24. Kuchnia to nie miejsce dla króla, Louis.

5.1K 548 122
                                    

♛♛♛♛♛

Louis

- Musisz koniecznie przyjść, Louis! Poznasz księżną z Litwy, która będzie obecna na dzisiejszej herbatce - powiedziała była królowa, a po jej tonie głosu wnioskowałem, że była bardzo podekscytowana dzisiejszym spotkaniem.

Wymusiłem na swojej twarzy uśmiech i skinąłem głową. Zawsze przyjmowałem od niej zaproszenie. Nie wypadało odmawiać byłej królowej. Była matką Harry'ego i nie chciałem, aby miała o mnie złe zdanie. Chciałem być jak najlepszy, aby mój mąż nie posądził mnie o to, że w ogóle nie przejmuję się sprawami królestwa, nawet jeśli były to towarzyskie herbatki z damami dworu.

- Nie mogę się doczekać tego spotkania, pani - odparłem, ściskając w dłoni laskę, która ostatnio stale towarzyszyła mi podczas jakiegokolwiek wyjścia z komnaty.

Byłem wdzięczny Harry'emu za ten prezent. Dzięki temu ani razu nie wpadłem na ścianę, ani też nie potknąłem na pierwszym stopniu schodów. Jednakże słyszałem od służby niepochlebne komentarze o tym, że posługuję się zwykłą laską, jak ślepy żebrak za bramą miasta. Przejąłem się tym, gdyż jako król musiałem prezentować się nienagannie, a tym czasem nie miałem szacunku nawet pośród służby. Nie wspomniałem o tym nikomu ani słowa. Nie chciałem pozbywać się też prezentu Harry'ego.  Wiedziałem, że niedługo przestaną o tym mówić i skupią się na najnowszych sensacjach. Tak musiało po prostu być.

Co do herbatki z królową oraz jej ulubienicami, nie byłem zbyt entuzjastycznie nastawiony. Na takich spotkaniach zawsze były same przedstawicielki płci pięknej, więc czułem się niekomfortowo, słuchając ich plotek, ponieważ sam nie miałem nic do powiedzenia. Domyślałem się, że te herbatki mają po prostu zająć mój wolny czas, bo co mógłbym innego robić? Nie mogłem ani czytać książek, ani ćwiczyć władanie mieczem, czy jeździć konno, jak to robił Harry. Niesamowicie się nudziłem, gdy pogoda na dworze była deszczowa, co w Anglii nie było żadną nowością, szczególnie, że była już jesień.

- Wyślę kogoś, aby pomógł ci dotrzeć do salonu, gdy przyjdzie czas na herbatkę - oznajmiła.

- Nie musisz pani nikogo fatygować - odparłem. - Potrafię sam dotrzeć do odpowiedniego pomieszczenia, proszę mi zaufać.

- W porządku, tylko się nie spóźnij, to byłby ogromny nietakt - odparł na koniec, po czym dotknęła lekko mojego ramienia, informując, że już sobie idzie.

Stałem na korytarzu tuż przed drzwiami sypialni mojej oraz Harry'ego. Zaraz po tym, jak wróciłem z mojego spaceru po zamku, spotkałem jego matkę. Teraz znów byłem sam. Ostatnio król ciągle był zajęty przez problemy wynikające z konfliktu ludu z północy. Nocami nie potrafił zasnąć, więc czasami zwierzał mi się, że jest  już tym wszystkim zmęczony. Generałowie i inni dowodzący często nie zgadzali się z jego zdaniem i podważali pomysły załagodzenia konfliktu, upierając się przy wysłaniu wojska. Harry wolał załatwić to bez rozlewu krwi, lecz co obradę tracił  pewność w powodzenie swojego planu.

Usłyszałem odgłos otwieranych ciężkich drzwi. Podskoczyłem wystraszony, szybko odsuwając się na bok. Z naszej sypialni ktoś wyszedł. Ta osoba zatrzymała się naprzeciw mnie, zapewne uporczywie się przyglądając.

- Szukałem cię - powiedział,  łapiąc w dwa palce mój podbródek, by unieść moją głowę, którą już z przyzwyczajenia spuszczałem w dół.

- Czego sobie życzysz, Harry? - zapytałem, nie wiedząc czego się spodziewać.

Nauczyłem się tego, że gdy miał zły humor, lepiej nie podchodzić. Wtedy starałem się go unikać,  a on sam zostawiał mnie w spokoju, najczęściej wychodząc z komnaty, by się uspokoić i wyciszyć. Doceniałem to, naprawdę, gdyż nie ranił mnie słowami, których potem  żałował. Miałem nadzieję, że te ciężkie czasy obrażania mnie i poniżania, jak  przed koronacją przepadną w zapomnienie i nigdy nie powrócą. Teraz jednak ton Harry'ego wskazywał, że był poirytowany.

- Twoja korona, zostawiłeś ją  w... kuchni - odparł, nakładając wspomniany przedmiot na moją głowę. - Co tam robiłeś? Jak byłeś głodny, wystarczyło wysłać po coś służkę. Kuchnia to nie miejsce dla króla, Louis.

- Nie miałem co robić przez te kilka godzin i chciałem zająć czymś czas - odparłem, czując rosnącą niepewność, wypowiadając te słowa.

Bałem się, jak zareaguje. Nie chciałem nikomu się naprzykrzać, więc spędzałem czas samotnie. Wiedziałem, że nikt z kuchennej służby mnie nie przegoni, w końcu byłem królem. Szczerze musiałem przyznać, że bardziej komfortowo czułem się pośród kucharek niż dam dworu, które popijały herbatkę plotkując o wszystkim. Czułem, że nie pasuję do osób z wyższej warstwy społecznej. Może powinienem urodzić się synem służącej?

- I postanowiłeś pomagać w kuchni? - zapytał szczerze zdziwiony.

Gdy skinąłem głową, spodziewałem się otrzymać reprymendę i wykład na temat tego, czym  zajmują się królowie i co nas różni od służących. Ostatnio wygłosił takie przemówienie po tym jak pomagałem Opheli przy zmianie pościeli, że naprawdę wolałbym tego uniknąć. Tym razem wybuchnął śmiechem. Nie wiedziałem jak mam zareagować, co powiedzieć.

- Oh, Lou - powiedział tylko, zbliżając się do mnie tak, że nasze ciała się stykały. - Pokażę ci zajęcie, które jest godne króla - dodał, mocno mnie przytulając.

Westchnąłem, wypuszczając wstrzymywane powietrze. Harry... przytulił mnie? Owszem, zdarzyło się to już kiedyś, podczas nocy, kiedy przyśnił mu się koszmar. Nigdy nie poznałem go od strony wrażliwego młodego króla. Zawsze starał się pokazać wszystkim jako rozważny i surowy władca. Niepewnie oplotłem rękami jego ciało, a po chwili poczułem krople, które moczyły moją twarz. To nie ja płakałem. To jeszcze bardziej mnie zdezorientowało. Jaki był powód ronienia łez? Za wszelką cenę chciałem dowiedzieć się jego przyczyny, może mógłbym jakoś temu zaradzić.

Nienawidziłem, gdy ktoś był smutny. Często pocieszałem swoje młodsze siostry i już wtedy wiedziałem, że to wspaniałe uczucie wiedzieć, że za twoją sprawą ktoś się uśmiechnął. W moim przypadku to właśnie Zayn wiedział, jakie słowa i gesty sprawią, że nie przejmowałem się własnymi problemami. Wystarczyło tylko poczuć ciepło ramion drugiej osoby i usłyszeć zwykłe zapewnienie, że jestem ważny, że coś znaczę.  Może z pozoru głupie rzeczy, zawsze działały. Były dla mnie naprawdę ważne.

- Chodźmy, zaprowadzę cię - powiedział, szybko się odsuwając, zapewne po to, by zetrzeć swoje łzy z policzków.

Władcy nie wypadało płakać. Tak go uczono. Było mi go bardzo żal. Zapewne wstydził się tej chwili słabości, lecz przede mną nie musiał udawać silnego władcy. Ja sam również nie byłem silny, lecz niezwykle wrażliwy i Styles to wiedział.  Był Harrym, młodym księciem, który musiał podołać obowiązkom króla.

- Dlaczego ty...

- Umiesz grać na fortepianie, prawda? - zapytał od razu, przerywając mi w pół słowa. - Oczywiście, że tak. Chodź, pokażę ci salę muzyczną.

Chwycił moją dłoń, zaczynając prowadzić w tylko sobie znanym kierunku. Przez uścisk czułem, jak chłopak drżał. Zacząłem się zastanawiać co spowodowało, że Harry był tak rozbity. Byłem zdezorientowany, lecz o nic nie pytałem. Postanowiłem dać mu czas, aby pozbierał swoje myśli. Już trochę go znałem, więc odpuściłem drążenie tematu. Dalsze pytania tylko by go rozzłościły. A ja nie chciałem, aby był na mnie zły, nie teraz, kiedy wydawało mi się, że chociaż trochę mnie polubił.

♣♣♣♣♣

Witajcie!

Co u was ciekawego słychać?

Ja niedługo jadę do pracy :c

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

A Blind Prince ~Larry ✔Where stories live. Discover now