9. I'm fourteen, not five!

972 41 42
                                    

czas akcji: sezon 2, post Kapitan B na wakacjach

Henryk naprawdę dobrze to sobie rozplanował. Weźmie Minyak'a z zaskoczenia, zabezpieczy wszystkie chemikalia, które kryminalista ukradł i zakuje mężczyznę zanim Ray tu dotrze.

Tak. To był dobry plan, który nawet wychodził dopóki Ray nie postanowił do niego zadzwonić.

Henry Hart kliknął w komunikator, który miał w uchu i kontynuował czołganie w wentylacji.

Młody, gdzie jesteś? — spytał Kapitan.
— Eee... — przerwał, próbując wymyślić jakąś wymówkę na szybko — ...daleko — odpowiedział chłopak po czym zrobił facepalm'a w głowie.

Super wymówka, Hart.

Jak to dale...miałeś na mnie zaczekać — Henryk usłyszał westchnienie po drugiej stronie słuchawki — czy ty jesteś u Minyak'a?

Blondyn otworzył szerzej oczy i zatrzymał się na chwilę. Co robić, co robić. Kłam!

— Co, u kogo? Niee, no co tyy — odparł, śmiejąc się sztucznie. Błagam, kup to, kup to!

Henryk — ostrzeżenie.

Ray naprawdę rzadko bywał poważny, chyba jedynie na misjach no i kiedy był czymś zawiedziony i Henryk nie był pewien czy dzisiaj był dzień w którym chciałby się dowiedzieć jak brzmi zły Ray.

Westchnął cicho i dalej się czołgał.
— Dobra, tak, idę do Minyak'a. Planuję go złapać.

Planujesz go...Henryk, Minyak jest niebezpieczny, nie powinieneś iść tam sam — kontynuował superbohater, przybierając stanowczy ton, choć było słychać w nim nutę zmartwienia.

— Ray, umiem walczyć, mam tę pracę od roku. Uwierz, dam sobie radę bez ciebie — oznajmił nieco zirytowany już nastolatek.

No i miał déjà vu. A dlaczego? Bo dokładnie takiego typu rozmowę przeprowadzał już z Ray'em kilka tygodni temu, kiedy ten nie chciał jechać na ślub kuzyna bo bał się, że Henryk sobie bez niego nie poradzi.
Za to chłopak poradził sobie, tylko ci ludzie z Sushi Dushi byli na niego troszeczkę źli przez kilka dni.

Czekaj. Gdzie dokładnie jesteś? — spytał brunet ignorując odpowiedź swojego pomocnika.

Henryk przewrócił oczami.
— W wentylacji — odparł — słuchaj, Ray, nie mam czasu gad... — przerwał mu dziwny zgrzyt wentylacji w której się czołgał.
Otworzył szerzej oczy i pisnął gdy płyta na której aktualnie stanął zawaliła się pod nim przez co Niebezpieczny wylądował na jakichś pudłach.

Jęknął, zaciskając oczy. Ugh, dzisiaj nie jest mój dzień.

Młody?! Młody, co się stało? Nic ci nie jest?! — rozległ się nieco spanikowany głos Kapitana — Henryk!

Wyluzuj, nic się nie stało. Jestem cały — mruknął, ale gdy podniósł wzrok i ujrzał pistolet skierowany w jego kierunku, sam zaczął troszeczkę panikować.

— Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Czyż to nie nasz drogi przyjaciel, Niebezpieczny? — odezwał się Dr Minyak, uśmiechając się podstępnie pod nosem.

Blondyn przełknął ślinę po czym lekko drżącą ręką kliknął komunikator.
— R-...uh, słuchaj, muszę kończyć — powiedział pół szeptem.

Czekaj co...Hen-! — tylko tyle usłyszał zanim urządzenie zostało wyłączone.

Mając nadzieję, że jakoś go to uratuje, chłopak uśmiechnął się niewinnie.

Nice job, kid | Henry DangerWhere stories live. Discover now