czas akcji: sezon 2, post Kapitan B na wakacjach
Henryk naprawdę dobrze to sobie rozplanował. Weźmie Minyak'a z zaskoczenia, zabezpieczy wszystkie chemikalia, które kryminalista ukradł i zakuje mężczyznę zanim Ray tu dotrze.
Tak. To był dobry plan, który nawet wychodził dopóki Ray nie postanowił do niego zadzwonić.
Henry Hart kliknął w komunikator, który miał w uchu i kontynuował czołganie w wentylacji.
— Młody, gdzie jesteś? — spytał Kapitan.
— Eee... — przerwał, próbując wymyślić jakąś wymówkę na szybko — ...daleko — odpowiedział chłopak po czym zrobił facepalm'a w głowie.Super wymówka, Hart.
— Jak to dale...miałeś na mnie zaczekać — Henryk usłyszał westchnienie po drugiej stronie słuchawki — czy ty jesteś u Minyak'a?
Blondyn otworzył szerzej oczy i zatrzymał się na chwilę. Co robić, co robić. Kłam!
— Co, u kogo? Niee, no co tyy — odparł, śmiejąc się sztucznie. Błagam, kup to, kup to!
— Henryk — ostrzeżenie.
Ray naprawdę rzadko bywał poważny, chyba jedynie na misjach no i kiedy był czymś zawiedziony i Henryk nie był pewien czy dzisiaj był dzień w którym chciałby się dowiedzieć jak brzmi zły Ray.
Westchnął cicho i dalej się czołgał.
— Dobra, tak, idę do Minyak'a. Planuję go złapać.— Planujesz go...Henryk, Minyak jest niebezpieczny, nie powinieneś iść tam sam — kontynuował superbohater, przybierając stanowczy ton, choć było słychać w nim nutę zmartwienia.
— Ray, umiem walczyć, mam tę pracę od roku. Uwierz, dam sobie radę bez ciebie — oznajmił nieco zirytowany już nastolatek.
No i miał déjà vu. A dlaczego? Bo dokładnie takiego typu rozmowę przeprowadzał już z Ray'em kilka tygodni temu, kiedy ten nie chciał jechać na ślub kuzyna bo bał się, że Henryk sobie bez niego nie poradzi.
Za to chłopak poradził sobie, tylko ci ludzie z Sushi Dushi byli na niego troszeczkę źli przez kilka dni.— Czekaj. Gdzie dokładnie jesteś? — spytał brunet ignorując odpowiedź swojego pomocnika.
Henryk przewrócił oczami.
— W wentylacji — odparł — słuchaj, Ray, nie mam czasu gad... — przerwał mu dziwny zgrzyt wentylacji w której się czołgał.
Otworzył szerzej oczy i pisnął gdy płyta na której aktualnie stanął zawaliła się pod nim przez co Niebezpieczny wylądował na jakichś pudłach.Jęknął, zaciskając oczy. Ugh, dzisiaj nie jest mój dzień.
— Młody?! Młody, co się stało? Nic ci nie jest?! — rozległ się nieco spanikowany głos Kapitana — Henryk!
— Wyluzuj, nic się nie stało. Jestem cały — mruknął, ale gdy podniósł wzrok i ujrzał pistolet skierowany w jego kierunku, sam zaczął troszeczkę panikować.
— Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Czyż to nie nasz drogi przyjaciel, Niebezpieczny? — odezwał się Dr Minyak, uśmiechając się podstępnie pod nosem.
Blondyn przełknął ślinę po czym lekko drżącą ręką kliknął komunikator.
— R-...uh, słuchaj, muszę kończyć — powiedział pół szeptem.— Czekaj co...Hen-! — tylko tyle usłyszał zanim urządzenie zostało wyłączone.
Mając nadzieję, że jakoś go to uratuje, chłopak uśmiechnął się niewinnie.
YOU ARE READING
Nice job, kid | Henry Danger
Fanfiction❝Co ty tu robisz?!❞ ❝Zwalczam zbrodnie❞ ❝Nie. Jesteś tu bo nie wierzysz, że ja, Charlotte i Schwoz, poradzimy sobie bez ciebie!❞ ❝Brakuje ci doświadczenia!❞ ❝Chyba twojego wielkiego ego!❞ ❝Tego też!❞ *oneshoty opisujące przyjaźń Ray'a Manchester'a/K...