7. Zbyt cenne

4.7K 571 568
                                    

♛♕♛♕♛

Louis

Podróż statkiem była bardzo nieznośna. Miałem zawroty  głowy oraz nudności, zapewne spowodowane chorobą morską. Nigdy w życiu nie byłem na statku. Nie podróżowałem, więc nie widziałem potrzeby, by odbywać podróż tym środkiem transportu.

Większość czasu spędziłem pod pokładem. Starałem się nie przeszkadzać załodze, więc siedziałem na wygodnym krześle, rozmawiając z Ophelią. Potrafiłem gawędzić z nią godzinami, była interesującą osobą. Chwilę udało mi się przespać, a gdy się obudziłem usłyszałem, że dobijamy do portu. To spowodowało, że zacząłem trząść się z nerwów. Weszliśmy na pokład, a ja po raz kolejny poczułem morski wiatr na swojej twarzy oraz usłyszałem mewy. Tak, już jesteśmy na miejscu.

- Spokojnie, Lou - usłyszałem kojący głos kobiety. - Wszystko będzie dobrze. Rodzina królewska już na ciebie czeka.

- Będziesz obok mnie? - zapytałem wystraszony. - Proszę, Ophelio.

- Będę cały czas przy tobie, mój książę. Teraz zejdziemy na ląd, a wtedy przejmie cię książę Harry, już na ciebie czeka.

- Jaki on jest? - zapytałem cicho, idąc pod rękę z kobietą.

- Jest wysoki i  bardzo przystojny - odparła po chwili. - Patrzy na ciebie i lekko się uśmiecha.

- Myślisz, że mnie nienawidzi? - dodałem.

- Dlaczego tak uważasz, książę? - słyszałem zdziwienie w jej głosie.

- Na pewno sam nie zaproponował małżeństwa - odparłem. - To dość niespotykane, wiesz? Powinien poślubić jakąś piękną księżniczkę, niż...

- Już dość, Louis - przerwała mi. - Teraz uśmiechnij się i nie denerwuj się tak. Za chwilę zrobimy duży krok i jesteśmy na suchym lądzie.

Posłuchałem się jej i już więcej nic nie mówiłem. Powoli zbliżaliśmy się w stronę czekającej na mnie rodziny królewskiej,  przynajmniej tak mi powiedziała Ophelia. Puściła moje ramię dopiero, gdy ktoś inny zajął jej miejsce. Spiąłem się nieco i nie wiedziałem, jak się zachować. Kto mnie w ogóle trzymał? Czy to jakiś służący?

- Dobrze cię widzieć, książę - usłyszałem głos przyjemny dla ucha.

Z pewnością należał on do młodego księcia. Tak, to Harry użyczył mi swojego ramienia, abym mógł się go trzymać. Tak naprawdę wolałem, aby była ze mną Ophelia. Nie musiałbym się aż tak stresować tym, że zachowam się niewłaściwie i przyniosę wstyd własnej rodzinie, a także ojczyźnie.

- Cieszymy się, że dotarłeś cały i zdrowy, książę - odezwała się teraz kobieta, zapewne królowa Anne.

Ukłoniłem się w jej stronę. Po chwili zostałem powitany również przez samego króla. Po oficjalnej części, w końcu mogliśmy wsiąść w powóz, który zabrał nas do zamku. Nie czułem się komfortowo jadąc w ciasnej gablocie, która niemiłosiernie trzęsła się na każdym kamieniu czy nierówności. Przez podróż milczałem. Przysłuchiwałem się słowom króla Desmonda, który zachwalał swój kraj. Nie przerywałem mu, ani nie dodawałem nic od siebie. Chwila w której powóz się zatrzymał, wydawała się zbawienna.

Zostałem zaprowadzony, do jak mniemam, zamku królewskiego. Po drodze słyszałem entuzjastyczne krzyki poddanych. Bolała mnie od nich głowa, lecz musiałem zachować dobrą twarz, więc cały czas się uśmiechałem. Najlepszą częścią tego dnia okazał się odpoczynek w swojej komnacie. Dziękowałem w myślach, że dziś już nikt nie będzie mnie męczył. Wciąż nie czułem się za dobrze po podróży.

- Tu jest twoja sypialnia - powiedział książę Harry, gdy tylko puścił moją rękę. - Jest tylko i wyłącznie twoja, myślę, że już sobie poradzisz.

- Tak, dz-dziękuję - odparłem, skłaniając głowę. - Dziękuję, książę.

- Powtarzasz się - westchnął zirytowany.  - Czy oprócz ślepoty, jesteś też zacofany?

- Słucham?  - te słowa aż mnie zatkały.

Harry wydawał się naprawdę miły. Ophelia powiedziała, że uśmiechał się na mój widok. Dlaczego teraz powiedział tak niegrzeczne słowa? Wiedziałem, że nie jestem doskonały, ale w stresujących momentach naprawdę każdemu może się przytrafić gafa. Czy to, że podziękowałem mu dwa razy jest aż tak straszne?

- W dodatku głuchy - usłyszałem kpiący ton głosu. - Zawsze pragnąłem poślubić księżniczkę z Portugalii, ale ojciec wybrał mi ciebie. Przez lata próbowałem przekonać go, że to błąd, lecz nie słuchał. Tak bardzo bał się konfliktu i wojny, że przyjął to, co twój ojciec zaoferował. Oczywiście nie pozwolił mi, bym poślubił którąś z twoich sióstr, były... zbyt cenne.

- Wyjdź - powiedziałem prosto, nie siląc się na żadne uprzejmości.

Miałem dość dzisiejszego dnia. Nie chciałem jeszcze bardziej się załamać. Wiedziałem, że Harry mówi prawdę. Pomimo tego, to bardziej zabolało, gdy usłyszało się to wypowiedziane na głos.  Odwróciłem się do niego plecami i ruszyłem dwa kroki, po chwili się zatrzymując. Przypomniałem sobie, że nie znam rozmieszczenia wszystkich mebli w tym pokoju. Nie chciałem, by książę widział to, jak się o coś potykam, więc stanąłem w miejscu.

- Tylko dlaczego ja muszę przez to cierpieć? Nienawidzę cię - westchnął.  - Jesteś bezużyteczny, w niczym mi nie pomożesz, ani nie dasz potomka...

- Powiedziałem, abyś stąd wyszedł! - poniosłem głos, zaciskając dłonie w pięści.

Czułem paznokcie, które raniły wnętrze moich dłoni, lecz nie dbałem o to. Chciałem zostać sam, bez księcia. Chyba się nade mną zlitował, gdyż bąknął cicho o tym, że i tak miał zamiar wyjść, po czym faktycznie to zrobił. Zostałem w pomieszczeniu sam. Słyszałem odgłos własnego serca, które mocno waliło mi w piersi. Byłem bardziej, niż zdenerwowany.

- Ja też siebie nienawidzę - powiedziałem sam do siebie. - Nienawidzę swojego życia.

♣♣♣♣♣

Witajcie!

Dacie radę wysilić się trochę z komentarzami?

Byłabym naprawdę wdzięczna!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze

A Blind Prince ~Larry ✔Where stories live. Discover now