43. Moje miejsce jest przy tobie, pamiętasz?

3.3K 449 114
                                    


♛♛♛♛♛

Louis

Wyszedłem z budynku, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Było mi duszno, a ponadto potrzebowałem chwili dla siebie. Musiałem przemyśleć to wszystko. Czy aby na pewno postąpiłem słusznie? Ale innego rozwiązania nie było, a to w sumie nie było znów wcale takie złe.

Niall nadal znajdował się w środku i raczył się jedzeniem, które oferowali mu wieśniacy. Zachowywał się swobodnie wśród tych ludzi. Ja sam też nie odczuwałem zagrożenia ze strony buntowników. Spodziewałem się nieludzkiego traktowania, a nawet skrócenia mnie o głowę czy powieszenie na najbliższej gałęzi, lecz się przeliczyłem. Oni wciąż uważali mnie za króla i odpowiednio mnie tytułowali. Dowódcy całego tego zamieszania wykazali się nienagannymi manierami. Wspólnie dość szybko doszliśmy do kompromisu.

Cofnąłem rozporządzenie o wysokich podatkach. Poddani zobowiązali się nadal je płacić, ale suma nie była aż tak wygórowana. Ponadto obiecałem uwolnić z lochów wszystkich cywili, którzy odsiadywali tam z powodu niezapłacenia podatku. Francuskim żołnierzom pozwoliłem opuścić ten kraj, by mogli powrócić do ojczyzny. Nie skorzystali z tego, a zamiast powrotu poprzysięgli wierną służbę. Ich dowódcy nadałem tytuł szlachecki i możliwość uczestniczenia w zebraniach, które w przyszłości będą się odbywać.

- Wasza Wysokość - odezwał się mężczyzna, który chwilę temu wyszedł za mną z izby. - Dokument już jest spisany, potrzebujemy królewskiej pieczęci.

- Tak, oczywiście - pokiwałem głową. - Ale najpierw chciałbym spotkać się z moim mężem, on również jest królem. Jestem pewien, że zaakceptuje te warunki, tak jak ja to zrobiłem.

- Król znajduje się w izbie obok - powiedział spokojnie, wymijając mnie.

Ruszyłem zaraz za nim. Stąpałem ostrożnie. Czułem, jak moje buty zatapiają się w błocie, które obecne było wszędzie. Trochę się ślizgałem i raz prawie straciłem równowagę, lecz uchroniło mnie przed tym silne ramię mężczyzny. Nie miałem w planach zażywać kąpieli błotnej.

Nie skomentowałem tego, będąc zbyt  zażenowany swoją niezdarnością. Celem naszej podróży okazała się mała izba, prawdopodobnie podobna do tej, gdzie wcześniej byliśmy. Przed drzwiami, sądząc po odgłosach stali strażnicy, w tym jeden francuski, który pozdrowił mnie w ojczystym języku. Drewniane drzwi zostały pchnięte i po chwili już znajdowałem się w środku. Dłonią wciąż trzymałem się ściany. Miałem lekkie obawy, że to może być podstęp i gdy tylko tu wejdę, zostanę zatrzaśnięty i nie będę mógł się wydostać. Na szczęście tak nie było. Lekko zachrypnięty głos, który przemówił z wnętrza budynku zdradził mi do kogo należał. Nie pomyliłbym go z żadnym innym. Skierowałem twarz w stronę źródła dźwięku.

- Louis? - usłyszałem znajomy głos, za którym tak strasznie tęskniłem. - Co ty tu robisz?

Czułem jak dolna warga mi zadrżała, a oczy zaczęły szczypać. To naprawdę był on, król Anglii, mój mąż. Zanim rozpłakałem się na dobre, poczułem silne ramiona, które mnie do siebie przyciągnęły. Ukryłem twarz w koszuli mężczyzny i pozwoliłem swoim pięścią zacisnąć się  na materiale. To był naprawdę on. To nie sen, który zniknie, kiedy się przebudzę. Naprawdę udało mi się odnaleźć Harry'ego.

- Już dobrze - powiedział cicho, niemal szeptem. - Zrobili ci coś?

Na jego pytanie tylko pokręciłem głową. Nie chciałem odpowiadać, gdyż wiedziałem, że głos zdradzi to w jakim stanie się znajdowałem. Byłem naprawdę roztrzęsiony. Gdy wyruszałem z zamku miałem tylko jeden cel - odnaleźć mojego męża całego i zdrowego. Tylko to się dla mnie liczyło, a kiedy już tego dokonałem, poczułem się dziwnie zmęczony.

- Jak udało im się ciebie złapać? - zadał kolejne pytanie, pocierając płaską dłonią moje plecy, bym się uspokoił.

- Przyjechałem z własnej woli - odpowiedziałem po chwili.

Odsunąłem twarz od jego klatki piersiowej i wierzchem dłoni starłem łzy, które spływały po policzkach. Sam już nie wiedziałem, czy płaczę ze strachu czy szczęścia. Wewnątrz mnie kumulowało się zbyt dużo emocji.

- Louis, posłuchaj - zaczął po raz kolejny szepcząc. - Musimy się stąd wydostać i wrócić do zamku.

- Więc chodźmy - powiedziałem, szybko wycierając jakikolwiek dowód mojej słabości.

Złączyłem palce u naszych dłoni i skierowałem się w stronę drzwi, które w dalszym ciągu były otwarte na oścież. Harry szedł sztywno za mną. Był niespokojny i na pewno nic nie rozumiał z ostatnich zdarzeń. Żołnierz przepuścił nas przodem. Teraz to Harry dbał o to, abym nie przewrócił się na nierównej drodze.

Zanim weszliśmy do izby, gdzie w dalszym ciągu znajdował się Niall, chciałem porozmawiać ze swoim mężem na osobności. Pokrótce wyjaśniłem mu to, co działo się przez ostatnie dni. Mówiłem bardzo ogólnie, nie wdając się w szczegóły, swoje emocje odstawiłem na bok, gdyż tylko ponownie bym się rozpłakał.

- Musimy podpisać dokument - powiedziałem. - Chcę, abyś najpierw sprawdził go, czy wszystko się zgadza.

- W porządku - zapewnił. - Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem. Myślałem... myślałem, że już nigdy nie wrócisz...

- Moje miejsce jest przy tobie, pamiętasz? - wymusiłem na swoich ustach delikatny uśmiech. - Na zawsze będę przy tobie.

Po raz kolejny zostałem przyciągnięty do mocnego uścisku. Wtuliłem twarz w znajome, ciepłe ciało i zamknąłem oczy. Chciałbym już nigdy nie opuszczać tych silnych ramion. Po kilku minutach  dopiero się od siebie odsunęliśmy. Król jeszcze raz upewnił się, że wszystko ze mną w porządku, po czym weszliśmy do środka, by położyć kres wszelkim konfliktom i buntom.

♣♣♣♣♣

Witajcie!

Udało mi się dzisiaj napisać już ostatni rozdział ABP


Jeszcze cztery rozdziały i koniec ^.^

Miłego wieczoru!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

A Blind Prince ~Larry ✔Où les histoires vivent. Découvrez maintenant