Rozdział trzeci

460 32 27
                                    

Rozdział Sprawdzony 



        Lekcja historii minęła mi bardzo szybko. Mój rudy sąsiad z ławki cały czas próbował zwrócić na siebie moją uwagę. Powiem tak marnie mu szło. Chyba się zorientował i odpuścił, więc ostatnie dziesięć minut lekcji miałam względny spokój. Nie licząc morderczych spojrzeń rzucanych przez tą blondi z pierwszej ławki. Zauważyłam, iż Di rozmawiając z siwowłosym często się rumieniła. Hmm czyżby to ten cały Liander czy Lysander? Ciekawe.

Wreszcie dzwonek. Cała klasa wręcz rzuciła się w stronę wyjścia. Zaczekałam w spokoju aż wybiegną z klasy przepychając się w przejściu by być pierwszymi. Jakie to typowe. Wyszłam z klasy, lecz daleko nie zaszłam. Powodem tego była blondynka z pierwszej ławki, która popchnęła mnie na szafki. Eh, czego ta lala chce.

-Odwal się od mojego chłopaka! –Zaczęła krzyczeć, lecz przez jej piskliwy głosik wyszedł z tego okropny jazgot. Moje biedne uszy.

-Słuchaj młoda nie kumam, jaki masz do mnie problem. Po pierwsze nie mam zielonego pojęcia, kim jesteś a tym bardziej, kim jest twój chłoptaś. Po drugie, co mnie obchodzi jakiś frajer, z którym chodzisz mam lepsze rzeczy do roboty niż odbijanie cudzych chłopców. Po trzecie nie dziwie się gościowi, że cię już nie chce. Drobna rada popatrz w lustro zanim będziesz opuszczać dom i zwróć uwagę, w czym wychodzisz i jaką tapetę nakładasz. –Poklepałam ją po plecach i miałam już ruszać, lecz drogę zastawiły mi pieski tej całej blondynki a wyżej wspomniana złapała mnie za ramie odwracając w swoją stronę. Uniosła prawą dłoń w powietrze i już miała zamiar mnie uderzyć, z czego nie robiłam sobie nic. Przecież jak ona pierwsza mnie uderzy to będę mogła powiedzieć, że się broniłam. To, że złamie jej rączkę będzie wynikiem mojej samoobrony. Jednak uderzenie nie nastało. Jej uniesiona dłoń w powietrzu zatrzymała męska ręka odziana w skórzany rękaw kurtki. Spojrzałam zimnym wzrokiem na osobnika, do którego należała owa ręka i wydałam z siebie niezadowolony jęk.

-Amber masz zamiar uderzyć mojego kotka? –Zapytał ją rudy z lekkim uśmiechem, ale w jego oczach widać było złość.

-Kassi skarbie, co ty mówisz? –Odpowiedziała piskliwym głosem. Wspominałam, że uszy od tego bolą nie to teraz mówię.

-Po, co się wtrącasz rudy?!- Uniosłam się lekko wyprowadzona z równowagi.

-Tak mi dziękujesz? –Zapytał stając naprzeciwko mnie. Wokół nas zgromadził się całkiem niezły tłum gapiów. Czy ci ludzie nie mają nic do roboty?

-No słucham, po co? Sama bym sobie poradziła?

-Tak i skończyłabyś z czerwonym policzkiem.

-Ja bym skończyła z czerwonym policzkiem ona z pewnością gorzej!

-Co?!

-To, co słyszysz! Ona by zaczęła, więc mogłabym to zrobić w samoobronie! Przynajmniej by się nauczyła, iż rączki trzyma się przy sobie! –Wrzasnęłam totalnie wyprowadzona z równowagi. –A wy, na co się gapicie?! Przedstawienie skończone! –Ryknęłam, po czym udałam się w kierunku schodów. Byłam zła nie wściekła. Po co ta ruda mała się wtrąca sama bym sobie poradziła.

-Yu wszystko w porządku? –Zapytała Diana podchodząc do mnie.

-Tak młoda wszystko w porządku. –Odpowiedziałam spokojnym tonem głosu.

-Innych może i oszukasz, ale nie mnie. –Powiedziała karcącym tonem. –Choć tu. –Mówiąc to rozłożyła ramiona. I jak tu jej odmówić. Choć nie lubię się przytulać jej nie da się odmówić. Zamknęłyśmy się w swoich ramionach. Di zaczęła mnie uspokajająco gładzić po plecach. –Już spokojnie jestem z tobą i zawsze będę.

-Wiem to mała. –Tą cudowną chwilę przerwał nam nienawistny dzwonek. Eh ciekawe, co teraz.

-Choć mamy teraz w-f.

-Super dawno nie ćw... -Moja wypowiedzi została brutalnie przerwana.

-O nie zapomniałaś już. Nie możesz ćwiczyć jeszcze przez dwa tygodnie. –Pogroziła mi palcem wiedząc, że będę się chciała wykłócać. –Trzeba było nie jeździć jak wariatka.

-Eh, czyli ławka? –Zapytałam smutna. Lubiłam sport w szczególność boks a tu przez jeszcze dwa tygodnie mam grzać ławę no proszę!

-Tak. –Odpowiedziała mi wchodząc na sale gimnastyczną. –Usiądź na trybunach. –Wskazała na ciąg zielonych miejsc siedzących. Udałam się na najwyższe miejsce, na którym spoczęłam i przyglądałam się jak Di rozmawia z nauczycielem. Dość wysoki facet. Opalony i całkiem nieźle umięśnionym blondynem w niebieskiej koszulce i szarych dresowych spodniach. Nie wiedzieć, czemu z różą w ręku! Po co ona mu to ja nie wnikam. Siedziałam tak sama do puki ktoś nie dmuchnął mi w kark.

Ciekawe, komu życie niemiłe. Odwróciłam się w stronę osobnika, którym okazał się ten cały Kastiel czy jak mu tam było. Na jego ustach gościł jak zwykle zadziorny uśmieszek. Przewróciłam oczami i wróciłam do oglądania meczu siatkówki. Diana kochała ten sport. Na boisku nic jej nie zatrzyma.

-Czemu uciekłaś kotku? Nie dokończyliśmy rozmowy.

-Ja skończyłam. -Odpowiedziałam sucho. Wstałam z miejsca w celu oddalenia się na bezpieczną odległość, lecz rudy miał inny pomysł i pociągnął mnie za nadgarstek tak, że wylądowałam na jego kolanach a silne ramiona oplotły mnie w tali przyciskając do umięśnionego torsu chłopaka. -Możesz mi kurwa powiedzieć, co ty odpierdalasz!?

-Nie pozwoliłem ci odejść.

-Nie potrzebuje twojego pozwolenia. -Siedziałam do niego tyłem, ale byłam pewna, że się uśmiechał w ten swój irytujący sposób. Dalej trzymał mnie jedną ręką a drugą odgarną moje czerwone włosy. Poczułam jego oddech na szyi.

-Niestety, aby odejść ode mnie potrzebujesz mojej zgody skarbie. -Mówił to z ustami milimetry oddalone od mojej skóry. Przeszedł mnie nieprzyjemny znany mi już dreszcz. Wspomnienia zaczęły napływać ze zdwojoną siłą. Znowu wydarzenia z pierwszego incydentu z przed sześciu lat zaczęły napływać do mego umysłu. Gdy jego usta dotknęły mojej skóry wzdrygnęłam się kolejne dreszcze przeszły przez moje ciało, gdy się zassał tworząc mocną malinkę, lecz ja nie reagowałam zastygłam. Wspomnienia napływały ze zdwojoną siłą, przez co nie byłam w stanie się ruszyć, nie kontaktowałam na nowo przeżywałam tą traumę. Kastiel się tym nie przejmował obrócił mnie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach okrakiem przodem do niego. Zrobił mi jeszcze jedną malinkę na obojczyku. -Skarbie widzę, że ci się podoba. -Wymruczał w moją szyję.

Po moim policzku popłynęła jedna samotna łza, wzrok stał się pusty. Nie płakałam od pogrzebu sióstr. Diana spojrzała w naszą stronę zauważyła, iż siedzę na jego kolanach nieruchomo. Zaniepokoiła się tym i zeszła z boiska udają się w naszym kierunku.

-Yu wszystko w porządku? -Jej głos wybudził mnie z transu. Spojrzałam na Kastiela, który w tym momencie podniósł wzrok. Jego spojrzenie skrzyżowało się z tym moim. Zobaczyłam mały szok na jego twarzy pewnie spowodowany łzą na moim policzku. Spojrzałam mu w oczy pustym wzrokiem. Moja ręka samoistnie uniosła się w górę, po chwili na sali było słychać głośne plaśnięcie. Siła mojego ciosu odrzuciła jego głowę do tyłu. Szybko wstałam z jego kolan i wypranym z emocji głosem rzekłam.

-Nigdy więcej nie masz prawa się do mnie zbliżać a tym bardziej dotykać nie dostałeś pozwolenia na to, co zrobiłeś ciulu. 

Gdy nikt nie widzi || Tom Pierwszy Przezwyciężyć BólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz