* 32 *

2K 225 544
                                    

Miała tylko kilka chwil na zebranie myśli. To był on. Bez dwóch zdań. Nie mogła nie poznać tej ciepłej stali oczu, tych rys nadal tych samych ale tak bardzo zniszczonych przez ten czas i widocznie niewolę. Wyglądał jak kloszard, wychudły chory kloszard na granicy śmierci z wycieńczenia. Miał na sobie jedynie jakiś stary płaszcz i coś co pewnie było spodniami. Pod tym widziała zniszczone ciało. Blade, poranione, nie gojące się pewnie od długiego czasu rany. Widziała też tatuaże... zauważyła też jeden, bardzo znaczący który wprawił ja wręcz o mdłości.

Jako dziecko uwielbiała go całym sercem, był najlepszym starszym braciszkiem jakiego mogła kiedykolwiek mieć. Potem Tata zginął. Wyjechały z matką. Nowy facet matki się nią zajął żeby ona mogła iść na misje... Wrócić do Londynu i tam również zginąć. Była stanowczo za mała żeby uciec od ojczyma który nie traktował jej zbyt dobrze... Dopiero kilka lat temu po niesamowicie nieudanym związku przedostała się na stary kontynent. Znalazła swój stary dom. Zyskała tu dobrych przyjaciół, co ważniejsze mężczyznę którego kochała do szaleństwa. Takiego który jej nie skrzywdzi jak poprzedni... Zaopiekował się nią. Stał się jej mężem, najlepszym przyjacielem. Ojcem dla dziecka. 

Teraz pojawił się on, osoba która miała już więcej się nie pojawić bo przecież była martwa! Osoba która mogła wywrócić jej życie do góry nogami zabierając jej to co kocha... 

Podniosła się zabierając różdżkę z ziemi.  Oświetliła postać kolejny raz dokładniej, ten ukrywał wzrok przed światłem, co było zrozumiałe pewnie wiele czasu spędził w całkowitych ciemnościach. Mężczyzna wbijał się w stalowe pręty swojej klatki uciekając instynktownie. 

- Powinieneś nie żyć. - powiedziała cichym szeptem. - Powinieneś nie żyć... - powtórzyła.

Przekalkulowała wszystko w głowie. Wszyscy myśleli że On nie żyje. Wszyscy już się w miarę możliwości z tym fantem pogodzili. Nikt go już nie potrzebował wśród żywych. Nikt nie musiał też wiedzieć że on tu się nagle znalazł. Ze żyje. Mogła go zostawić, nim przyjdą po resztę zwłok pewnie umrze ale jednak potem go znajdą... Rany tych ludzi a w szczególności jej męża się na nowo otworzą. Będą znów krwawić tak długo. Jej małżeństwo się i tak rozpadnie bo jej mąż oszaleje z rozpaczy. Mogła go zabić. Naprawdę mogła, nie wiedziała czy jednak ma tyle czasu by zniszczyć te zwłoki na tyle by nikt, absolutnie nikt go nie poznał. Znała kilka takich zaklęć. Mogło się udać... Tak! to się na pewno uda! 

Uśmiechnęła się pod nosem i wymierzyła w Wuja różdżką. 

- Wybacz. Robię to dla dobra mojej rodziny. - szepnęła - Witaj i żegnaj Wujku Syriuszu. - dodała.

- Dora! Dora! - usłyszała coraz bardziej zbliżający się ku niej głos. 

- Kurwa! - nie miała szans żeby zdążyć, cały plan szlak trafił. 

- Dora! - usłyszała już bardzo blisko siebie. - Cholera jasna dziewczyno odzywaj się jak Cię wołam! Myślałem że coś Ci się stało!

Gdy był już tak blisko ze wiedziała że ją widzi musiała odstawić jakiś teatrzyk więc wydała z siebie krzyk. 

- James! James! Chodź tutaj szybko na Merlina! Patrz! Pomóż! 

- Ktoś żywy?! - podbiegł przyświecając sobie. 

Zamilkł jakby jakieś zaklęcie zabrało mu głos i dusze. Nie mógł oderwać spojrzenia od tych stalowych oczu które patrzyły na niego jakby błagały o śmierć, jak wygłodniałe dzikie ranne i chore zwierze. Jego oczy... Jego Przyjaciela, Brata, najwierniejszego druha! Czuł jak jego własne serce przestaje bić. Siri... Siri! 

Nie wyłapał momentu gdy otworzył klatkę na wpół siłą na wpół magią. Nie potrafił wyłapać chwili kiedy rzucił się do klatki by wyciągnąć go z niej. Był taki lekki. Jak piórko... Nic praktycznie nie ważył. 

Gdy płoną kwiaty [WOLFSTAR (Syriusz x Remus) - Harry Potter - AU]Where stories live. Discover now