21. Ty jesteś królem

4.8K 547 655
                                    

♛♛♛♛♛

Harry

- Chcą wprowadzić większe podatki na wojsko - powiedziałem, chodząc nerwowo po komnacie. - Ale lud zacznie się burzyć, już i tak nie mają z czego zapłacić. Co o tym sądzisz?

Spojrzałem wyczekująco na szatyna, siedzącego na wielkim łożu. Wyglądał, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Jego korona była zbyt duża, przez co zsuwała się z jego głowy. Bardzo często nie lubił jej nosić i po prostu zostawiał na szafce przy łóżku. Oczywiście ludzie zaczęli plotkować i naśmiewać się z Tomlinsona, więc nakazałem mu, aby zawsze miał koronę, gdy będzie opuszczał zamek. Nie chciałem, aby mówili o nas źle.

- Czemu się mnie o to pytasz, skoro i tak nie weźmiesz moich słów pod uwagę? - zapytał niepewnie. - Jestem bezużyteczny. Tylko dzięki pochodzeniu tutaj jestem.

- Louis - westchnąłem, podchodząc do niego, zatrzymując tuż przed nim. - Nawet tak nie mów. Nie słuchaj tego, co mówią służki. Jesteś królem, masz być dumny i nie okazywać strachu, słabości, a tym bardziej nie przejmować się pustymi słowami. Jesteś ważny dla tego kraju i wszystkich jego mieszkańców.

- Musiałbym najpierw sam w to uwierzyć - mruknął cicho pod nosem, na co westchnąłem.

Wraz z wyjazdem jego rodziców, szatyna opuścił dobry humor. Wcześniej często się uśmiechał podczas zabawy z siostrami. Lubiłem przyglądać im się z boku wiedząc, że Louis nigdy by się o tym nie dowiedział. Szczerze mu tego zazdrościłem, tej beztroski i ciepła rodzinnego. Nawet jego ojciec, król Mark nie był dla niego surowy i wciąż nazywał go swoim małym księciem.

Ja pamiętałem tylko miłe chwile spędzone z Gemmą. Matka nie poświęcała mi zbytnio uwagi, gdyż wychowanie nade mną sprawował ojciec, który jedynie ode mnie wymagał. Ciągłe musztry i pobierane lekcje strasznie męczyły. Niestety nie znałem innego życia i jakoś przywykłem. Często zazdrościłem siostrze długich spacerów w ogrodzie czy głupich herbatek z damami dworu. To było zupełnie inne od tego, co ja musiałem robić. Nikomu nie żaliłem się na swój los, może jedynie Liam zauważał moje zmęczenie i martwił się o mnie. Payne również ciężko pracował, aby zostać rycerzem.

Co do historii mojej siostry, to nie dane jej było zbyt długo cieszyć się obecnością w ojczyźnie. Została wydana za mąż już w wieku piętnastu lat za księcia ze wschodu. Rok później na świat przyszła ich córka. Poród był trudny z uwagi na  jej młody wiek. Niestety nie mogłem być w tamtych chwilach z Gemmą, tylko matka pojechała, by ją wspierać. Po małej księżniczce, pojawił się syn, przyszły następca. Moja siostra miał już troje dzieci i pomimo ciężkich chwil, była dumna ze swojej rodziny: męża, córki i dwóch synów. Niestety nie spędziłem z nią zbyt dużo czasu, ponieważ  wraz  z mężem musiała wracać do kraju, jeszcze raz życząc mi i Louisowi szczęścia.

Ja nigdy nie będę miał dzieci i już się z tym pogodziłem. Przez Louisa było to niemożliwe. Zastanawiałem się tylko, kto przejmie koronę, kiedy nasze dni dobiegną końca.

- Kąpiel już gotowa - odezwała się służąca, patrząc bardziej na Louisa niż na mnie.

Przez swoje zamyślenie nawet nie dostrzegłem jej obecności. Ophelia była bardzo śmiała i zastanawiałem się, czy zapomniała, że jest tylko zwykłą służącą. Szatyn jednak uwielbiał jej towarzystwo.

Teraz kobieta podeszła do Louisa i pomogła mu wstać, by następnie poprowadzić do łazienki. Przestąpiłem o krok i sam ująłem nadgarstek Tomlinsona.

- Ja mu pomogę - powiedziałem, czekając aż kobieta odejdzie.

- H-harry - zająknął się chłopak, zbyt zaskoczony moimi słowami. - Poradzę sobie sam, dziękuję.

- Weźmiemy kąpiel razem, mój mężu - dodałem, akcentując ostatnie wyrazy.

