6. Zrobię wszystko, abyście byli ze mnie dumni

4.3K 472 348
                                    

♛♛♛♛♛

Harry

- Statek powinien być już niedługo - powiedziała moja matka, stojąc za mną.

Widziałem ją w odbiciu lustra. Uśmiechała się lekko do mnie i wyglądała na radosną. Ja taki nie byłem. Z czego miałbym się cieszyć? Za kilka godzin spotkam ponownie ślepego księcia z Francji. W tej chwili naprawdę miałem ciekawsze zajęcia, niż strojenie się na  przyjazd tego chłopaka. Było to też zupełnie niepotrzebne, ponieważ Louis jest niewidomy i nie zobaczy mojego stroju. Nie zrobi mu różnicy, czy będę miał na sobie elegancki komplet ubrań, czy nocną koszulę.

Poprawiłem swój kołnierzyk i jeszcze raz spojrzałem na swoje odbicie, oceniając ubiór. Wyglądałem nienagannie. Krawiec bardzo przyłożył się do swojej pracy, dzięki czemu ubranie idealnie na mnie leżało. Pozwoliłem lekkiemu uśmiechowi ukazać się na mojej twarzy. Przeczesałem ręką włosy i odwróciłem się, stojąc teraz przodem do mojej matki.

- Wyglądasz ślicznie, synku  - powiedziała zadowolona. - Pojazd już czeka.

- Więc chodźmy już i nie każmy woźnicy czekać - odparłem, oferując swoje ramię, by kobieta mogła się na nim wesprzeć.

Powolnym krokiem opuściliśmy pokój, kierując się do wyjścia z zamku. Po pokonaniu kilkunastu stopni schodów i długich korytarzy, wyszliśmy na zewnątrz. Pogoda dziś dopisywała. Nie zapowiadało się na to, aby miało się rozpadać. To było bardzo korzystne, gdyż nie lubiłem moknąć. Kto by w ogóle to lubił?

- Możemy już ruszać - odezwał się mój ojciec do woźnicy, gdy tylko wszedł do pojazdu, zaraz za mną.

Najpierw przepuściłem swoją matkę, która spoczęła wygodnie na miękkim siedzeniu naprzeciwko mnie. Następnie dołączył do niej król. Oboje patrzyli na mnie z zachwytem. Chyba się stresowali przed powitaniem mojego przyszłego męża.  Nie rozumiałem, dlaczego tak się zachowywali. W porównaniu do nich, ja byłem okazem spokoju. Nie ekscytowałem się, a podchodziłem chłodno do tego, co ma się wydarzyć już niedługo.

Dziś mieliśmy tylko powitać Louisa na naszej ziemi i wrócić razem z nim do zamku. Nic trudnego. Dopiero za kilka długich dni miała odbyć się ceremonia, lecz stwierdziłem, że będę martwił się o to później.  Podróż nie należała do najwygodniejszych. Jeśli ja miałbym wybierać, wolałbym jechać wierzchem. Przynajmniej by tak nie trzęsło.

- Pamiętaj, Haroldzie, abyś odpowiednio się zachowywał - pouczył mnie ojciec. - Masz być uprzejmy i nie zrazić księcia do swojej osoby.

Już chyba na to za późno, pomyślałem. Miałem nadzieję, że może szatyn zapomni o tym, jak zachowałem się podczas spotkania w ogrodzie za czasów, gdy byliśmy dziećmi. Ja nie zapomniałem. Dokładnie pamiętałem wyraz jego twarzy oraz łzy, które bezskutecznie próbował zatrzymać.

- Oczywiście, ojcze - odparłem, lekko się uśmiechając. - Nie zawiodę was.

- Jesteś już taki dojrzały, Harry - zaszczebiotała radośnie kobieta. - Będziesz wspaniałym królem.

- Zrobię wszystko, abyście byli ze mnie dumni - dodałem.

Odwróciłem spojrzenie w stronę okna. Obserwowałem w ciszy mijane drzewa i zieleń lasu. Z zewnątrz słychać było śpiew ptaków, który umilał nam podróż. Zamknąłem oczy i pozwoliłem sobie na chwilę zatopić się we własnych wspomnieniach. Nie był to dobry pomysł, gdyż zaczynałem czuć lekki niepokój związany ze spotkaniem  francuskiego księcia.

***

- Już jesteśmy na miejscu - powiedział król, kiedy tylko się zatrzymaliśmy.

Drzwi zostały otwarte przez woźnicę i mogliśmy opuścić pojazd. Statek właśnie cumował do portu. Zacisnąłem pięści i czekałem zniecierpliwiony na księcia. Kiedy po kilku minutach pojawił się w zasięgu wzroku, uważnie go zmierzyłem spojrzeniem. Prowadziła go służąca. Szedł ostrożnie, stawiając powoli swoje stopy. Gdy w końcu stanął przede mną, przejąłem go od starszej kobiety. Pozdrowiłem go, tak jak wymagali tego ode mnie rodzice. Użyczyłem mu swojego ramienia, jak wcześniej swojej matce. Złapał się swoją drobną dłonią i lekko skinął głową. Gdy odezwała się moja matka, Louis pokłonił się jej nisko i zmusił się do lekkiego uśmiechu.

Ani na chwilę książę nie odwrócił do mnie swojej twarzy. Można było powiedzieć, że gdyby widział, wzrok wbijał w ziemię. Nie wiedziałem, czy robił to specjalnie. Prawdopodobnie nadal pamiętał moje słowa sprzed lat i nie odważył się na to, abym mógł zobaczyć jego oczy.

Gdy wracaliśmy do zamku, Louis był niezwykle cichy. Pasowało mi to. Liczyłem, że nie  będzie mi zbytnio wadził, kiedy już staniemy się małżeństwem. Może mógłbym nauczyć się go tolerować.

 ♣♣♣♣♣

Witajcie!

Opowiadajcie jak minął wam dzień :D

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

A Blind Prince ~Larry ✔Where stories live. Discover now