8. Nightmare

1K 49 28
                                    

czas akcji: sezon 4

— Ej puść go, dobra? Pogadajmy! Albo, powalczmy! Cokolwiek będziesz chciał, tylko... — przerwał, zerkając na młodego blondyna, którego uważał często (cały czas) za syna — nie mieszaj w to dzieciaka — kontynuował, patrząc na kryminalistę — proszę — dodał, wpół szeptem.

Kapitan B nigdy nie prosił o nic przestępców, rzadko nawet przeprowadzał z nimi rozmowy, ale kiedy chodziło o życie Henryka, sytuacja się zmieniała.

Przestępca jedynie uśmiechnął się pod nosem.
— Coś mi się wydaję, że już na to za późno...

Ray chciał coś na to odpowiedzieć, ale jego uwagę zwrócił nieco zachrypnięty, łamiący się głos Niebezpiecznego.
— K-Kapitanie...

Było widać na zakrwawionej twarzy chłopaka jak bardzo starał się nie płakać, być silny.
— J-jest o-okej... — zaczął, posyłając Ray'owi drżący uśmiech — nie przejmuj się... — blondyn nie przerywał kontaktu wzrokowego nawet gdy łzy powoli zaczęły spływać mu po policzkach.

Kapitan pokręcił głową.

To się nie może tak skończyć.

— Młody, nie. N-nie mów tak...ja... — rozejrzał się desperacko po pokoju, w celu znalezienia
czegokolwiek. C z e g o k o l w i e k co mogłoby im pomóc — ja to naprawię — przeniósł wzrok z powrotem na swojego (syna) pomocnika, czując zbierające się łzy w jego oczach.

Henryk zerknął w prawo, prawdopodobnie w miejsce gdzie stał kryminalista, po czym znów na swojego (tatę) szefa.
— To był zaszczyt być twoim pomocnikiem, Kapitanie B...

Dźwięk przeładowującej się broni.

O nie. Nie, nie, nie.

— Niebezpieczny...spada.

BANG

— NIE!

Ray podniósł się do siadu, z przerażeniem w oczach i szybkim oddechem. Rozejrzał się po pokoju, skołowany, po czym uspokoił się kiedy zdał sobie sprawę, że to jego pokój.

Jest w swoim pokoju, w Kryjówce. Wszystko jest dobrze. Henryk jest...

HENRYK!

Mężczyzna otworzył szerzej oczy na myśl o szesnastolatku. Zerwał się z łóżka i wybiegł z pomieszczenia. Po wejściu do głównej części Kryjówki, starał się dostrzec gdzieś chłopaka.
Jednak zamiast zobaczyć go, najpierw usłyszał jego głos.

— Tak, Char, jestem pewny, że tak nie było. Jaaasne, mów sobie co chcesz. Tak, tak. Narazie, kocham cię.

Henryk chwilę stał przed windą, dopóki się nie zamknęła po czym odwrócił się na pięcie. Zauważając Ray'a, uśmiechnął się.
— Hej, stary — dodał wesoło.

Henryk, który nie był poobijany.

Henryk, który nie miał zakrwawionej twarzy.

Henryk, który nie miał dziury w głowie.

Henryk, który był cały i oddychał.

Nic mu nie jest, Ray. Ogarnij się już.

Nastolatek zmarszczył brwi.
Uhh, Ray? — spróbował jeszcze raz.

Gdy nie otrzymał odpowiedzi, wszedł po schodach i stanął przed brunetem.
— Ej, co jest? — spytał delikatnie.
Ray pociągnął nosem i rzucił się na swojego pomocnika. Henryk, nie spodziewając się tego, zrobił krok w tył.

— Oh wow — szepnął, łapiąc równowagę — hej, Ray, co się dzieje? — spytał, obejmując swojego mentora.
Gdy odpowiedziało mu jedynie ciche pociąganie nosem, blondyn zaczął się niepokoić.

Czemu Ray płakał? Co go tak przeraziło, że trzymał się Henryka jak koła ratunkowego?

Szesnastolatek pokręcił głową i zaczął uspokajać mężczyznę.
— Cii, już dobrze. Nic ci nie jest, jestem tu — szeptał i spróbował ich jakoś rozkołysać.

Jak Piper była mała, często widział jak ich mama ją w ten sposób uspokajała.

Kiedy Ray opanował się na tyle, by odkleić się od Henryka, chłopak zaprowadził ich na kanapę.
— Dobra, Ray. Powiedz mi co się stało — zaczął Niebezpieczny po dłuższej chwili ciszy.
— Nic się nie stało... — odparł Kapitan cicho, unikając kontaktu wzrokowego z blondynem.

Nastolatek wziął głęboki oddech i złapał się za czubek nosa.
— Kpisz? — spytał takim tonem, że brunet w końcu na niego spojrzał — Ray, przez dobre piętnaście minut kleiłeś się do mnie jak lep na muchy — kontynuował, patrząc mu w oczy — i jestem prawie pewny, że płakałeś mi w ramię — po tym zdaniu mężczyzna przeniósł wzrok na podłogę — takie rzeczy nie dzieją się bez powodu.

— Ugh, dobra, okej! Powiem ci — odezwał się po chwili Ray po czym wziął głęboki oddech — miałem zły sen.

— Tego to zdążyłem się domyślić — wtrącił Henryk na co Ray posłał mu spojrzenie.
— Możesz przestać?
— Sorry, już się zamykam.

Po tym Kapitan opowiedział chłopakowi swój sen. Kiedy blondyn był pewny, że mężczyzna skończył, odezwał się.
— Ray, stary, to był tylko sen, okej? Sam widzisz, nic mi nie jest.
Ray patrzył na niego tak jakby znów miał się rozpłakać, Henryk zagryzł dolną wargę.

— Wiem o tym, tylko... — westchnął — w tej branży wszystko jest możliwe, taki sen może stać się prawdziwy i...ja... — zacisnął ręce w pięści byleby tylko nie płakać — Henryk, boję się, że w końcu cię stracę, okej? Proszę bardzo! Powiedziałem! Oto największy strach Kapitana B! — schował twarz w dłonie — Matko jestem żałosny...

Szybko jednak podniósł wzrok gdy dzieciak go przytulił.
— Nie, nie jesteś — zaczął nastolatek, ledwo powstrzymując własne łzy — i nie stracisz mnie, okej? Nie rzucę pracy, będę bardziej uważał na misjach, obiecuję.
Ray usiadł prosto i odpychając na tył głowy swoje załamanie, przyciągnął blondyna bliżej.
— Oh, młody... — szepnął i wykorzystując wcześniejszy sposób Henryka, zaczął ich kołysać.

                                   ***

Skończyło się na tym, że obaj postanowili pooglądać jakieś głupie filmiki w internecie żeby poprawić sobie humory. W połowie jednego filmiku z kotem bojącym się ogórka, coś opadło na ramię Ray'a. Mężczyzna zerknął w lewo i uśmiechnął się lekko, widząc, że Henryk zasnął. Odgarnął mu włosy do tyłu i po chwili wahania, pocałował chłopaka w czoło.
— Słodkich snów, mały — szepnął.

No hej, chciałam tylko powiedzieć, że przed tym miał być inny rozdział, ale dostałam jakiegoś bloka i nie mogłam go dokończyć więc macie to cuś :3 also sorry jeśli któryś z nich jest ooc ale tak wyszło 🤷‍♀️ + kocham ich i Nickelodeon nie wasz mi się zniszczyć ich relacji :< dobra spadam bo już wychodzi 900 słów XD

Nice job, kid | Henry DangerTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon