Rozdział czterdziesty drugi

217 15 6
                                    

Rozdział Sprawdzony.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


Hiro zasnął trzymając moją dłoń. Siedziałam wpatrzona w chłopca gładząc go druga dłonią po włoskach. Kastiel siedział obok mnie trzymając mnie w tali. Jak mogłam do tego dopuścić by mój syn wylądował w szpitalu! Powinnam go lepiej chronić. Teraz zajmę się nim lepiej. Moje obwinianie się przerwał chłopak.

-Yu nie obwiniaj się o to. To nie twoja wina tylko tej przedszkolanki. Miała wyraźne wytyczne by nie dawać mu śliwek. –Powiedział całując mnie w czubek głowy.

-Ale...

-Nie ma żadnego, ale jesteś najlepszą matką pamiętaj. –Przerwał mi mocniej mnie wtulając w swój tors.

-Dziękuje, że jesteś. –Szepnęłam.

-Nie masz, za co dziękować skarbie.

Już nic nie mówiliśmy tylko trwaliśmy w swych objęciach. Wieczorem jeszcze omówiliśmy kwestię wycieczki. Oczywiście Kastiel zażarcie się mi przeciwstawiał, lecz w końcu go przekonałam by jechał. Ta wycieczka pomoże mu w poprawieniu niektórych marnych ocen. Na szczęście zadbałam o to by był spakowany już dwa dni wcześniej, więc jutro wystarczy tylko byśmy dostali wypis i pojedziemy odstawić Kastiela na tygodniową wycieczkę. Ranek bardzo szybko nastał i nawet nie pamiętam, kiedy usnęłam z głową na łóżku synka. Niestety mój sen przerwało skrzypnięcie drzwi. Oczywiście chłopaków to nie obudziło. Ich naprawdę trudno obudzić. Podniosłam głowę a mój wzrok rozpoznał sylwetkę Reja.

-Dzień dobry. –Odezwał się lekarz.

-Tak dobry. –Odparłam z lekką chrypką.

-Nie chciałem pani obudzić jak widzę tych dwóch o raczej się nie da obudzić. –Odparł rozbawiony spoglądając to na Kasa to na Hiro.

-Owszem nic ich nie obudzi no chyba, że naleśniki. –Powiedziałam równie rozbawiona spoglądając na chłopaków.

-Ja tu tylko wpadłem przekazać wypis i zbadać jeszcze Hiro.

-A tak jasne już ich budzę. –Odpowiedziałam, po czym mało delikatnie pociągnęłam Kasa za ucho, czym o dziwo go obudziłam od razu.

-Ała, ała! Co znowu zrobiłem!? –Krzyknął patrząc się na mnie z wyrzutem.

-Cicho. –Powiedziałam groźnie, na co od razu odpuścił. A niby taki z niego zły chłopiec a proszę, jaki potulny. –Hiroś skarbie wstań proszę idziemy do domku. –Powiedziałam na ucho chłopczykowi potrząsając lekko jego ramieniem. Po trzeciej próbie chłopiec się obudził. Doktor szybko go zbadał i przekazał nam wypis. Okazało się, że jest już chwilę po siódmej, dlatego szybko się zebraliśmy po drodze kupiłam jakieś jedzenie dla Kasa.

Pod szkołą zapakowałam idealnie o godzinie siódmej pięćdziesiąt. Kluczykiem otworzyłam bagażnik, z którego Kastiel wyjął torbę. Ja natomiast wzięłam w ramiona synka. Razem podeszliśmy na miejsce zbiórki. Kastiel odszedł na chwilę by przekazać Frędzelkowi, że niestety ja nie mogę jechać. Ja natomiast udałam się do przyjaciół by ich pożegnać. Widziałam ten triumfalny uśmieszek na ustach blond żmii, lecz tak szybko jak się pojawił to tak samo zniknął gdyż Kas znalazł się za mną obejmując mnie w tali i całując w usta.

-Jesteś pewna? –Zapytał już chyba piąty raz tego dnia. –Mogę zostać... -Nie wytrzymałam i zamknęłam mu usta pocałunkiem.

-Kasi złotko ile razy mam ci powtarzać, że razem z Hiro sobie spokojnie poradzimy? –Zapytałam.

Gdy nikt nie widzi || Tom Pierwszy Przezwyciężyć BólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz