VI

318 17 6
                                    

Zaczynałem coraz mocniej odczuwać moją przynależność do mafii. Nie miałem pojęcia czy tam pasuję i czy w ogóle się nadaję. Poznałem jednak wielu nowych znajomych, którzy umilali mi życie. Nie wyobrażałem sobie również co robiłbym w tym momencie gdyby nie Caroline i jej propozycja. Nie miałem bowiem żadnych dalszych planów po moim odejściu z wojska. Zastanawiało mnie jedynie to, jak sobie poradzę z zabijaniem ludzi.

Na rozmyślaniu o tym przeminęła mi cała droga powrotna, podczas której Max nie odezwał się ani razu. Kierowaliśmy się właśnie do miejsca w którym mieliśmy zostawić fałszywą broń i oszusta. Znowu jechaliśmy przez las. Nagle ukazał się budynek, który był bardzo podobny do tego, w którym spotkałem się z Szefową pierwszy raz. Ten miał jednak mniej okien, a z jego boku znajdowały się schody prowadzące do piwnicy. Zaparkowaliśmy na podjeździe i zaczęliśmy wykonywać swoje zadania. Zanosiłem wraz z Martinem skrzynki z bronią do jednego z pomieszczeń w budynku podczas gdy reszta zajmowała się handlarzem.

Gdy skończyliśmy widziałem jedynie jak schodzili z nim do piwnicy. Zaczekaliśmy na nich z Martinem nie wypowiadając między sobą ani słowa.

-Na dzisiaj to koniec, spadamy chłopaki. Do zobaczenia-pożegnał się czarnoskóry i odjechał wraz z Lukasem.

-My musimy jeszcze odwieźć samochody do magazynu, bo nie wiemy czy ktoś jutro nie będzie nas po nich szukał-zarządził Max.

-Teraz ja prowadzę-zareagowałem natychmiast na słowa blondyna i nie czekając na jego zgodę usiadłem za kierownicą naszego Mercedesa.

-W końcu się ożywiłeś-oznajmił blondyn wsiadając na miejsce kierowcy i podając mi kluczyki.

-Wcześniej trochę się zamyśliłem-odpaliłem samochód i ruszyłem w kierunku magazynu.

***

Jedliśmy właśnie kanapki przygotowane przez mojego współlokatora, gdy zadzwonił jego telefon. Zważając na umiejętności kucharskie niebieskookiego, które nie były na wysokim poziomie, kanapki również nie były wyborne. Jednak najbardziej zdziwiły mnie słowa Maxa, który przyszedł po chwili z dziwną miną.

-Dzwoniła Ona. Chce się z tobą spotkać. O dziesiątej masz być na parkingu przy stacji benzynowej w centrum miasta.

***

Zaparkowałem Porsche Maxa obok metalicznego Mercedesa AMG e63 S w sedanie. Domyśliłem się że taką maszyną może jeździć jedynie Ona. Wysiadła. Jak zwykle ubrana na czarno w ciemnych okularach i uczesana w francuza. Moją uwagę zwróciły jej czerwone szpilki sandałki. Gdy w końcu mogłem się jej bardziej przyjrzeć uznałem, że musi być młodsza ode mnie o kilak lat.

Zadziwiające było to, jak osoba ubrana w ciemne barwy może zwrócić na siebie uwagę. Była w tym genialna. Jej osoba kazała jednocześnie na siebie patrzeć i odwracać wzrok w drugą stronę.

-Punktualność to piękna cecha-oznajmiła opierając się o maskę swojego samochodu.- Słyszałam o wczorajszym nieudanym zakupie-powiedziała po chwili. -Wiedziałam, że się będziesz nadawać.

-Co zrobisz z handlarzem?-zapytałem z ciekawości, mimo że odpowiedź była dla mnie oczywista.

-Każde zachowanie ma swoje skutki-patrzyła się w przestrzeń po czym skupiła swój wzrok na mnie. Nie wiedziałem co miała zamiar zrobić ze mną za to, że nie posłuchałem wczorajszego zakazu mieszania się w sprawy transakcji.-Gdyby nie twoja reakcja nie było by za ciekawie.

-A teraz jest, mając trzech zabitych i czwartego w piwnicy czekającego na swoją śmierć?-Sam nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć.

-Gdyby nie chcieli nas oszukać nie byli by teraz w piachu.-Miała rację. Nie musieli tego robić, a zrobili. Każde działanie ma swój skutek.-Ale nie chciałam się z tobą spotkać by rozmawiać o tamtym zdarzeniu, a raczej o motocyklach. Myślałeś już o kupnie jakiegoś modelu?

-Rozważałem zakup jednego za pieniądze po odbytej służbie.

-Za poprzednią akcję, każdy z was otrzymuje trzydzieści pięć tysięcy dolarów. Dodatkowe pięć tysięcy należy się tobie za zauważenie błędu handlarzy. Wszystko wpłynęło już na konto, które zostało ci założone po przyjęciu mojej propozycji.

-Mogę je wydawać na co zechcę?

-Tak. Dodatkowo masz tutaj telefon-podała mi nowego, czarnego smartfona.- Masz tutaj numery chłopaków i mój. Będę do ciebie dzwonić, aby przekazać ci jakieś istotne informacje. Oczekuję, iż odbierzesz go za każdym razem. Ty również możesz się ze mną w ten sposób kontaktować, ale tylko w sprawach bardzo ważnych.-podkreśliła.- Za jego pomocą możesz też regulować mniejsze wydatki. Chciałam jeszcze spytać cię o treningi z Maxem.

-Myślę, że ma on dużą wiedzę, którą jest w stanie mi przekazać, dzięki czemu moje umiejętności się poprawią.

-Dobrze umiesz jeździć na motocyklu?-zdziwiło mnie to pytanie. Nie miałem pojęcia w jakim celu mi je zadała.

-Zanim wstąpiłem do armii, wygrałem kilka zakładów z kumplami o to kto będzie najszybszy-wyznałem, choć nie chciałem opowiadać jej o swojej przeszłości.

-Według nieoficjalnych przecieków w najbliższą sobotę mają się odbyć wyścigi organizowane przez mojego znajomego, Marco. Sądzę, że na tych jeszcze nie wystartujesz, ponieważ nie ma co się śpieszyć z zakupem dobrej maszyny. Nie widzę jednak przeciwskazań byś wystartował w kolejnych. Samochód, czy motocykl, ty wybierasz. Pamiętaj, że zawsze jedziesz po wygraną- spojrzała na mnie ostatni raz po czym odepchnęła się od samochodu i wsiadając do swojego Mercedesa, odjechała z piskiem opon. Miała wielkie wejście jak i wyjście. To trzeba było jej przyznać. Była niesamowicie intrygująca.


Pomóż mi zrozumiećTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang