na drodze.

- Czyli jednak się stresujesz. - zaśmiała się, ale nie ciągnęła dalej tematu widząc znaną jej okolicę.
Westchnęła przypominając sobie te wszystkie dziecięce lata, które tu spędziła. - Mieszkam zaraz za tym zakrętem. - dodała.

Po chwili Roger już parkował przy jednopiętrowym domku, zbudowanym z czerwonej cegły, z małym ogródkiem, który z tego co zauważył chłopak najprawdopodobniej był starannie ozdabiany w cieplejsze miesiące.

Chodź dziewczyna wróciła do swojego domu czuła się trochę dziwnie. Ludzie, którzy przechodzili obok domu patrzyli ciekawskim wzrokiem na parę. Zresztą nie wyglądali jak szarzy, obywatele miasta. Oboje mieli na sobie drogie futra iokulary przeciwsłoneczne, wyglądali dość bogato. Roger z pocieniowanymi, krótszymi i jaśniejszymi niż do tej pory miał, włosami oraz z papierosem w buzi wzbudzał zainteresowanie niejednej przechodzącej obok dziewczyny.

Brooke znowu ubrana w krótką spódniczkę, odkrywając swoje zgrabne nogi, które przed zimnem chroniły jedynie czarne rajstopy i najmodniejsze kozaki.

Najzwyczajniej czułaby się dziwnie spotykając jakąś starą znajomą.

Podsumowując gwiazdy rocka przyjechały do zwykłych zjadaczy chleba.

Roger dopalając papierosa zajął się wypakowaniem rzeczy z bagażnika. Brooke próbowała zebrać się w sobie i zapukać do drzwi ludzi, którzy chcieli kierować jej życiem.
Westchnęła rzucając nerwowe spojrzenie w stronę swojego chłopaka.

- Skoro cię zaprosili to cię nie zabiją. Pukaj. - Roger próbował dodać jej otuchy, chodź sam zaczął się stresować gdy tylko wjechali do miasta.

- Tylko oni nie wiedzą, że nie przyjechałam sama. - chciała dodać coś jeszcze, ale w tej właśnie chwili drzwi otworzyły się, a w nich pojawiła się para w średnim wieku.

- Brooke! - krzyknął ojciec wychodząc naprzeciw córki. - Tak się za tobą stęskniliśmy. - przytulił dziewczynę i całując w policzek dodał - Niech ja tu ci się przyjrzę. - nie skomentował jej stroju, robiąc jedynie kwaśną minę. Nigdy nie sądził, że jego córka ubierze mini.

- Co z mamą? - spytała zdziwiona brunetka widząc matkę stojącą w drzwiach. Cała i zdrowa. Taka jaką żegnała wyjeżdżając.

- Z mamą? Nic jej nie jest...to znaczy gdybyś przyjechała wcześniej to ojej było źle.

- Ekhm...dzień dobry...- w końcu odezwał się blondyn zwracając tym samym uwagę pana Stevensa, jego spojrzenie nagle stało się zimne.

- Dzień dobry. - mężczyzna wymusił uśmiech podając Rogerowi rękę, którą ten trzymał od paru sekund jak głupi.

- No właśnie, tato to jest...

- Wejdźmy może do środka, kochana.

***

- Twój tata chyba nie ma broni w domu? - Roger szepnął do brunetki próbując ukryć stres jaki wywarło na nim to przywitanie.
Brooke nie powstrzymując się zaśmiała się szczerze. Pan Stevens obrzucił chłopaka morderczym spojrzeniem.

- Wejdźcie do salonu. - powiedział mężczyzna wprowadzając parę do pokoju, gdzie już siedziała kobieta, która najwyraźniej o wiele wcześniej tu przyszła nie mając zamiaru witać się na dworze.

- Może zróbmy to teraz po mojemu. - powiedziała dziewczyna stając wraz z Rogerem na środku pokoju - Mamo, tato to Roger. Mój chłopak. - uśmiechnęłaś się w jego stronę, a na twarzy chłopaka pojawił się mały uśmiech.

- Miło mi państwa poznać. - dodał zdejmując szybko swoje okulary, które jeszcze dziwnym przypadkiem miał na nosie.

Pani Stevens w przeciwieństwie do męża uśmiechnęła się szczerze.

- Ale z tego co pamiętam twój chłopak miał na imię Brian.

- Och, tak, ale...zerwaliśmy. Teraz jestem z Rogerem. - powiedziała Brooke chwytając chłopaka za rękę.

Pan Stevens, który siedział do tej pory cicho, w końcu odezwał się prosząc młodych, aby w  usiedli, a nie stali jak uczniowie przy tablicy.

- Za chwilkę obiad. Mam nadzieję, że będzie wam smakował. - kobieta klasnęła w dłonie szybko wstając.

Brooke coraz bardziej wątpiła w chorobę swojej matki.

***

Po długim popołudniu pełnym wrażeń para w końcu mogła odetchnąć. Leżeli na wielkim łóżku w pokoju gościnnym mocno w siebie wtuleni. Brooke bawiła się guzikami na koszuli blondyna, a on jej włosami.

Obiad był dość osobliwy, gdy państwo Stevens postanowili zrobić wywiad z Taylorem. Chodź ten przyzwyczajony do takich rzeczy, czuł się jak mały chłopczyk, który próbuje jak najbardziej zaimponować swojej nauczycielce.

Czym się zajmujesz? Jakie studia skończyłeś? Kim są twoi rodzice? Skąd jesteś?

Miał już serdecznie dość. A i tak wydawało mu się wciąż, że rodzice Brooke go nie polubili. Wciąż patrzyli na niego z dziwnym chłodem i lekką pogardą. A przecież od zawsze mu się wydawało, że nic nie może sobie zarzucić. Może bycie gwiazdą rocka to niezbyt idealna odpowiedź na pytanie "Jaki masz zawód?".
Chłopak westchnął zerkając na brunetkę.

Nie myśląc dłużej, przestał bawić się jej włosami, a jego ręką powędrowała niżej. O wiele niżej. Obrócił się w jej stronę i zaczął składać delikatne pocałunki na szyi.

- Roger, nie...- westchnęła głośno dziewczyna próbując odsunąć się od chłopaka.

- Proszę cię. Mieliśmy ciężki dzień. - uśmiechnął się zachęcająco.

- Roger jesteśmy pod jednym dachem z moimi rodzicami. Nie chcę, żeby...słyszeli mnie...w takiej sytuacji.

- Nie chcesz, żeby usłyszeli jak ci ze mną dobrze?  - zaśmiał się chłopak kładąc swoją głowę na piersiach perkusistki.

- Jesteś niemożliwy.


Fun It Where stories live. Discover now