31. Wszystko się zmieniło

3.6K 472 171
                                    

♛♛♛♛♛

Harry

Następnego dnia obudziłem się jeszcze przed pobudką Louisa. Młody król spał spokojnie przyciśnięty do mojego boku. Na sobie miał moją rękę, którą przytulał do policzka. Ten widok był niezwykle ujmujący. Pozwoliłem leniwemu uśmiechowi wkroczyć na swoją twarz. Posunąłem się również do czegoś odważniejszego. Nachyliłem się nad szatynem i najpierw ucałowałem jego skroń, a po chwili lekko rozchylone wargi. To wciąż było dla mnie nowe. Louis mruknął coś sennie i przekręcił się na drugi bok, uwalniając od mojej ręki.

Kiedy w końcu się obudził i otworzył oczy, ja siedziałem na łóżku już w pełni ubrany. Obserwowałem jego twarz, gdy lekko się skrzywił. Zapewne chciałby jeszcze pospać i nie zrywać się z łóżka. Niestety czekały na niego obowiązki już jako nowego króla Francji. Dziś w końcu wyjeżdżamy do Anglii, do domu. To dlatego właśnie musi jak najszybciej załatwić sprawy królestwa.

- Witaj - odezwałem się, zdradzając swoją obecność po tym, jak dłonią zaczął sprawdzać materac w poszukiwaniu mnie.

- Znów tak długo spałem? - westchnął, nawet nie czekając na odpowiedź.

Zaśmiałem się cicho na to, jak próbował ułożyć swoje potargane kosmyki włosów. Mimo iż po śnie nie wyglądał tak dostojnie jak król powinien wyglądać, ja mógłbym go oglądać takim zawsze. Teraz podniosłem się z łóżka i podążyłem do dużego kufra stojącego przy łóżku. Zacząłem w nim szukać czystych ubrań dla swojego męża. Wyciągnąłem z niego śnieżnobiałą koszulę i parę jasnobrązowych spodni.

- Tutaj masz ubrania - powiedziałem, obchodząc łóżko, by znaleźć się po jego stronie. - Śniadanie już czeka. Służka przyszła kiedy spałeś, lecz zabroniłem jej ciebie budzić.

- Miałem spotkać się dziś z Zaynem jeszcze przed śniadaniem - mruknął.

- Jeszcze zdążysz to nadrobić - zapewniłem. - A teraz proszę wstań, pomogę ci się ubrać.

***

Śniadanie minęło w spokojnej atmosferze. W jadalni znajdowaliśmy się tylko my z Louisem wraz z jego siostrami. Zaraz tylko jak posiłek dobiegł końca, Louis udał się do innej sali, gdzie czekali znudzeni urzędnicy. Chciałem mu towarzyszyć, lecz najstarsza z sióstr Louisa nalegała, aby pokazać mi dalszą część ogrodów, których ostatnim razem nie zdążyłem zwiedzić. Po zapewnieniach szatyna w końcu uległem i wybrałem się na spacer w towarzystwie księżniczek.

Po wyjściu z zamku spotkaliśmy Liama i Zayna opartych o ścianę zamku. Nie spodziewałem, że ta dwójka się znała. A nawet jeśli tak nie było, szybko złapali wspólny język. Teraz śmieli się z czegoś, co powiedział mój przyjaciel. Po chwili jednak Liam wyciągnął miecz i skierował ostrze w stronę Zayna. Zatrzymałem się w drodze do nich i zmarszczyłem brwi.  To przypomniało mi o moim koszmarze i nakazie oddania broni podczas wyprawy na targ z Louisem. Byłem tak przerażony wizją zabójstwa Louisa, że zraniłem swojego najlepszego przyjaciela, który oddałby za mnie życie. Nigdy więcej nie chciałbym oglądać jego zranionego wyrazu twarzy, jak tamtego dnia.

Teraz jednak Payne  skierował ostrze w drugą stronę, podając broń Zaynowi. Czarnowłosy chłopak trzymał go z wielkim trudem. Miecz nie należał do lekkich.  Aby nim swobodnie władać potrzeba było lat praktyki i przede wszystkim siły. Widząc tę dwójkę razem lekko się uśmiechnąłem. Liam miał bardzo mało przyjaciół. Praktycznie  tylko mnie. Teraz jednak zdawał się dobrze bawić z nowym towarzyszem, więc aby im nie przeszkadzać, zawróciliśmy.

