VII

320 19 2
                                    

Przeglądałem różne marki i modele motocykli, gdy w pomieszczeniu rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia. Na wyświetlaczu mojego telefonu pojawił się napis: Pericolosa. Nie miałem pojęcia kto to może być, jednak miałem odbierać za każdym razem, więc przeciągając zieloną słuchawkę, przyłożyłem telefon do ucha.

-Macie z Maxem godzinę by dojechać do budynku, w którym ostatnio zostawiliście broń-usłyszałem od razu Jej głos.-Nie zapomnijcie broni-powiedziała, po czym usłyszałem dźwięk zakończonej rozmowy.

Natychmiast wstałem i poszedłem do Maxa, który uciął sobie drzemkę, na kanapie w salonie.

-Wstawaj, jest robota do wykonania-szturchnąłem go.

-O czym ty znowu gadasz?-odpowiedział zaspany.

-Dzwoniła szefowa. Mamy godzinę, żeby znaleźć się w ustalonym miejscu. I jak się nie pośpieszysz, to ja będę prowadził-zaszantażowałem go, wiedząc iż wystarczająco go to pobudzi. Miałem rację, bo wstał jak poparzony, założył buty, wziął broń oraz kluczyki i zaczął wychodzić z mieszkania. Nie mogłem powstrzymać swojego rozbawienia tą sytuacją.

***

-Miałem taki cudowny sen, nim mnie obudziłeś-zaczął marudzić blondyn, jak tylko odjechaliśmy spod naszego wieżowca.-Tyle pięknych dziewczyn i wszystkie patrzyły się tylko na mnie-rozmarzył się blondyn na co się zaśamiałem.

-A co w rzeczywistości tak nie jest?

-Rzeczywistość nie jest tak idealna, jak tamte panienki-mówił Max jak w jakimś transie.

-Nie martw się. Podobno w tę sobotę mają się odbyć wyścigi. Tam na pewno znajdziesz takie ideały jak z twojego snu, zwłaszcza jeśli wygrasz wyścig-podsunąłem mu alternatywę.

-Skąd ty niby wiesz kiedy będą wyścigi?-nie krył zdziwienia blondyn.

-Wczoraj się dowiedziałem na spotkaniu z Szefową.

-Ale tam będą tylko laski, które przyszły na wyścig ze swoimi chłopakami. I wybacz, ale chciałem mieć chwilę przyjemności, a nie obitą gębę.

-Skąd wiesz, może będą tam też takie, które są bardzo ładne i uwielbiają motoryzację.

-Takie ideały jak nasza szefowa nie istnieją. Ona jest jedyna w swoim rodzaju-słowa niebieskookiego dały mi do myślenia.

***

Podjechaliśmy pod budynek. Przy głównym wejściu stały dwie postacie. Pilnowały kto wchodzi do budynku i co się wokół niego dzieje. Gdy podeszliśmy zauważyłem, że jedną z nich była Innana. Wysoka brunetka o szarych oczach, która była obstawą przy moim pierwszym spotkaniu z Caroline. Po tamtym wydarzeniu jej nie widziałem. Druga dziewczyna była jej przeciwieństwem. Nie była zbyt wysoka, za to bardzo opalona. Również była brunetką, jednak jej oczy były brązowe. Miała wytatuowaną całą jedną rękę. Oby dwie były ubrane w czarne bojówki i tego samego koloru bluzki z odkrytymi ramionami. W pasie miały przepięty pas z przyczepionymi pistoletami.

-Już wróciłaś?-rzucił radośnie Max do Innany.

-Jak widać-uśmiechnęła się.-A co? Aż tak się stęskniłeś za tym jak wygrywam z tobą w Fifę, lub gdy masz skopany przeze mnie tyłek?-zaśmiała się szczerze.

-Nie mam pojęcia o czym mówisz-zaczął udawać blondyn.

-Nie martw się z chęcią ci przypomnę-rzuciła mu wredny uśmieszek.-A czy to nie jest nasz nowy członek?-spojrzała się na mnie.

-James, ale ja nie chcę mieć skopanej dupy-zaśmiałem się.

-Jedyny mądry. To jest Letty-wskazała na dziewczynę obok siebie. –Reszta jest już w środku. Czekają w Podziemiach.

Nie miałem pojęcia co oznacza tutaj słowo Podziemia, ale na twarzy Maxa malowało się zrozumienia. Zeszliśmy po schodach na dół. Ja jednak nadal nie wiedziałem co zaraz ma się wydarzyć. Weszliśmy do pierwszego pomieszczenia na lewo. Na środku niego stało krzesło, a dookoła stali chłopacy, z którymi wykonywaliśmy ostatnią nieudaną transakcję. Przywitaliśmy się, lecz następnie nikt już nic nie mówił. Wszyscy stali i patrzyli się na krzesło i wejście do pomieszczenia. Wtedy zobaczyłem czerwone plamy na betonie po wytartej krwi, która jednak wsiąkła w podłogę. Nadawały one pomieszczeniu krwawy charakter. Wtedy zrozumiałem co miało się zaraz wydarzyć.

Wtem odezwała się komórka Maxa.

-Inanna napisała, że mamy po niego iść-spojrzał się na Lukasa i wyszli. Po chwili wrócili wprowadzając obitego handlarza broni. Człowiek nie mógł już za bardzo sam poruszać nogami, dlatego był praktycznie wleczony przez chłopaków po ziemi, zostawiając po sobie czerwone ślady.

Posadzili go na krześle i przywiązali mu do niego dłonie, by nie mógł nic zrobić. To samo zrobili z nogami. Stanęli z nami w półkolu, otaczając oszusta. Po chwili usłyszeliśmy odgłos obcasów odpijających się od podłogi. Do Podziemi weszła Ona. Ubrana w czarną, opinającą sukienkę sięgającą za kolana, wysokie czarne szpilki i obowiązkowe okulary. Gdy podchodziła do nas w myślach miałem jedynie Kurwa jak Ona się porusza.

-Nie wiedziałeś z kim zadarłeś. I to był twój błąd. Zawsze trzeba znać swojego przeciwnika-wypowiedziała w stronę mężczyzny siedzącego na krześle. Po jego minie można było wywnioskować, iż nie miał bladego pojęcia komu sprzedawał broń.

-Pericolosa-szepnął jedynie.

-We własnej osobie. A teraz odpowiedz. Który z twoich szefów kazał ci tak postąpić.

-J...j..aa nie mogę-zająkał się.

-Przestań łgać-syknęła i wymierzyła mu haka w brzuch.

-Sz..sz..szef powiedział mi jedynie, że dostał takie polecenie od kogoś wyżej położonego od niego.

-Który szef?-spytała obojętnie na co handlarz odwrócił jedynie głowę w drugą stronę.-Pistolet-powiedziała do Noah wyciągając w jego stronę dłoń. Podał go jej, a Ona przyłożyła go do skroni ofiary.-Który?-spytała wyczekująco.

-Johnson-usłyszeliśmy jego słowa, a następnie wystrzał pistoletu.


Pomóż mi zrozumiećWhere stories live. Discover now