XXX

191 15 4
                                    

Następnego dnia o godzinie dziewiętnastej wyruszyliśmy w drogę do magazynu w centrum na spotkanie z Natt'em. Tym razem to ja siedziałem za kierownicą samochodu, gdyż poruszaliśmy się moim Mercedesem.

Cały dzień upłynął nam spokojnie. Kompletowałem ostatnie rzeczy przed spotkaniem, podczas gdy Caroline czytała książkę. Chyba brakowało jej czasu na tę czynność, gdy znajdowała się w USA i była szefową mafii.

Zjedliśmy razem posiłek przygotowany przeze mnie, na który podałem krem ze szpinaku. Uśmiech brunetki po zakończonym posiłku, był dla mnie czymś urzekającym.

Kazałem jej spakować swoją torbę, w razie gdybyśmy musieli natychmiast wyjechać po spotkaniu z Thomasem. O dziwo nie protestowała, a jedynie wykonała moje polecenie. Zapewne rozumiała sytuację w jakiej byliśmy. Nie mogliśmy być niczego pewni.

Wytłumaczyłem jej wszystko o czym wiedziałem. Chciałem by była bezpieczna, a wiedziałem, że gdy sama będzie miała jakąś wiedzę, da sobie radę.

Po poinformowaniu jej o wszystkim oznajmiła, że powinniśmy wziąć broń. Zgodziłem się, wiedząc że zapewne i bez mojej zgody miała by jakąś przy sobie. Podobało mi się w niej to, że przede wszystkim liczyła na siebie i starała się podołać każdej sytuacji.

***

Staliśmy już od jakichś dwudziestu minut, przyglądając się budynkowi, który z przodu miał wielkie, rozsuwane drzwi.

Zauważyliśmy mężczyznę, który był ubrany w podarte dresy i brudną bluzę. Na głowę nałożył sobie kaptur, a dodatkowo miał jeszcze na sobie jeansową kurtkę.

-Myślisz, że to on?-zapytałem Caroline, ciekawy jej zdania.

-Myślę, że nie, sokoro facet ma aktualnie w garści całe miasto-oznajmiła.- Jest tam jakieś tylnie wejście?-zapytała.

-Jest jedno, ale prowadzi na piętro. Są to schody ewakuacyjne.

-Idealne -mruknęła.-Sądzę więc, że to właśnie tamtym wejściem wchodzi do budynku. Tutaj każdy mógłby go zobaczyć, a koleś zapewne nie ma zbyt wielu przyjaciół. W dodatku biuro na piętrze jest bardziej efektowne i masz stamtąd więcej czasu na ucieczkę.

-Już jest dwudziesta. Wchodzimy?

-Tym razem, to ty tu jesteś szefem-powiedziała, po czym wyszedłem z pojazdu, sprawdzając, czy moja broń nadal znajduje się za paskiem spodni. Była na miejscu. Caroline uczyniła to samo, chwytając w rękę teczkę, w której znajdowały się pieniądze uzbierane przez Erika. Spodziewałem się, że zapewne było tam o wiele więcej, niż czarnowłosy pożyczył od Thomasa przez odsetki, które ciągnęły się za nim przez lata.

Przeszliśmy przez ulicę i weszliśmy przez główne drzwi. W końcu, nie chcieliśmy zastawić na niego pułapki, a jedynie oddać pieniądze.

Zaraz po wejściu usłyszeliśmy odgłosy rozmowy. Musieliśmy przejść cały hangar, by dojść do metalowych schodów, przy których stało dwóch osiłków. Wyglądali przeciętnie, a postrach miała budzić jedynie ich masa. Jednak fakt, że Natt miał ochroniarzy, pokazywał, jak wysoko w hierarchii znajdował się mężczyzna.

Gdy się zbliżyliśmy osiłki zastawiły nam drogę.

-Szef teraz rozmawia.