Louis znalazł wolną chwilę dopiero przed obiadem. To po nim mieliśmy wypłynąć do Anglii. Służący wynieśli już mój kufer i pozostałe bagaże. Statek był gotowy do podróży i tylko czekał na pasażerów.

W jadalni zająłem miejsce przy Louisie, uważnie go obserwując. Widocznie coś go gryzło i nie dawało spokoju. Położyłem dłoń na tej jego, aby dodać mu otuchy, lecz szybko ją zabrał. Zdziwiłem się na tę reakcję. Nawet jego siostry popatrzyły zaskoczone na swojego starszego brata.

- Statek już czeka w porcie - powiadomiłem, kiedy czekaliśmy na posiłek. - Wszystko jest już gotowe.

- Harry, ja... - zaczął, a ja przełknąłem ciężko, wiedząc, co chciał powiedzieć. - Porozmawiajmy...

Chciał wstać z krzesła, lecz młode księżniczki go uprzedziły. Powiedziały, że dadzą nam chwilę. Teraz zostaliśmy w sali sami. Tylko nasza dwójka. Patrzyłem ze skupieniem na twarz niebieskookiego. Zagryzał nerwowo dolną wargę. Głowę miał spuszczoną.

- Tak, Lou? - zachęciłem go do dalszej rozmowy.

- Bałem się powiedzieć ci o tym wcześniej, pewnie mnie znienawidzisz, ale... - po raz kolejny urwał.

- Spokojnie, Louis. Powiedz to, niedługo powinienem wyjechać by marynarze się nie niecierpliwili.

- Nie płynę, Harry - powiedział cicho, lecz go zrozumiałem. - Ja... nie mogę. Niedawno odbyła się koronacja, kraj jest w żałobie, moje siostry...

- Rozumiem - pokiwałem głową, zaciskając usta w wąską kreskę.

Wiedziałem o tym wcześniej. Jego zachowanie było podejrzane, ale musiałem usłyszeć to na własne uszy. Louis nie wracał ze mną do kraju. Zostanie tutaj, przy rodzinie, a ja... Ojciec miał rację. Przepowiedział, że młody książę zostanie i mnie opuści, dlatego był przeciwny wyjazdowi. Po raz kolejny zostanę ze wszystkim sam; z wymagającym ojcem, upadającym królestwem, gdyż wojna tylko wisiała w powietrzu oraz zawiedzionym ludem.

- Powiedz coś więcej, Harry - poprosił.  - Nienawidzisz mnie, prawda? Wiem co czujesz, ale...

- Nie masz żadnego pojęcia co czuję, Louis - odparłem, zrywają się z miejsca. - Wszystkie moje rzeczy są już na statku, ale twoje zostały w komnacie. Przeczuwałem to, lecz do ostatniej chwili miałem nadzieję, że... - pokręciłem głową, odganiając od siebie kłębiące się myśli. - Liam zostanie tutaj. Pomyślałem, że przyda ci się ktoś zaufany oprócz królewskich sług. Każdy pragnie władzy, musisz uważać na tych, którzy podają się za twoich przyjaciół. Jeśli będziesz miał potrzebę napisania i skontaktowania się ze mną, Liam będzie twoim powiernikiem. Jemu najbardziej ufam.

- Harry, zaczekaj - poprosił, również podnosząc się z miejsca. - Nie opuszczam cię, słyszysz? Nic się nie zmieniło, wciąż...

- Wszystko się zmieniło - odparłem spokojnie, siląc się na obojętny ton. - Powóz już czeka, muszę  iść.

Odwróciłem się w stronę drzwi i zacząłem odchodzić szybkim krokiem. Słysząc hałas obróciłem tylko swoją głowę, nie przestając kierować się do wyjścia. Louis potykając się o krzesło, próbował mnie dogonić. Nie mogłem mu na to pozwolić. Gdyby tylko poprosił abym został, zrobiłbym to bez wahania. A tego zrobić nie mogłem. Obaj mieliśmy obowiązki, które należało spełnić wobec ojczyzny.

♣♣♣♣♣

Witajcie!

To pierwszy rozdział od bardzo dawna, kiedy pisało mi się go tak lekko, bez kilkuminutowego zastanawiania się co napisać. ^.^

Rozdział może zawierać błędy (zresztą jak cała ta książka) x

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

A Blind Prince ~Larry ✔Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα