Rozdział dziesiąty

319 30 38
                                    

Rozdział Sprawdzony.

&&&&&&&&&&&&&&

Wszyscy entuzjastycznie rozmawiali przy naszym stoliku. Nataniel nadrabiał stracone lata z dziewczynami. Diana ochoczo planowała jakąś imprezę z resztą grupy. Tylko Kastiel cały czas mi się przypatrywał z zainteresowaniem. Ja natomiast pochłonięta byłam ostatnią rozmową z Zackiem.

-Yuzuki mamy poważny problem.

-No gadaj a nie. –Odpowiedziałam nieco zniecierpliwiona.

-Może lepiej usiądź skarbie. –Powiedział zatroskany. Wiedziałam, że coś jest nie tak.

Jego oczy wszystko zdradzały, choć może zawsze ma kamienny wyraz twarzy jak przekazuje niezbyt miłe informacje, to w jego przypadku powiedzenie, iż oczy są oknem duszy sprawdza się w stu procentach. W sumie do mnie też pasuje, ale tylko ci, co mnie dobrze znają wiedzą o tym. Z wielkim westchnięciem wypełniłam jego prośbę.

-Więc? –Zapytałam.

-Więc chodziotożetwójznienawidzonybratwraca. –Wypowiedział to na jednym tchu tak szybko, że nie byłam w stanie zrozumieć.

-Jeszcze raz tylko wolniej i spokojniej.

-Chodzi o to, że twój znienawidzony braciszek wraca mieszkać do Paryża. –Powiedział już spokojniej a mnie mowę odjęło.

Wraca.

Po tylu latach.

Tak po prostu tu wróci.

-To żart tak. Powiedz, że to pieprzony ŻART!!! –Wykrzyczałam załamana.

-Chciałbym, nawet nie wiesz jak bardzo.

-Uki... Yuzuki? –Z rozmyśleni wyrwał mnie głos Nataniela.

-Hmm?

-Dlaczego nie jesz? –Odezwała się Agata. –Coś się stało?

-Nam możesz powiedzieć? –Powiedziała Marika.

-Nic mi nie jest. Po prostu nie jestem głodna. –Odpowiedziałam.

-Dobra, czyli mam dzwonić po Zacka by wziął Masaru i liny. –Zaczął Nataniel. –Przywiążemy cię znowu do krzesła i będziemy karmić jak wcześniej trzymając cię w żelaznym uścisku. A potem nam wszystko wyśpiewasz, dlaczego znowu nie chcesz jeść. –Skończył swój wywód Nataniel. Zauważyłam, że wszyscy przy stoliku bacznie przysłuchują się naszej konwersacji a w szczególność czerwonowłosy półgłówek.

-Pragnę ci wspomnieć, że ostatnio ten plan nie wypalił. –Warknęłam.

-Ona ma racje. –Zaczęła Agata. –Ostatnio wyrwała się z więzów dwa razy a za trzecim wszystko w pomieszczeniu było uwalone łącznie z wami chłopcy.

-Nie nasza wina, że ma siłę trzech chłopów. –Żachnął się Nat. –Tak poważnie to, co się stało Yu?

-Nic naprawdę... -Przerwał mi pisk białowłosej dziewczyny o złocistych oczach. Styl ubioru ten sam, co moja kuzynka, czyli wiktoriański. Pasował jej szczerze mówiąc.

-Nie uwierzycie, jaka informacja!!! –Zaczęła krzyczeć.

-Dobra Roza opanuj się i mów. –Powiedziała rozbawiona Di.

-Słuchaj, jaki zespół na stałe zamieszka w Paryżu. –Powiedziała, na co ja się spięłam. –Aisu rozumiesz to AISU będzie MIESZKAĆ W PARYŻU!!! –Krzyczała zadowolona.

-Zaraz, zaraz Aisu przecież wokalistą Aisu jest Misumi to znaczy, że... O mój boże spotkam się w końcu z KUZYNEM!!! –Krzyczała zadowolona Diana.

Ja, Nataniel, Agata i Marika na wieść o tym, iż Aisu ma zamieszkać w Paryżu automatycznie się wzdrygnęliśmy. Dziewczyny znacząco spojrzały na chłopaka, po czym cała trójka objęła mnie ramionami.

-Yu, jakie to szczęście zobaczysz brata wiem, że nie możesz się doczekać. –Powiedziała rozradowana Diana.

