Rozdział 1

9.6K 221 195
                                    

Sierpień 1939r.

Weszłam szybko do mieszkania i wparowałam do pokoju. Niechcący trzasnęłam drzwiami.

Mój pokój był mały, ale lubiłam go za to. Ściany były ciemno szare, a podłoga drewniana. Wchodząc do pokoju po lewej stronie, stało zagracone biurko, wraz z drewnianym krzesłem. Nad biurkiem znajdowało się pojedyńcze okno. Z okna widać było ścianę następnej kamienicy, jednak, gdy było się bliżej okna można było zobaczyć ulicę i przechodniów. Na wprost drzwi, przy samej ścianie w rogu stało łóżko. Nie można go nazwać ani pojedynczym, ani dwuosobowym, ponieważ było czymś pomiędzy. Leżał na nim koc w zieloną kratę. Pod łóżkiem leżał mały dywan w kolorze szarym. Nad łóżkiem znajdowało się drugie okno, to akurat było podwójne. Widok z niego był na skrzyżowanie, przez co bardzo lubiłam się w nie wpatrywać. Po prawej stronie stała drewniana szafa, a obok komoda z trzema szufladami, natomiast nad komodą wisiało lustro. Był też fotel, na którym często siedział Tadeusz, kiedy przychodził mi coś opowiedzieć. Stał niedaleko komody i był całkiem wygodny.

Szybko rozłożyłam na moim biurku to, co właśnie przyniosłam. Były to "nowe" książki, które miały mi się przydać w klasie maturalnej, do której będę uczęszczać już od września. Odkupiłam je od Hanii, mojej znajomej ze starszej klasy, która obecnie jest absolwentką. Jej już się one nieprzydadzą, a mi z pewnością.

- Tadeusz to ty? - usłyszałam głos mamy w salonie, który był również przedpokojem, bo wchodząc do mieszkania trafiało się do salonu, a z salonu można było dostać się do każdego pomieszczenia.
- Nie mamo, to ja! - zawołałam na znak, że to nie Tadeusz wrócił.

Na dworze było ciepło, w końcu była końcówka sierpnia. Natomiast w moim pokoju było jak w parniku. Duchota była wyczuwalna już po samym otwarciu drzwi. Długo nie dało się tu wytrzymać.

Wstałam, aby otworzyć okno nad moim łóżkiem. Otwierając je, poczułam świeże powietrze i wiatr, który przeczesał moje włosy.

Będąc u Hani po książki nie czułam tego. Byłam zbyt podekscytowana oraz za bardzo się śpieszyłam. Nie miałam nawet czasu przystanąć sobie na chwilę, odpocząć, odetchnąć w spokoju, poczuć ten beztroski wiatr we włosach. Ludzie powinni cieszyć się każdą chwilą, a nie ciągle wszędzie biegać. Wystarczy się zatrzymać na chwilę i napawać ciszą i spokojem.

Ciszą, która za niedługo zniknie na dobre.

Spokojem, który zepsują dwa narody, jeden szczególnie.

Cieszyć się chwilą, która przez najbliższe kilka lat nie powrócił.

W tej chwili uświadomiłam sobie, że chyba pora się uczesać. Gdy wróciłam od Hanii do domu zupełnie zapomniałam o tym, jak mocny wiatr napotkał mnie podczas powrotu. Nie był to ten miły wietrzyk, który obecnie wydostawał się z okna. To był jeden z tych wiatrów, który damy z wspaniałymi upięciamj włosów przeklinają.

Usiadłam na łóżku na wprost otwartego okna i słuchając dzwięków miasta, zaczęłam delikatnie czesać włosy grzebieniem. Wtedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych oraz głos Tadeusza. Nie był jednak sam i doskonale to słyszałam.

- A po co my tu w końcu przyszliśmy? Czemu nie poszliśmy bezpośrednio na odpust? - zapytał doskonale znany mi głos.
- Zob.. - Tadeusz chciał odpowiedzieć, ale przerwano mu.
- Tadeusz! Wreszcie przyszedłeś! - zawołała mama.
- Tak, mamo! - odpowiedział.
- O Janeczku! Jak miło cię widzieć! - odparła mama, widząc Janka.
- Dzień dobry! Mi również miło panią widzieć! - odpowiedział Janek.

Wiedziałam, że to on. Doskonale znałam jego głos. Słyszałam go prawie codziennie, gdy przychodził do domu po Tadeusza.

- Co chciałaś, mamo? - zapytał Tadeusz.
- Mógłbyś kupić mi trzy cebule? - zapytała.
- Jasne, ale mogę ci je przynieść później? - odpowiedział.
- Możesz nawet wieczorem bylebyś je dziś przyniósł do domu.
- Doskonale. - odparł, śmiejąc się.
- To po co przyszliśmy? - ponownie zapytał Janek, kiedy mama weszła do kuchni.
- Zobaczysz - odpowiedział.

Spokojnie jak na wojnieWhere stories live. Discover now