Make you an exception

Începe de la început
                                    

Przytaknęłam, patrząc się na niego ze zrozumieniem.

- Nie jest ci łatwo znaleźć kogoś nowego, prawda? - spytałam, zabierając z łoża narzutę. Okryłam nią ramiona, gdyż zrobiło mi się zimno.

- Szczerze mówiąc, nie szukałem nikogo od odejścia Sherin. Wiedziałem, że jako prawdziwy mężczyzna, nie powinienem kochać innej kobiety. Teraz już wiem, że popełniłem błąd. Ona naprawdę mnie nie kochała. To przykre, ale prawdziwe.

Posłałam mu ciepły uśmiech. Czy wystarczyła jedna rozmowa, aby Amir się odblokował? Dlaczego nie znalazł nikogo wcześniej, aby z nim porozmawiać?

- Na pewno w Górnym Egipcie jest mnóstwo równie pięknych i mądrych dziewczyn. Każda ucieszyłaby się, gdyby to książę zaproponował im bycie ich chłopakiem.

Amir uśmiechnął się niewyraźnie, kiwając twierdząco głową. Zachowywał się, jakby brakowało mu pewności siebie. Nie wierzyłam, że jej nie miał. Był przecież księciem. Na dodatek, był naprawdę przystojny i gdybym wcześniej nie widziała Jonah, zachwyciłabym się nim.

- Masz rację, Ivy. Obiecuję ci, że kiedy wrócę do Luksoru, poszukam kobiety. Nie chcę być przez całe życie sam. To mnie męczy. Chcę kogoś pokochać.

- Wiesz, coś mi się nie zgadza - zauważyłam, ściągając brwi. - Jonah mi mówił, że każdy książę musi ożenić się do wieku dwudziestu jeden lat. Ty masz już dwadzieścia trzy, a nigdy nie byłeś żonaty, prawda?

Twarz Amira się rozluźniła.

- Oczywiście, Ivy. Chodzi jednak o to, że w Dolnym Egipcie panują surowsze zasady niż w Górnym. U mnie nie jest to obowiązkowy wymóg. Głową całego państwa jest Jonah, więc to on musi mieć żonę zanim skończy dwadzieścia jeden lat. Poza tym, za kilka dni ma urodziny.

Olśniło mnie. Zapomniałam o tym, że Jonah za kilka dni miał skończyć dwadzieścia jeden lat. Prawdę mówiąc, nie dziwiłam się, że wyleciało mi to z głowy. Ostatnio działo się tak wiele, a poza tym w starożytnym Egipcie nie znalazłam jeszcze kalendarza. Może i mieli coś w tym rodzaju, ale nie pytałam Jonah o szczegóły.

To miały być pierwsze urodziny księcia, które mieliśmy spędzić wspólnie. Chciałam, aby zapamiętał je na długo, ale nie miałam dla Jonah żadnego prezentu. Jak mogłam coś zdobyć, skoro tu nie było sklepów?

- Pomożesz mi znaleźć prezent dla Jonah? - spytałam, przysuwając się bliżej. Oczy księcia zalśniły na złoto.

- Prezent? - spytał Amir, patrząc się na mnie jak na kosmitę.

- Nie wiesz, co to jest, prawda?

Chłopak pokiwał przecząco głową.

- Widzisz, w moich czasach jeśli ktoś miał urodziny, dawało mu się prezenty. To takie podarunki na znak, że o kimś pamiętasz. Najczęściej jest to coś, co dana osoba lubi.

- Już rozumiem - odparł Amir, skupiając wzrok na podłodze. - Nigdy o tym nie myślałem. Obiecuję, że się nad tym zastanowię, Ivy. Jeśli pozwolisz, chciałbym teraz zasnąć. Czuję się wyczerpany. Musiałem wlać w ciebie dużo mocy, abyś przestała myśleć o Jonah.

Skinęłam głową ze zrozumieniem i wdrapałam się na łoże. Przykryłam się narzutą i odwróciłam tak, aby spojrzeć na Amira.

- Dzięki, że mi o wszystkim powiedziałeś.

Chłopak uśmiechnął się, po czym ułożył wygodnie na poduszce.

- Dobranoc, Ivy - rzekł, zamykając oczy.

Soaking up the air - Jonah MaraisUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum