* 27 *

2.2K 232 466
                                    

Żołnierze Grindelwalda byli doskonałymi cichymi zabójcami. Co prawda przez dzisiejsze rozkazy nie nieśli śmierci z każdym swoim krokiem. Potrafili sprawić jednak ze dziesiątki wrogów nagle znikało by pojawić się w oddalonym miejscu gdzie już rozbrojeni czekali na kasacje pamięci. Tylko głupiec stwierdził by że bez nich bitwa zakończyła by się szybko z korzyścią na stronę broniących szkoły, wróg był przygotowany, miał znaczną przewagę i wydawało by się ze może być już po wszystkim. Że ten ostatni bastion padnie. Wszyscy zginą.

Odgłosy walk powoli cichły chociaż w niektórych miejscach nadal ginęły obie strony i nie wyglądało na to żeby którakolwiek dawała za wygraną. Szczególnie jednostki broniące walczyły bez cienia woli dezercji. W końcu od nich zależał los dzieci.

W miejsce w którym walczyli Syriusz z Jamsem przeniosło się dwóch mężczyzn, tych samych którzy zostali wysłani na pomoc po telefonie Pottera. Mieli zakończyć to co zaczęła dwójka młodszych czarodziejów. Wiedzieli ze za ścianą znajdowało się ukryte pomieszczenie z dziećmi. Ich młodsi koledzy po fachu jeśli mogli tak nazwać Łapę i Rogacza pewnie nie zdawali sobie z tego sprawy gdy walczyli o własne życia odpierając atak około dziesiątki Śmierciożerców.

James był poważnie ranny ale ignorował prośby przyjaciela by się schronił. Dopiero pojawienie się posiłków skłoniło Jamesa do odstąpienia. Ci w jednej chwili rozbroili napastników, tylko jeden zdołał się wywinąć ich blokadzie i usiłował zaatakować, został jednak zabity przez wyższego zamaskowanego mężczyznę gdy ten pojawił się za Syriuszem z nożem w dłoni.

- Na Merlina co do kurwy?! - mruknął zaskoczony spadającym obok niego trupem który wlepiał w niego martwe już spojrzenie - Nóż?

- Przygotowali się na wiele scenariuszy. - powiedział ten sam mężczyzna który małą chwilę temu wyratował go z nie lada opresji. Kolejny raz jego głos zdał się Syriuszowi niezwykle znajomy. Wiedział, po prostu wiedział że kiedyś już go słyszał, nie wzbudzało to też jakiś złych emocji. Nawet przyjemnie go uspokajało.

Chciał o to zapytać ale nie było na to czasu. Znów cały jego umysł skierował się ku rodzinie przyjaciela i Remusowi. Złapał przyszywanego brata w pasie i pomógł mu wstać.

- Musimy iść do dowódcy. Powiedzieć kto zdradził. - powiedział James nie chcąc być nawet przez chwilę przytrzymanym, szybko się wyrwał chociaż krwawił mocno z boku. - O tym że porwali Lily i Remusa...

- Ja pójdę. Ty musisz odpocząć. - westchnął Syriusz. - Znajdź Harrego. Lily nie zostawiła by go z byle kim. - przypomniał mu. - Zostań z nim a ja ich sprowadzę. - złapał go kolejny raz bo ten osunął się po ścianie.

- Nie zostanę. Harry jest bezpieczny, czuje barierę jaką narzuciła na niego Lily - uśmiechnął się lekko Potter - Jest chroniony lepiej niż niejedna forteca. Muszę ją znaleźć...

- Syriusz ma rację. Powinieneś udać się do bezpiecznego miejsca. - powiedział jeden z zamaskowanych mężczyzn - Danielu? Proszę idź do naszego Pana, odprowadź rannego do opieki.

- Nie. Ja sobie poradzę. - James wyciągnął różdżkę i przyłożył ją do rany na brzuchu, w jednej chwili mimo że krzyknął z bólu zasklepił to miejsca. Nie dał się zatrzymać. - Już... już nie krwawi. - powiedział z uśmiechem i wyprostował się.

- Danielu - skinął na drugiego - Idź do Pana sam. Przekaż im wieści ze ta części jest oczyszczona. Dumbledore jest pewnie przy naszym Panu - zwrócił się do młodszych czarodziejów - Możecie zawierzyć swoje relacje jemu. On to przekaże całą sprawę.

Syriusz nie miał pojęcia czy powinien im zaufać, Dowódca ufał. To powinien być pewnik. Spojrzał na brata który udawał jawnie że nic go już nie boli i może walczyć. Ten skinął głową widocznie samemu nie widząc już innego wyjścia. Stracili by za wiele czasu na składanie raportu.

Gdy płoną kwiaty [WOLFSTAR (Syriusz x Remus) - Harry Potter - AU]Where stories live. Discover now