Miałem nadzieję, że Ophelia rozpowie w zamku o tym, jak zajmuję się swoim mężem. Nie mogli wiedzieć, że nie pałałem miłością do francuskiego księcia.

- W porządku - odezwał się Louis. - Dziękuję za dzisiejszy dzień, Ophelio. Jesteś już wolna, nie będę potrzebował dziś  twojej pomocy.

- Dobrze, mój panie - odparła, kłaniając lekko, następnie opuszczając naszą komnatę.

Uśmiechnąłem się, słysząc zamykane drzwi. Spojrzenie znów skierowałem na drobnego chłopaka. Przygryzał swoją dolną wargę, czekając na mój ruch. Puściłem jego nadgarstek, by pochwycić  dłoń, złączając nasze palce razem.

- Chodźmy, zanim woda ostygnie - powiedziałem, zaczynając kierować się w stronę odpowiedniego pomieszczenia, gdzie czekała już balia wody.

- Możesz umyć się pierwszy, Harry - odparł. - Ja poczekam.

- Pomieścimy się razem, Louis - zapewniłem. - W końcu jesteśmy po ślubie, nie musisz się niczego wstydzić. Z racji tego, że z naszego związku nie będzie potomka, ominęła nas obowiązkowa noc poślubna. Myślę, że nie jesteś na to jeszcze gotowy, prawda?

Szatyn zmarszczył brwi, kiwając głową. Zastanawiałem się, czy ma pojęcie, jak będzie wyglądać nasze zbliżenie. Czy ktoś mu powiedział, tak jak mi Christopher? A może jest tego kompletnie nieświadomy?

Stanęliśmy przy bali, a ja zacząłem pozbywać się ubrań. Louis zrobił to na moje polecenie, chwilę później. Pomogłem mu usiąść w wodzie, by się nie przewrócił . Jego policzki były różowe z zawstydzenia, a przecież nawet nie był w stanie mnie widzieć. Co innego ja. Podziwiałem kształty Louisa, których mogłyby pozazdrościć nie jedne szlachcianki. 

- Nie bój się mnie, Lou - szepnąłem, siadając za plecami szatyna. - Zrelaksuj się, ja cię umyję.

Sięgnąłem po szmatkę, która służyła do obmywania się. Wylałem na nią nieco olejku do kąpieli i powoli zacząłem pieścić ciało chłopaka. Drżał pod moim dotykiem, lecz starał się rozluźnić. Oparłem podbródek na jego ramieniu i przyglądałem się ruchom ręki na jego brzuchu. Nie odważyłem się zejść niżej, szanując komfort Louisa. Sam również byłem zestresowany wspólną kąpielą i widokiem nagiego szatyna.

- Gdyby rodziny z wyższych sfer płaciły większy podatek, na który ich stać, udałoby się zwiększyć liczbę i wyposażenie  wojska. Ubodzy ludzie dołączyliby do armii, gdyby mieli na to szansę i korzyści za to, na przykład tytuły.

- To niemądre, Louis. Nie mogę nałożyć na baronów czy hrabiów  większego podatku. Muszę mieć ich poparcie, nie mogę pozwolić, by mnie znienawidzili i odsunęli się ode mnie.  Wieśniacy to co innego, oni nawet nie potrafią czytać i nie powinni się buntować swojemu królowi. Tytuły to przesada. - powiedziałem, dostrzegając błąd w jego rozumowaniu. - Może gdyby rozwinąć handel morski...

- Ty jesteś królem - powiedział cicho. - Nie wymagaj ode mnie bym ci doradził, mój panie, jestem ślepy i nie uczono mnie takich rzeczy. Swoje dzieciństwo spędziłem z wieśniakiem, który szybciej opanował piśmiennictwo i czytanie niż moje siostry. Przepraszam, ale jestem zmęczony.

Próbował wstać, lecz go przytrzymałem. Powiedziałem, że dokończę go myć. Po kąpieli pomogłem ubrać mu koszulę nocną i obaj wróciliśmy do naszej komnaty, kładąc się do łóżka. Louis milczał i nawet się do mnie nie odzywał. Musiał zasnąć, podczas gdy ja wierciłem się na łożu, rozważając słowa ostatniej rozmowy. Dopiero gdy odnalazłem ciepło Louisa, mogłem spokojnie zasnąć.

♣♣♣♣♣

Witajcie!

Co u was słychać? ^.^

Myślicie, że Harry się zmienił?

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

A Blind Prince ~Larry ✔Where stories live. Discover now