Missing piece

461 33 0
                                    

Przetarłam palcami malunek i zrozumiałam, że to był tatuaż. Teraz przestałam wierzyć w to, że ktoś zrobił mi żart. Tutaj działa się niepojęta magia, której nie rozumiałam, ale wiedziałam, że przy pomocy człowieka leżącego przede mną, uda mi się cokolwiek zrozumieć.

Po kilku minutach wstałam i zaczęłam chodzić wokół. Otworzyłam coś w rodzaju szafy, ale w środku nic nie znalazłam. Robiło mi się coraz zimniej, a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Chciałam się czymś przykryć. Jonah spał, więc nie chciałam go budzić i pytać, czy miał w zanadrzu coś, co mogło dać mi ciepło.

Kiedy przeszukałam wszystkie szafki i zrozumiałam, że nic nie znajdę, usiadłam na brzegu łoża. Byłam zdesperowana, aby się okryć, więc lekko odsunęłam narzutę i położyłam się obok chłopaka. Pilnowałam jednak, abyśmy nie stykali się ciałami. Nie chciałam, aby kiedy Jonah się przebudzi, pomyślał sobie o mnie coś niestosownego.

Drgnęłam, kiedy poczułam palce Jonah. Starałam się odsunąć na niego na tyle, na ile było to możliwe. Przykryłam się i to bardzo mi pomogło. Już po chwili zaczęło mi się robić cieplej.

Zamknęłam oczy i starałam się odgonić wszystkie myśli, aby dać odpocząć umysłowi. Kiedy zapadałam w sen, poczułam rękę Jonah, która objęła mnie w pasie i docisnęła do jego klatki piersiowej.

- Ivy... - wyszeptał. Byłam pewna, że spał, ale nie chciałam, aby mnie obejmował. Czułam się rozdarta wewnętrznie. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji, że mu się poddałam, ale z drugiej strony, niczego nie pragnęłam bardziej niż jego dotyku.

Mimo wszystko, zamknęłam oczy i szczelniej się okryłam, pilnując przy tym, aby nie zabrać narzuty chłopakowi. Robiło się coraz zimniej. Dziwiłam się, że książę Egiptu spał w takich warunkach.

Kiedy zasnęłam, śnił mi się dom. Nie ten w Los Angeles, ale ten na Florydzie. Znowu byłam z rodzicami i mimo tego, że ostatnio tak bardzo mi się narzucali, cieszyłam się, że z nimi byłam. Później zobaczyłam na niebie ciemne chmury i już wiedziałam, co zwiastowały. Kiedy rozpętała się burza, zaczęłam oddychać szybciej.

- Ivy.

Poczułam czyjś dotyk na swojej skórze.

- Ivy, obudź się.

Otworzyłam z przerażeniem oczy i zrozumiałam, że to był tylko sen. Jonah leżał obok mnie na egipskim łożu i patrzył się na mnie, badając mój wyraz twarzy.

- Śniło ci się coś złego? - spytał, jakby nie robiło mu różnicy to, że leżałam obok niego.

Byłam spocona i mimo wcześniejszego zimna, czułam, że jest mi gorąco.

- Przepraszam, że weszłam do twojego łóżka, ale było mi zimno. Starałam się znaleźć coś, czym mogłabym się okryć, ale mi się nie udało i musiałam tu wejść.

Było mi głupio tak się przed nim tłumaczyć. Dotknęłam swoich rozpalonych policzków i po chwili zrozumiałam, że pojawiły się na nich rumieńce.

- Nic nie szkodzi. Mogę wstać, jeśli chcesz się przespać. Będę pilnował, żeby nie śniło ci się nic złego - powiedział, dotykając palcami mojego policzka.

Między nami zrobiło się zbyt intymnie. Leżałam w łóżku obok człowieka, którego w ogóle nie znałam. Był jednak zabójczo przystojny. Moja natura dziewczęca nie mogła przestać patrzeć na niego, jakby chciała go zasmakować.

- Jak możesz pilnować, żeby nie śniło mi się nic złego? - spytałam, wpatrując mu się w głęboko niebieskie oczy. Mogłabym się w nich zatracić.

Soaking up the air - Jonah MaraisWhere stories live. Discover now