* 43 *

2.3K 217 198
                                    

Przeprowadzka przebiegła niezwykle planowo. Panowie przenieśli się do swojej dawnej sypialni gdy tylko emocje odrobinkę opadły a Ted został nakarmiony. Syriusz nie miał wyjścia, ciągle trzymał chłopca w swoich ramionach bo ten wczepiał się w niego usilnie. To dało Remusowi czas na rozłożenie rzeczy. Najważniejsze było łóżeczko dla chłopca chociaż było mało prawdopodobnym że dziecko puści ich tej nocy. Zresztą... Remus obawiał się jej bardzo. 

Syriusz wrócił. Upewniał go ciągle że nadal go kocha, że nigdy nie przestał i że ma nie być śmieszny z tą zdradą. Przecież do takiej nigdy nie doszło, ani ciałem ani tym bardziej myślą i sercem. Remu nie potrafił przestać wierzyć w swoje szczęście. I przez to właśnie bał się momentu w którym opadną emocje, gdy zostaną zupełnie sami, chwili w której naprawdę okaże się czy nadal są ze sobą. Czy te dziesięć lat rozłąki nie rozwiało szczenięcej namiętności jaka towarzyszyła im wtedy? Teraz byli zmęczonymi, dojrzałymi mężczyznami którzy powinni zająć się powrotem do stabilności psychicznej. Bez dwóch zdań byli wrakami w tej kwestii. 

Bał się jeszcze jednego. Zasnąć. Czy po przebudzeniu ten cały dzisiejszy dzień nie okaże się po prostu snem? Snem który będzie ostatnim gwoździem do jego trumny? Czy wtedy tak jak już wiele razy nie spróbuje zasnąć na stałe? Cała buteleczka lekarstwa od Pani Perenelli powinna wystarczyć, w razie czego miał jeszcze jedną w zapasie... To powinno załatwić sprawę po cichu i bez boleśnie. 

Zamknął oczy zaciskając palce na łóżeczku synka, bał się... tak bardzo się bał. Za nim na łóżku mogła siedzieć tylko senna mara, duch mężczyzny którego kochał nie tylko jako mężczyznę ale też jako kogoś kto był jego naturalnym partnerem. Upiór który zaprowadzi go aż do zatracenia i zrzuci prosto do piekła tam gdzie według mugoli było jego miejsce. 

Wtedy poczuł jak wokoło jego pasa zaplatają się czyjeś ramiona. Jak czyjaś twarz wciska się w jego szyje. Jak uścisk chociaż niezbyt mocny przybiera na sile a usta składają lekki pocałunek na jego szyi. Znieruchomiał na to uczucie, zacisnął palce jeszcze mocniej na drewnie aż zatrzeszczało, gdy jego senna mara bo to ona musiała mu to robić wsunęła palce pod jego sweter. Przesunęła chłodnymi chudymi palcami po jego równie wychudzonym brzuchu, linii spodni. 

- Remi... - usłyszał cichy szept który wprawił go w silny dreszcz - Boisz się? - zapytała mara całując go w płatek ucha. - Ja... Ja też się boję. - powiedziała łagodnie - Bardzo. 

Remus obrócił się przodem do twojej mary nie wyrywając się jednak z tych objęć. Otworzył powoli oczy i odnalazł zagubione spojrzenie Syriusza. Było w nim tyle strachu, było w nim tyle nadziei, był też głód ale tego w pierwszej chwili nie dostrzegł. 

- Boje się że Ciebie jednak nie ma. - powiedział w końcu samemu układając palce na jego twarzy  - Ze zasnę a Ciebie nie będzie obok. Ze jesteś tylko duchem który opuści mnie o świcie. Siri... Jeśli jesteś duchem i masz chociaż odrobinę swojej woli błagam wracaj co noc... - wydukał i sapnął cicho czując jak palce dawnego narzeczonego ściskają jego biodra. 

- Czy duch potrafił by zrobić to? - zapytał cicho skradając mu jeden głęboki ale krótki pocałunek, za to pełen pasji i szczerej potrzeby.

- Możesz być snem. - powiedział Remus gdy ten się od niego oderwał, uciekł od kolejnego pocałunku. - Możesz być moja kolejną wizja narkotyczną. - dodał czując jak ten przeniósł usta na jego szyję, miał ochotę krzyczeć ze szczęścia i strachu. 

- Remusie - mruknął cicho zatrzymując się tuż przy jego grdyce - Żyje. A jeśli nie to oznacza ze trafiłem do nieba i tak już może zostać. - szeptał w jego skórę - Nie bój się zasnąć. Sam Cię ukołyszę do snu. Obudzisz się przy mnie...  Nie dopuszczę byś kiedykolwiek jeszcze musiał się beze mnie budzić i zasypiać. 

Gdy płoną kwiaty [WOLFSTAR (Syriusz x Remus) - Harry Potter - AU]Where stories live. Discover now