55. Dad, help

513 24 28
                                    

Kiedy Ray wstał z łóżka po szklankę wody koło trzeciej w nocy, zdecydowanie nie spodziewał się zobaczyć swojego nastoletniego pomocnika, Henryka Hart'a.

— Młody? — zamrugał kilkakrotnie — Jest prawie trzecia w nocy, co ty tutaj robisz?

Henryk zerknął w jego stronę po czym przeniósł wzrok z powrotem przed siebie, opierając ręce na kolanach.

— Nie wiem nic o dzieciach — powiedział po chwili.

Ray spojrzał na niego skołowany. Młody coś ćpał???

— Okej?

Blondyn ponownie spojrzał na swojego szefa, wstał, założył ręce na klatce piersiowej i westchnął.

— Charlotte jest w ciąży.

W tym momencie Ray cieszył się, że jeszcze nie zdążył sobie wziąć tej szklanki wody bo właśnie by ją zmarnował.

Kurwa.

***

— Jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny?!

— Ej to nie była nasza wina! Zabezpieczaliśmy się — Henryk hufnął, ręce skrzyżowane na klatce piersiowej.

Kapitan zatrzymał się.

— Czekaj, pękła ci gumka?!

Słysząc to, chłopak oblał się rumieńcem i schował twarz w dłoniach.

— Dlaczego w ogóle o tym rozmawiamy?!

— Bo będziesz nastoletnim rodzicem! Wiesz, to raczej nie jest temat typu "co wczoraj robiłeś?" i trzeba o tym gadać! — wyjaśniał mężczyzna, żywo gestykulując.

Niebezpieczny powoli zaczął żałować, że przyszedł z tym akurat do Ray'a, ale oboje z Charlotte wciąż bali się powiedzieć swoim rodzicom więc nie miał zbytnio wyboru.

— No dobra, ale czemu prawisz mi wykłady i zachowujesz się jakbym zrobił to mając szesnaście lat? Mam dziewiętnaście!

— Ale wciąż jesteś nastolatkiem!

— Tak właściwie to już jestem dorosły!

— Ale wciąż jesteś moim dzieciakiem!

Hart otworzył usta, jednak szybko je zamknął. Nie tego się spodziewał tak szczerze.

Brunet westchnął, pokręcił głową i usiadł obok swojego pomocnika.

— Za szybko dorastasz — powiedział w końcu.

Henryk uśmiechnął się delikatnie i położył głowę na ramieniu przyjaciela. Długo nie musiał czekać aż Ray zacznie się bawić jego włosami. Gest ten od razu go nieco uspokoił.

— Dopiero co biegałeś wokół mnie jako mały trzynastoletni chłopiec, a teraz jesteś już wyższy niż ja — ponownie westchnął, wciąż bawiąc się blond lokami dziewiętnastolatka — dorosłeś, Hen i chyba pora żebym wreszcie to zrozumiał.

— Taa... — chłopak przegryzł dolną wargę, miętoląc w rękach materiał swojej bluzy — wciąż czuję się jak ten trzynastoletni chłopiec — dodał, czując łzy w kącikach oczu i szloch z tyłu gardła. Zacisnął oczy, zaszlochał cicho i przytulił się do mentora, chowając twarz w jego szyi.

Ray spojrzał na niego zmartwiony, przytulając go bliżej do siebie.

— Cii, już dobrze.

— Boję się...tato.

Kapitan zacisnął usta w wąską linię, próbując samemu się nie popłakać, choć z innego powodu niż dzieciak w niego wtulony.

Henryk naprawdę rzadko mówił do niego tato, głównie kiedy był wystraszony to czasem mu się wymsknęło i mężczyzna tego nie komentował (chociaż w środku skakał ze szczęścia) lub kiedy zdarzyło się, że jakiś przestępca go porwał i odurzył i to było pierwsze słowo, które przychodziło mu do głowy kiedy widział superbohatera.

Nie zmieniało to faktu, że zawsze poruszało go to określenie.

— Hej, mały, — odsunął swojego pomocnika trochę od siebie żeby móc spojrzeć mu w oczy — posłuchaj mnie, nie jesteś w tym sam, okej? Ani ty, ani Char. Oboje macie mnie, Jasper'a, Schwoz'a, nawet Piper, a jeśli wasi rodzice będą mieli o tej sytuacji inne zdanie, to nie szkodzi. Poradzimy sobie. Chcę po prostu żebyś wiedział, że zawsze będziesz miał we mnie wsparcie, Henryk, — delikatnie starł łzy z policzków Niebezpiecznego — okej? — skończył i posłał mu uśmiech.

Hen pociągnął nosem i odwzajemnił uśmiech. Ponownie przytulił się mocno do Manchester'a.

— Dziękuję, Ray.

Brunet uśmiechnął się szerzej i także objął swojego syna.

— Zawsze, mały.

miało być śmiesznie i luźno a wyszło emocjonalnie sksk ale mam nadzieje że wam się podobało tak czy siak heh możecie to traktować jako coś powiązane z ostatnim oneshotem z chenry jak chcecie ale nie musicie

to ten

paaaa

a i ten, na tumblrze można znaleźć super inspiracje do pisania :>

Nice job, kid | Henry DangerWhere stories live. Discover now