Message for you

189 12 1
                                    

Gdy otworzyłam oczy, poczułam dziwne uczucie pustki. Wszystkie moje zmartwienia odeszły na bok. Przestały mieć dla mnie znaczenie. Nie pamiętałam, co się zdarzyło. Wiedziałam jednak, że czegoś bardzo mi brakowało.

Spojrzałam się na Seta, który leżał obok mnie. Bóg spał z lekko rozchylonymi ustami. Nie przypominałam sobie, żeby położył się obok mnie. A tym bardziej, że razem spaliśmy. Coś mi tu nie pasowało.

Żal było mi go budzić, więc podparłam się na łokciu i obserwowałam Seta. Teraz, gdy spał, nie wydawał się wcale groźny. Zastanawiało mnie, kim naprawdę był. Słyszałam o nim wiele, ale czy cokolwiek z tych opowieści było prawdą? Na pewno istniał jakiś powód, dlaczego Set był zły. Przecież człowiek nie rodzi się z nienawiścią.

Dopiero teraz mogłam dokładnie mu się przyjrzeć. Zdziwiłam się, że na piersi Seta znajdowały się dwie podłużne blizny. Wydawało się, jakby ktoś go skrzywdził. Przypominały uderzenia biczem. Przeszły mnie ciarki na myśl, że ktoś mógł go uderzyć. Przecież tak bardzo go kochałam.

Dotknęłam jego blizn. Set poruszył się niespokojnie, a po chwili otworzył oczy i spojrzał się na mnie przestraszony.

- Już nie śpisz, kochanie? - spytał, przecierając dłonią zmęczone oczy.

- Dziwnie się czuję. Jakby czegoś mi brakowało - odpowiedziałam, ignorując jego pytanie. Pamiętałam, że Set użył na mnie zaklęcia, abym o czymś zapomniała. Chyba zrobił to skutecznie, bo naprawdę czułam się wybrakowana.

Bóg spojrzał się na mnie litościwie. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknął. Set o czymś mi nie mówił i dobrze to wiedziałam.

- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał, gładząc mnie po policzku.

- Co ty mi zrobiłeś? - spytałam, patrząc się na niego z żalem.

Set spuścił wzrok. Cofnął rękę i westchnął.

- Przepraszam, Ivy. Wiem, że to nic nie da, ale przepraszam cię z całego serca.

Wiedziałam, że nic z niego nie wyciągnę. Poddałam się. Coś było nie tak. Czułam ból w sercu.

Set usiadł na łóżku i oparł się plecami o oparcie, po czym wziął mnie na kolana. Przytulił mnie do siebie, nic nie mówiąc. Czułam, że było mu przykro. Jednak co mi po tym? Nie wiedziałam, co się stało.

Chłopak gładził mnie po głowie. Oparłam policzek o jego klatkę piersiową. Słyszałam, jak szybko i nierównomiernie biło jego serce. Dręczyło go poczucie winy, a najgorsze było to, że nie wiedziałam, za co czuł się tak winny.

- Kto cię tak skrzywdził? - spytałam, wodząc palcem po jego bliznach.

- To długa historia, Ivy - odparł, opierając podbródek na czubku mojej głowy. Ogarnęło mnie przyjemne ciepło. Set westchnął, jakby wróciły do niego wspomnienia.

- Możesz mi opowiedzieć. Przecież wiesz, że oprócz ciebie, nie mam nikogo.

Nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopóki nie wypowiedziałam tych słów na głos. Naprawdę zostałam sama. Nie miałam już nikogo, z kim mogłabym porozmawiać. Do kogo mogłabym się przytulić. Z kim mogłabym spędzać czas.

- To wina Ozyrysa. Nienawidziłem go. Wiem, co ci o mnie naopowiadali. Wszyscy w Egipcie myślą, że jestem tym złym i należy się mnie wystrzegać. Śmieszy mnie to, że nikt nie rozumie, iż tak naprawdę to oni są winnymi mojej krzywdy.

Set na chwilę przerwał, biorąc wdech. Pogładziłam go po piersi, widząc, jaką trudność sprawiało mu mówienie o przeszłości.

- Ozyrys i Geb podzielili królestwo pomiędzy mnie i Horusa. To też już pewnie wiesz. Miałem swoją część, ale po kilku latach sprawowania nad nią władzy, odebrano mi ją. Zostałem z niczym. Znienawidziłem Ozyrysa i Izydę. Przyszedłem do niego i domagałem się z powrotem swojej ziemi, ale Ozyrys nie śmiał mi jej oddać. Był wściekły, że podniosłem na niego głos, dlatego też kazał zadać mi kilka ciosów. To są właśnie blizny po tych ranach. Kiedy odzyskałem siły, wróciłem do Ozyrysa i zabiłem go z zimną krwią. Nigdy zabójstwo nie sprawiło mi tyle przyjemności. Postanowiłem, że to właśnie będę robił w życiu.

Soaking up the air - Jonah MaraisWhere stories live. Discover now