* 2 *

6.5K 485 813
                                    


- Spokojnie... już wszystko dobrze. - powiedziała troskliwie dziewczyna sama przecierając oczy od łez chcąc uspokoić drżącego mężczyznę.

- Gdzie? Gdzie ja jestem...?! - chłopak szybko łapał oddech i chciał się podnosić chociaż czuł że całe ciało ma niemal sparaliżowane, nie wiedział czym, strachem, bólem czy po prostu już siedzi a tego nie czuje.

- Och chłopaku. - przytrzymała go za ramiona chociaż jej samej zrobiło się słabo, złapała się za zaokrąglony brzuch i usiadła na fotelu przy łóżku. - Jesteś w bezpiecznym miejscu, już nic Ci nie grozi. Nie ruszaj się bo rany Ci się otworzą. - poprosiła uśmiechając się jednak cierpliwie. - Musisz odpoczywać, to rozkaz. - zaśmiała się.

Ten dopiero teraz tak naprawdę zaczął widzieć. Zamrugał kilka razy, pierwszym co zobaczył to, to jak gładzi się po brzuchu w nerwowym geście. Bez wątpienia była w zaawansowanej ciąży.

- Prze...Przepraszam! Zrobiłem Ci krzywdę?! - teraz już naprawdę usiadł, zaraz jednak poczuł jak ogromny to był błąd, zawirowało mu w głowie a w ustach poczuł smak krwi.

- Mówiłam żebyś się nie zrywał. - jęknęła - Faceci... kładź się i to już! - aż potarła skronie. - Ach... - zaraz się uśmiechnęła domyślając się ze ten zauważył. - Nie martw się. Moje maleństwo jest po prostu bardzo ruchliwe i robi się mu coraz bardziej ciasno. Myślę ze z tydzień i będzie na świecie. - dodała. - Właśnie. Bo nie zdążyłam się przedstawić. Lily Potter, Oficer Zakonu Feniksa. Jesteś w naszej siedzibie głównej w ruinach dawnego Hogwartu.

- Ho...Hogwart? Zakon Feniksa? - opadł na poduszkę i za chwilę wszystko zaczęło do niego wracać, zasłonił sobie twarz dłońmi - Na Merlina... Co, co z nimi?! - znów chciał się zerwać ale powstrzymała go magia.

Lily wycelowała w niego różdżką i pokręciła głową. Zablokowała mu ruchy.

- Nawet się nie waż. I nie patrz tak na mnie sam mnie do tego zmuszasz. - uśmiechnęła się ciepło chcąc mu pokazać ze nie ma złych intencji. - Chłopaki mają się dobrze. Syriusz siedział przy tobie cała noc chociaż też powinien podać się leczeniu. Z nim niestety nigdy nie ma dyskusji. Dopiero nad ranem mój maż James, to znaczy ten brunet w okularach zmusił go siłą, jedyna osoba która potrafi na niego wpłynąć. - westchnęła - W każdym razie sam spałeś niemal dwie doby. Bardzo mocno oberwałeś, baliśmy się ze się już nie wybudzisz. - sięgnęła dłonią do jego czoła i pogładziła go po nim z matczyną troską. - Cieszymy się ze jednak jesteś z nami.

Nie mógł się nie uśmiechnąć. Była tak miła, taka dobra, nie pamiętał by ktoś był dla niego taki kochany. Przełkną ślinę i dopiero też wtedy poczuł jak okropnie boli go gardło. Jęknął na to a po twarzy pociekły mu łzy.

- No tak. Jestem w ogóle w szoku ze możesz mówić. - dodała - Gilotyna uderzyła Cię bardzo mocno, masz trochę naciętą skórę. Cudem też nie złamała Ci karku, myślimy że to pewne ciągłe efekty po pełni. W dniu egzekucji byłeś ledwie kilka godzin po niej. Musiałeś mieć mocniejsze kości. Gdyby James nie stępił ostrza zaklęciem i ty i Siri stracilibyście głowy. - wzdrygnęła się. - Pamiętasz to?

- Tak... - zgodził się odtwarzając sobie w głowie co się wtedy działo. - Nie pamiętałem tylko jak stamtąd uciekliśmy.

Poprowadzili go na egzekucje. Nigdy wcześniej się tak nie bał. Każda pełnia była straszna ale to...? To było najgorsze co przeżył w życiu. Jednak do chwili, w momencie kiedy zobaczył tego mężczyznę który stał tak bardzo dumnie przed katem poczuł się bezpiecznie. Jego spojrzenie było jak stalowy miecz na tych złych ludzi. Było jednak tak bardzo ciepłe, tym cieplejsze gdy ich spojrzenia się spotkały. Widział ze się boi, widział też jednak ze nie bał się o siebie. Czuł jak w jego własnym wnętrzu rozpala się ogień. Nie rozumiał go a jednak cieszył się ze się pojawił. Wiele razy sam sobie życzył śmierci za to czym jest, teraz chciał jednak przeżyć.

Gdy płoną kwiaty [WOLFSTAR (Syriusz x Remus) - Harry Potter - AU]Where stories live. Discover now