20

452 55 13
                                    

🧜‍♂️Jimin🧜‍♂️

Dlaczego właściwie wyszedłem z domu? Jungkook i Tae są przyjaciółmi, nie od dziś to wiem, jednak mimo to widząc ich razem tak spokojnie leżących, coś pchneło mnie w stronę drzwi.

Okropne i kujące uczucie przeszywało mnie, nie dając spokojnie odetchnąć. Szedłem po prostu przed siebie, gdziekolwiek, byle by uspokoić nagłą złość. Na przystanku niedaleko Guka domu akurat zatrzymał się autobus, nie patrząc gdzie jedzie, wskoczyłem do środka i zająłem miejsce, koło starszej pani. Kołysałem się wraz z ruchami autobusu na każdym zakręcie czy na dziurach na nie najlepszych odcinkach drogi, tkwiąc pogrążony we własnych myślach. Burze rozgrywającą się w mojej głowie przerwała siedząca obok kobieta zadając pytanie.

- Kłótnia?- zgadła, patrząc na mnie z troską.

- Tak jakby... nie, właściwie nie do końca. - westchnąłem bo sam nie wiem co to było. - wyszedłem przewietrzyć się.

- Hmm w takim razie nie jedź za daleko, napewno będą się o ciebie martwić.- autobus zatrzymał się a kobieta przeprosiła mnie i wysiadła.

- Martwić?- powtórzyłem odchylając głowę do tyłu. Miała na myśli to samo gdy Yoongi, pierwszy raz dowiedział się o Jungkooku? Nie ufał mu a nawet, nie chcia żeby miał ze mną jakikolwiek związku? - Jimin jesteś idiotą.

Sięgnąłem do kieszeni po telefon by wysłać wiadomość do młodszego, jednak ani w lewej, ani w prawej nie było nic oprócz portfela i kluczyków do samochodu... musiał zostać na szafce. Wyszedłem od razu po zajrzeniu do salonu nie myśląc co zabieram, a czego nie. Oprócz komórki oczywiście nie wziąłem żadnej kurtki, całe szczęście na zewnątrz nie było dziś chłodno, bo mógłbym złapać przeziębienie.

Za oknem przywitał mnie znajomy widok, nie zwróciłem uwagi na to gdzie wsiadam ale widać na lepszy autobus trafić nie mogłem. Była to linia która przystanek końcowy miała na wybrzeżu, nad które lubiłem przyjeżdżać podczas pełni księżyca.

Cierpliwie czekałem na ostatni przystanek, autobus nie zatrzymywał sie bezpośrednio nad wodą, trzeba było doliczyć krótki spacer przez niewielkie miasteczko. Pierwszy raz miałem okazję przyjrzeć mu się na spokojnie, zwykle śmigam przez nie samochodem nie patrząc co mijam. A było ono nawet urokliwe, wąskie uliczki wyłożone kocimi łbami, domy białe lub utrzymywane w jasnych kolorach, dzieci w najlepsze grające w klasy. Czuć było bijący spokój, który teraz potrzebowałem. Dotknąłem klatki, która całe szczęście już nie bolała, liczyłem, że tamto kłócie nie było skutkiem tego, że jestem syrenem, już wystarczająco problemów mam gdy jestem chory.

Leniwym krokiem doszedłem do niewielkiego pomostu na którego barierce, oparłem się i wsłuchałem w dźwięk fal, przedzierany krzykami mew. Czy kiedykolwiek wrócę jeszcze na dno morza, czy to ma właściwie jeszcze sens? Tam nie mam telewizji czy hamburgerow.
Nie mam pojęcia ile właściwie podpierałem most ale z zamyślenia wyrwała mnie obca ręką na ramieniu. Nie spodziewając się nikogo, piszcząc przerażony odskoczyłem.

- Jimin to ja! Uważaj. - brunet chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie nim zdążyłem wylądować na ziemi. Zamknął szczelnie w swoim uścisku i ani myślał puścić

-Jungkook...-szepnąłem

- Jeszcze chwilkę- uśmiechnąłem się pod nosem, bo stanie w jego objęciach było całkiem przyjemne, jednak nie mogłem pozwolić by trwało to za długo, bo czułem jakby serducho miało mi zaraz wyskoczyć. Znów coś nie tak było z moją klatką piersiową, choć w przeciwieństwie do wcześniej, teraz nie było aż tak irytujące. W końcu Kook odsunął się odemnie a krzyżując nasze spojrzenia, poczułem się zażenowany.

my Mermaid story || p.jm x j.jkWhere stories live. Discover now