XXV

181 15 3
                                    

Stałem przed lustrem w naszym mieszkaniu, przyglądając się swojemu odbiciu. Wyglądałem nieco inaczej niż zwykle.

Granatowy golf, czarne spodnie i grafitowy płaszcz dopełniający mój ubiór.

Przygotowywałem się psychicznie na walkę z Caroline. Wiedziałem, że nie pojedzie ze mną bez negocjacji. Jeśli w ogóle pojedzie. Lecz miałem już pewien plan.

-Tylko się w nic nie wpakuj-ostrzegł mnie Max, opierający się o ścianę.

-Spokojnie, wrócę niedługo-odpowiedziałem spokojnie. Zbyt spokojnie. Tak naprawdę nie miałem pojęcia na co mam się przygotować. Blondyn również nie wiedział w jakim celu tam jadę. Powiedziałem mu jedynie, że muszę wyjechać by pomóc kumplowi. O dziwo nie zadawał żadnych pytań.-Żadnych lasek w moim łóżku, jasne?

-Jak słońce-uśmiechnął się.-Nie puszczę mieszkania z dymem, obiecuję.

-Trzymaj się-powiedziałem na odchodne.-Odezwę się.

***

Podjechałem pod ten sam budynek, co poprzedniego wieczoru. Natychmiast udałem się do biura Pericolosy.

W środku nie było nikogo, przez co zacząłem wątpić, czy i Ona tu w ogóle jest.

Znalazłem ją w jej biurze, siedzącą przy laptopie. Ubrana była bardzo klasycznie, z wysoko spiętymi włosami.

-Nigdzie nie jadę-oznajmiła nie odwracając wzroku od urządzenia.-Możesz wyjść. Tam są drzwi-rzucała komendami ozięble.

-Wiem gdzie są drzwi-podszedłem do jej biurka i się nad nią pochyliłem.-W takim razie, odchodzę-oznajmiłem po krótkiej przerwie. Dopiero wtedy zwróciła na mnie swoją uwagę. Zbadała mnie swoim wzrokiem od góry do dołu.

-Z mafii nie ma ucieczki. Jak w to wdepniesz, to już tak na amen-mówiła z zaciśniętą szczęką.

-Wiesz dlaczego tu wczoraj przyjechałem?-spróbowałem inaczej zanegocjować wyjazd.-Zadzwonił do mnie Noah z prośbą bym natychmiast przyjechał-kontynuowałem nie pozwalając jej dojść do słowa.-Na miejscu oznajmił mi, że mam wejść do ciebie, bo to co się tam dzieje nie jest normalne- przyglądała mi się uważnie, nie wypowiadając ani słowa na temat, który poruszyłem. Widziałem, jak toczy bitwę w swej głowie.

-Po co tam jedziesz?

-Mam sprawę do załatwienia-nie zagłębiałem się w szczegóły.

-Nie pozwolę ci odejść-oznajmiła, czym wybiła mnie z rytmu.

-Nie potrzebuję twojego pozwolenia.

-Nie odchodź.

-Jedziesz?-byłem nieugięty.

Zamknęła laptopa, podeszła do szafy wbudowanej w ścianę i wyciągnęła stamtąd czarną, średniej wielkości torbę.

-Pojedziemy moim samochodem i to ja będę prowadzić-odwróciła się w moją stronę i spojrzała w moje oczy.

-Po co trzymasz tu torbę?

-W razie gdybym musiała uciekać. Nigdy nie wiesz co cię czeka, a ja muszę być gotowa na wszystko. W każdym znaczeniu tego słowa.

Wyszła z pokoju jako pierwsza, więc skierowałem się za nią. Poruszała się bardzo zwinnie i szybko na swoich wysokich szpilkach. Zeszliśmy na piętro niżej, gdzie jak się okazało, znajdował się garaż. Na środku stało lśniące BMW M2 Competition Pericolosy. Istna bestia, o czarnym charakterze idealnie pasująca do jej właścicielki.

-Musimy zmienić opony na zimowe- oznajmiłem przyglądając się ogumowieniu.

-To gdzie my...

-Zobaczysz-nie pozwoliłem jej dokończyć.

-Zmienią nam w warsztacie-powiedziała zrezygnowana. Poddała mi się.

***

Znajdowaliśmy się właśnie na promie płynącym do Norwegii. Jak do tej pory brunetka nie odezwała się do mnie ani razu. W warsztacie nie zwracała nawet na mnie swojej uwagi. Dodatkowo przez całą drogę jechała z taką prędkością, jakby chciała się wyżyć.

Stałem, opierając się o barierki i wpatrując się w taflę wody.

-Dlaczego mnie zabrałeś?-zapytała. Wyczuwałem jej obecność. Stała za mną, na tyle blisko, bym usłyszał.

-Nie chciałem, byś potem sama uciekała-odpowiedziałem na jej pytanie, nie odwracając się do niej.

-Skąd wiesz?-zapytała słabo.

-Że uciekasz? Każdy czasem musi-rzuciłem niedbale.-Ostatniej nocy, na skarpie, twoje oczy mówiły wiele. Starasz się być silna, ale nie dziwię się, że czasem chcesz odpocząć.

-Próbujesz mnie zrozumieć?-zdziwiła się. Podeszła bliżej barierki, więc obróciłem się i spojrzałem jej w oczy.

-Czasem muszę oderwać swoje myśli od moich problemów, a ty jesteś strasznie intrygująca. Trudno cię rozszyfrować.

-To był komplement?-uśmiechnęła się.-Masz niesamowitą głębię spojrzenia. Słyszałam, że to oznacza, że osoba wiele przeszła-nadal badała mnie swoimi zielonymi oczami.

-Wojna, to strach jakiego nigdy wcześniej nie zaznałem-wyznałem.

-Powiesz mi coś więcej?-wyglądała na zainteresowaną.

-To jest śmierć, która czyha na ludzi za każdym rogiem. Wychylisz się nie w tym momencie, nie o tym czasie, ktoś cię trafi, zabije, zrani. Gdzieś nadepniesz, nie na to miejsce, nie żyjesz-zrobiłem pauzę.-A oprócz siebie, musisz się martwić także o drużynę.

-Gdzie oni teraz są?

-Sam chciałbym wiedzieć. Jedni pojechali na kolejne misje, inni nie przeżyli, kolejni nie wytrzymali i sami odeszli.

-A ty? Czemu ty, już nie jesteś w wojsku?

-Bo uznali, że tam nie pasuję. Moja ostatnia misja nie należała do najłatwiejszych, a temat tego co się tam działo uznawany jest za tabu.

Pomóż mi zrozumiećWhere stories live. Discover now