-My też chcielibyśmy z nim porozmawiać. Mamy coś do oddania-przejąłem rozmowę. Ochroniarze spojrzeli na naszą teczkę, po czym spojrzeli się na siebie porozumiewawczo.

Rozstąpili nam drogę, a my bez zbędnych podziękowań ruszyliśmy na górę.

Na piętrze zastaliśmy dębowe biurko postawione na dywanie w panterkę. Dookoła znajdowało się mnóstwo stosów papierów i kilka roślin. Pomieszczenie rozświetlało jedynie światło wpadające przez okno i jedna lampa ledowa zwisająca z sufitu. Z boku znajdowała się obdrapana kanapa i stolik z wypełnionymi szklankami alkoholem.

-Jestem teraz zajęty, nie widać?-zdenerwował się mężczyzna spoglądając na naszą dwójkę.-Kto was tu w ogóle wpuścił.

-Mamy coś do oddania-tym razem pałeczkę przejęła Caroline. Po tych słowach mężczyzna spojrzał się sugestywnie na ubogiego chłopaka, który zapewne przekazywał mu istotne informacje za marne grosze. Następnie, gdy tamten nie zrozumiał, wskazał mu ręką kierunek schodów. Chłopak natychmiast zniknął.

-Do oddania, powiadacie-zamyślił się Natt. -Nie przypominam sobie, żeby coś komuś pożyczał.

-Kilka lat, to szmat czasu-zielonooka podeszła do biurka mężczyzny i położyła na nim teczkę.

-Kim jesteście?-zapytał.

-Nie ważne kim, a od kogo-dziewczyna nie pozwoliła mi dojść do słowa.-Tak, jak mówiłam jakiś czas temu, pewien chłopak pożyczał od ciebie gotówkę.

-W jakim celu?-wpadł w jej słowo.

-Wyjazd do Stanów Zjednoczonych-sprecyzowała Pericolosa.

-Coś sobie przypominam. Chłopak zgodził się na niebotycznie wysokie odsetki. To była ogromna okazja. Wyglądał na jednego z tych, co nie lubią zostawiać czegoś niedokończonego.

-Tu jest kasa-Caroline otworzyła teczkę pokazując jej zawartość pożyczkodawcy.

-Ale ta kasa nie jest moja-zawahał się mężczyzna.-No przynajmniej nie w całości. Mogę ją od was wziąć i cieszy mnie, że mam tak zaufanych klientów.

-Sprawa jest prosta. Ty bierzesz kasę, a my chcemy jedynie oczyścić naszego znajomego-odezwałem się pierwszy raz od przybycia do magazynu.

-Teraz ja już nie mam z nimi nic wspólnego, ale lepiej ostrzeżcie waszego kolegę. Z tego co wiem ma piękną żonę i malutkie dziecko-wykrzywił twarz w obleśnym uśmiechu.

-O kim mówisz?-zapytałem.

-Erikowi bardzo się spieszyło z pożyczką gotówki. Chciał ją mieć już na następny dzień. Ze względu na to, że zgodził się na wysokie odsetki, uważałem go za ogromna szansę i priorytetowego klienta. Ukradłem tę kwotę jakiemuś nieogarniętemu kolesiowi na ulicy. Po jakimś czasie okazało się, że był członkiem mafii. Po mój łup przyszedł pewien chłopak, który pochodził z Norwegii i zrobiło się o nim głośno, gdy zaczął robić interesy z Rosjanami. Ja sobie z nim wszystko wyjaśniłem. W prawdzie nie była to przyjemna rozmowa, lecz dzięki temu nie jestem już im teraz nic winien. Jestem wolny- rozłożył ręce szeroko i uśmiechnął się krzywo.

-Co to ma wspólnego z naszym kolegą?-nie rozumiałem sensu całej tej opowieści.

-Przypadkowo podałem temu chłopakowi dane waszego znajomego. Mogą go szukać.

Pomóż mi zrozumiećWhere stories live. Discover now