* 44 *

2.3K 205 330
                                    

Remus zasnął o wiele szybciej niż zamierzał. Chciał słuchać swojego "kochanka" ile się tylko dało ale widocznie sam był nie mniej wyczerpany samymi emocjami. Black odłożył na bok gitarę, roztarł obolałe odwykłe od gry palce i sięgnął po kołdrę by okryć nią swojego mężczyznę. Gdy tylko to zrobił przytulił się od jego pleców i objął go ciasno wtulając twarz w jego włosy. Przez małą chwilę myślał że serce wyskoczy mu z piersi. Przez te dziesięć lat taka prosta chwila wydawała się tylko marzeniem ściętej głowy, fantazją nie do zrealizowania. Teraz mógł spokojnie go przytulić, poczuć jego oddech i bicie serca. To było jak narkotyk którego nie potrafił sobie odmówić. 

Teraz w świetle pozostawionego światełka Lumosa widział wyraźne swój podpis na jego ciele. Konstelacja Wielkiego Psa nic się nie zmieniła. Nadal zdobiła bark Lunatyka idealnie wpasowując się w całe niebo na jego ciele. Pocałował każdy większy pieg który symbolizował gwiazdę. Remus lekko się poruszył i wydał z siebie zadowolony pomruk. Czy tak wyglądało właśnie szczęście? Dla niego w każdym calu. Wyglądało, pachniało i brzmiało jak Remus. W łóżeczku obok było jeszcze jedno małe szczęście które akurat musiało się zacząć wiercić w swoim posłaniu i cichutko marudzić. 

Syriusz instynktownie wstał z łóżka wcześniej całując narzeczonego w szczękę, podszedł do łóżeczka. 

- Coś się stało? - zapytał cicho i wziął go automatycznie na ręce gdy ten tylko wyciągnął ku niemu rączki. Łapa nie miał tak wiele siły wiec od razu musiał usiąść z dzieckiem by przypadkiem nie wyślizgnął mu się z rąk. - Nie możesz spać? - zapytał sprawdzając czy ten przypadkowo nie ma mokro. Dziecko wtuliło się w niego ufnie łapiąc go za włosy. Nim się obejrzał maluch już spał. Pocałował go we włoski które nadal były czarne jak jego własne. 

Spojrzał na Remusa który zwinął się w kłębek jak to miał zwykle w zwyczaju, rozczuliło go to że pewne rzeczy pozostawały bez żadnych zmian. Te najlepsze szczególnie. 

Cały ten pokój... Lily miała racje. Nic nie było tknięte, nawet przez czas. Gdy tu wszedł po tym całym czasie nadal pachniało Remusem, nadal Pachniało nimi. Pachniało też krwią czego nie potrafił zrozumieć a Lily zapytana o to, uciekła szybko. Ana nie potrafiła odpowiedzieć na jego pytanie, to był w stanie pojąć bo ona była za mała by pamiętać niektóre rzeczy. Zapach był jednak na tyle intensywny że był świadom ze krwi musiało być mnóstwo. Czy Remus chciał sobie zrobić krzywdę? Czy stało się tu coś gorszego? Nie zapomniał i nie uszło jego uwadze to jak Remus wspominał ze coś jeszcze umarło, chociaż nie coś, z kontekstu wynikało że jakieś dziecko... Nie chciał na razie o to pytać. Teraz chciał sprawić by oboje poczuli się bezpiecznie, chciał spróbować na nowo zbudować fundamenty na jakich odbudują swój związek. Na razie szło niezwykle dobrze, chociaż wolał tego nie przyznawać na głos by nie zapeszyć. Na trudne pytania przyjdzie czas gdy rozwiążą inne problemy. 

Ich największym aktualnie była Nimfadora. Nie było tak ze nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Znał ją jako niezwykle przyjazną kochaną dziewczynkę, córkę jego kuzynki, zastępczej samozwańczej matki i przyjaciółki w jednym. Nie chciał jej krzywdzić... Wierzył jednak przyjaciołom, wierzył Remusowi. Zdawał sobie sprawę że ta dziewczyna jest niezwykle niestabilna. Ze mało interesuje ją jej własne dziecko, że traktuje tego aniołeczka jak przedmiot szantażu na Remusie by ten zgodził się być jej mężem. Co teraz mogło się dość silnie pogłębić. 

Nie chciał z nią walczyć. Zdawał sobie sprawę ze jej w pierwszej kolejności będzie potrzebna pomoc, uświadomienie jej że trzymanie kogoś przy sobie w ten sposób nie przyniesie jej ani szczęścia ani też spokoju. Ze krzywdzi tym Remusa, siebie i przede wszystkim własnego synka. 

Zdawał sobie w pełni sprawę ze gdy tylko Dora się ocknie spod wpływu Any z całą pewnością wpadnie w szał. Szał przed którym trzeba będzie się ochronić. 

Gdy płoną kwiaty [WOLFSTAR (Syriusz x Remus) - Harry Potter - AU]Where stories live. Discover now