V

380 19 2
                                    

Ubrany w czarną koszulkę, sprane, ciemne spodnie i tego samego koloru buty, stałem przy drzwiach wyjściowych czekając na Maxa. Lukas miał rację z tym, iż mój współlokator wszędzie jest nie na czas. Problem jest jednak taki, że ja zawsze muszę na niego czekać.

Plan na dzisiejszy wieczór wydaje się łatwy. Jednak jak wiadomo życie gangstera takie nie jest, a co za tym idzie, musimy być przygotowani na różne scenariusze jakie napisze nam los.

Mamy pojechać dwadzieścia mil za miasto, by na parkingu znajdującym się po drodze spotkać resztę osób, które też biorą udział w dzisiejszym zdarzeniu. Na razie Max mi powiedział tylko, że mamy zakupić dziś wieczorem broń od jednego z handlarzy.

-Możemy jechać-mówi po czym wychodzimy z mieszkania i schodzimy na dół po schodach. Gdy wychodzimy na ulicę podchodzimy do podstawionego nam samochodu przez jednego z członków naszej grupy. Był to Mercedes 560 6.0 AMG z 1990 roku. Pasował idealnie dla typów spod ciemnej gwiazdy. Poszerzone błotniki, potężne felgi z małym offsetem, czarne szyby. Dodatkowo wszystkie chromowane elementy, poza felgami, były wykończone na czarno.

- Pod maską ma ręcznie składany silnik M117/9 6.0 l V8-powiedział niebieskooki jak zaczarowany.

-To przekonajmy się jak brzmi. I pośpiesz się bo naprawdę nie zdążymy dojechać na czas w ustalone miejsce.

-Rany, ty naprawdę uwielbiasz być wszędzie punktualny- wypowiedział nieco zdziwiony.- Zupełnie tak jak Ona-dodał pod nosem, jednak na tyle głośno, że zdołałem to usłyszeć.-Nie wiem jak ty wytrzymasz ze mną, czyli największym spóźnialskim chodzącym po tej ziemi-zaśmiał się po chwili.

-Nie dość, że nie umiesz być nigdy nigdzie na czas, to jeszcze niezły z ciebie zapominalski-prychnąłem pod nosem.

-Już się tak nie wymądrzaj Panie Idealny- odgryzł się natychmiast. Tak minęła nam cała podróż, która zważając na umiejętności kierowania Maxa, nie trwała zbyt długo.

***

Parking nie był zbyt duży i znajdował się przy rzadko uczęszczanej drodze. Dlatego idealnie nadawał się na szybkie spotkanie organizacyjne kilku gangsterów.

Na miejscu zaparkowane były już dwa samochody. Czarny mercedes klasy G, z którego po chwili wysiadł Lukas i Noah, oraz tej samej barwy, starszy Jaguar XJ w którym znajdowali się Anthony i Martin.

-Wiedziałem, że ten blondasek będzie kierował, skoro spóźnili się aż pięć minut-uśmiechnął się Lukas.

-Nie wiesz dzbanie, że pięć minut to nie spóźnienie?-odgryzł się zadowolony z siebie Max.

-Cisza. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik-zakończył dyskusję czarnoskóry. Tak jak wszyscy tutaj zebrani, ubrany był w czarne rzeczy, a za pasem miał pistolet.-Transakcja nie obejmuje dzisiaj całej ciężarówki broni, a jedynie kilka kałasznikow i dwadzieścia uniwersalnych pistoletów. Mają to być produkty przeznaczone dla wojska. Generalnie wszystko ma pójść szybko i sprawnie. Ja rozmawiam z handlarzem a wy stoicie dookoła mnie. Wszyscy wszystko wiedzą?-zakończył krótko swój wywód.-Dobra to jedziemy wszyscy jadą za nami.

Wsiedliśmy do aut i odjechaliśmy jeden za drugim. Ja wraz z blondynem zamykaliśmy szereg.

***

Po siedmiu minutach zjechaliśmy z asfaltowej drogi na leśną dróżkę. Po kilku chwilach znaleźliśmy się pośrodku lasu, gdzie drzewa rosły na tyle szeroko, by móc tam wjechać kilkoma sporymi samochodami. Na miejscu czekały już dwa czarne SUV-y. Gdy tylko się zatrzymaliśmy wysiadło z nich czterech mężczyzn. Każdy był uzbrojony. Podeszliśmy do grupki. Noah wyszedł przed nas i zaczął rozmawiać z jednym z handlarzy. Nie mieliśmy prawa się odzywać. Wszystko miał załatwić on, a my byliśmy tam tylko dla obstawy. Po chwili rozmowy tamtej dwójki, dwóch mężczyzn otworzyło bagażniki swoich pojazdów i wyciągnęli dwie skrzynki, w których miała znajdować się broń. Na skrzyniach znajdował się czerwony napis MILITARY. Czarnoskóry poprosił by otworzyli skrzynie i wyciągnęli po jednej sztuce każdej z broni. Brunet wziął je do ręki. Coś mi w nich nie pasowało. Nie wyglądały jak broń, której używałem na służbie. Przyjrzałem się osobom, które je wyciągały. Spojrzały się na siebie w geście porozumienia. Wtedy zrozumiałem. Chcieli nas zrobić w konia. Wziąć pieniądze za niewłaściwą broń. Nie wiedziałem co mam zrobić. W końcu nie miałem brać głosu. Nie mogłem też wprost powiedzieć im, że broń nie jest zgodna z tym co zamawialiśmy, bo byśmy się tam nawzajem pozabijali. Podszedłem powolnym krokiem do Noah. Wziąłem od niego broń do ręki, na co on nie zmieniając wyrazu twarzy, wzrokiem zapytał się mnie co robię. Spojrzałem na oznaczenia, które powinny znajdować się na rękojeści, ale tak jak myślałem ich tam nie było. Ukradkiem pokazałem to brunetowi, a ten wiedząc już o co chodzi zmienił tory biegu tego wydarzenia.

-To nie jest broń, którą zamawialiśmy-oznajmił ze stoickim spokojem i ruchem dłoni nakazał nam wycelować w oszustów.

-Nie wiem o czym mów...-nie dokończył bo Lukas, Max, Martin i Anthony wystrzelili pociski w stronę towarzyszących mu mężczyzn.

-Spalić auta i ciała tej trójki. Skrzynie i to ścierwo zabieramy ze sobą-rozkazał Noah wskazując na ostatniego żywego z obecnych tu handlarzy. Ruszyliśmy wykonać swoje zadania, gdy oszust zaczął się wzburzać:

-Idźcie wszyscy do diabła!

-Nie martw się. Niedługo sam się z nim spotkasz osobiście. A właściwie z diablicą. I mogę cię zapewnić, że nie będzie to miłe spotkanie-zakończył jego wywód Max.

Pomóż mi zrozumiećWhere stories live. Discover now