-Skaczę z radość. –Powiedziałam sarkastycznie, czego Diana nie wyczuła, ale inni już tak.

-Yuzuki, jeśli chodzi o to... -Zaczął Nat. –WieszMitsumibędziemiałwykładyunaszwszkole. –Dokończył, po czym się spiął i skulił w sobie.

-Nataniel jeszcze raz tylko wolniej i wyraźniej. –Powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu w celu dodania otuchy. Wziął głęboki oddech i zaczął ponownie.

-Wiesz Mitsumi będzie miał wykłady u nas w szkole. Dyrektorka skontaktowała się z nim i o to poprosiła. –Powiedział dalej się kuląc. Zmurowało mnie po raz kolejny. –Yu?

-Wiedziałeś? Wiedziałeś od początku prawda? –Zapytałam zdenerwowana.

-Nie! Oczywiście, że nie!!! Gdybym wiedział powstrzymałbym ją! Yu naprawdę nie kłamię!

-Na pewno wiedziałeś! Jesteś pieprzonym gospodarzem do kurwy! Wiesz dobrze, że go nienawidzę to musiałeś go sprowadzić!!! –Wrzasnęłam wstając z miejsca i zrzucając tace z jedzeniem. Wszyscy patrzyli na mnie jak na jakąś kretynkę. –Jak mogłeś!!!

-Yuzuki ja naprawdę nie miałem z tym nic wspólnego!!! Uwierz mi błagam!!!

Krzyczał i błagał, lecz ja już nie słuchałam kierowałam się tylko w stronę wyjścia ze stołówki. Muszę się uspokoić zanim zrobię coś głupiego. Wyszłam szybkim krokiem z budynku, po czym dalej szybkim krokiem udałam się na parking. Nagle poczułam jak ktoś minie chwyta za nadgarstek, po czym obraca w swoją stronę.

-Kwiatuszku gdzie się wybierasz? –Zapytał Kastiel.

-Nie twoja zasrana sprawa. –Warknęłam groźnie.

-Nie tak ostro. –Powiedział. –To ja jadę z tobą.

-Nie.

-Tak.

-Nie.

-Tak.

-Jak chcesz. –Westchnęłam zrezygnowana. Zajmując miejsce kierowcy. Kastiel szybko zajął miejsce pasażera. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Cisze w samochodzie zagłuszało tylko radio. Leciała ciężka metalowa muzyka, ale nie zwracałam uwagi ani na muzykę ani na przepisy. Dosłownie po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.

-Cmentarz? –Zdziwił się Kas. Olałam go kompletnie udając się w dobrze mi znane miejsce.

Alejka trzynaście miejsce dwudzieste trzecie i dwudzieste czwarte. Gdy dotarliśmy przykucnęłam przy kamiennych płytach. Odetchnęłam głęboko. Czułam już łzy zbierające się pod powiekami. Otworzyłam moje szkarłatne oczy wypowiadając tak dobrze mi znane słowa, a tak bolesne.

-Witajcie mamo, tato i moje małe siostrzyczki. –Pierwsza łza popłynęła mi po policzku. –Wybaczcie, że odwiedzam was dopiero teraz. Powinnam to zrobić od razu po przeprowadzce, ale tyle się wydarzyło. Nie jest mi żal, że nie odwiedzam was kochani rodzice. Te słowa kieruje tylko do was siostrzyczki. Przychodzę tu tylko dla was. –Kolejne łzy mi płyną po policzkach. –Przepraszam! Tak strasznie was przepraszam gdybym nie była tak słaba. Teraz byście żyły! To moja wina! Moja i tylko moja! –Łzy płynęły mi już ciurkiem. –Wiecie nasz braciszek wraca. Myśli, że może tak po prostu tu wrócić po tym wszystkim. –Nie wytrzymałam padłam na kolana przed grobem sióstr. Płakałam nie hamując się. Nagle poczułam jak silne męskie ramiona otulają mnie od tyłu i szept przy uchu.

-To nie twoja wina. –Te słowa wystarczyły bym pękła jak bańka mydlana. Odwróciłam się w jego stronę wtulając się w tors chłopaka, płacząc jak nigdy przedtem. Czułam się po raz pierwszy od bardzo dawna bezpieczna w ramionach mężczyzny.



################      

Gdy nikt nie widzi || Tom Pierwszy Przezwyciężyć BólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz