Rozdział 20

192 12 2
                                    

Te pięć godzin jazdy minęło nam przyjemnie. Wendy obudziła się godzinę przed końcem jazdy i rozmawiała ze mną i Carlą przez resztę drogi. Kiedy tylko usłyszałam komunikat, że za pięć minut będziemy na miejscu, pogoniłam wszystkich by wzięli swoje bagaże. Chcę być już na miejscu! Wendy znowu chciała mnie uspokoić, ale teraz nic jej w tym nie pomoże. Kocham to miasto, i chce jej pokazać czemu.

- Chodźcie, pociąg się już zatrzymał! - Praktycznie krzyknęłam.

- Już idziemy, Lucy-san. Naprawdę to miasto warte jest tyle krzyku? - Zapytała kotka.

- Naprawdę! Jest przepiękne! I tyle razy mówiłam ci już, byś nie mówiła na mnie Lucy-san. Możesz mówić mi po prostu Lucy. Zwłaszcza, że mieszkacie ze mną.

- Dobrze. Przestanę cię tak nazywać... Jesteś jeszcze bardziej uparta niż my.

- Wspaniale! A teraz chodźcie! 

Pociągnęłam je na zewnątrz. Tam naszym oczom ukazało się piękne miejsce. Wszędzie stały domki. Nie były one małe, ale średniej wielkości.Za to największe wrażenie sprawiały wielkie i różnokolorowe kwiaty hortensji. Każdy kąt był ozdobiony ich płatkami. Nie było parapetu, latarni czy ogródka bez tego kwiatu. Właśnie dlatego to miejsce było takie piękne. To od nich uzyskało swoją nazwę. To miejsce było niesamowite.

- Tu jest pięknie... - Zachwyciła się Wendy - Już nie dziwię się, czemu tak się spieszyłaś, by się tu dostać. Ten widok zapiera dech w piersi.

- Tak, to jest niesamowite. - Poparła ją Carla

- Obiecuję wam, że po misji oprowadzę was po mieście. A teraz musimy pójść do dziewczyny, która wysłała nam misję. - Pogoniłam je.

-  Do czego ci się spieszy tym razem? Myślałam, że chciałaś zobaczyć to miasto, a teraz mnie ciągniesz by wykonać misję. Coś mi tu nie do końca pasuje. - Carla stała się podejrzliwa, a ja miałam ochotę się śmiać

- Dowiesz się, kiedy dotrzemy do lokalnego schroniska - Rzekłam tajemniczo.

Dziewczyny, widząc, że nie wydobędą ze mnie nic więcej, zamilkły i ruszyły za mną. Na szczęście schronienie dla zwierzaków było blisko stacji kolejowej. Dotarliśmy tam po około pięciu minutach spokojnego spaceru. Naszym oczom ukazał się duży budynek koloru kremowego. Za nim było wielkie pole po którym przechadzały się spokojnie różne zwierzęta. Było ich bardzo dużo. Wśród nich dało się dostrzec wiele dzikich zwierząt, które powinny mieszkać w lesie. Aż za wiele. To muszą być zwierzęta, które uciekły ze swojego domu.

Widząc, że dziewczyny nie wykonują żadnego ruchu tylko gapią się na budynek, popchnęłam je delikatnie w stronę wejścia. Ten ruch jakby wyrwał je z transu. Spojrzały na mnie i bez słowa weszły do budynku, a ja jeszcze przez chwilę pozostałam w cieniu.

- Witaj! Przybyłaś tu może, by zaopiekować się zwierzątkiem? - Przywitała się od progu dziewczyna w moim wieku - A może chcesz tylko akcesoria dla tego przeuroczego kotka? - Dodała zauważając Carlę

- Nie, dziękuję. Nic nie potrzebuję - Odpowiedział obiekt zainteresowania

- Och! Przepraszam! Nie chciałam się urazić, urocza exceedko. A więc co was sprowadza do naszego schroniska?

- Ja je sprowadzam - Rzekłam, wyłaniając się z cienia

- Miło wiedzieć... Czekaj... Lucy?! To naprawdę ty?! - Krzyknęła zdziwiona

-Nie, jestem tylko jej duchem, który po śmierci przyszedł cię postraszyć - Odpowiedziałam sarkastycznie - Oczywiście, że to ja, Isil! Nie poznajesz dawnej przyjaciółki?! Czuję się urażona.

Fairy Tail udoskonalona mocOn viuen les histories. Descobreix ara