30. Ogromna odpowiedzialność

4K 471 100
                                    

♛♛♛♛♛

Louis

Schodziłem ostrożnie po schodach, aby się nie pośliznąć. Już nie raz z nich spadłem i to nie było nic fajnego. Teraz małą pomocą była dla mnie  drewniana laska, prezent od Harry'ego.  Jednak wciąż liczyłem kroki pamiętając  ich liczbę. Dokładnie piętnaście stopni, które musiałem pokonać, aby dostać się do kuchni. Kiedy udało mi się przebyć trasę bez żadnego upadku czy potknięcia, uśmiechnąłem się zadowolony. Nawet takie małe rzeczy potrafiły mnie cieszyć.

Poprawiłem na swojej głowie swoją zsuwającą się koronę i zacząłem kroczyć naprzód. Liczyłem, że to tutaj zastanę swojego przyjaciela. Nie było go w ogrodzie, ani nad stawem, więc to było już ostatnie miejsce, które przyszło mi do głowy. W zasadzie powinienem od niego zacząć. Brunet większość dnia pomagał swojej matce w kuchni.

Zdziwiłem się, kiedy na kogoś wpadłem. Nie słyszałem żadnych głosów czy kroków. Musiałem być tak rozkojarzony, że nie wziąłem pod uwagę tego, że mogę na kogoś wejść.  I to nie był stoliczek czy rzeźba. Odsunąłem się krok w tył i szybko wypowiedziałem przeprosiny.

- Louis! - rozpoznałem po głosie swojego przyjaciela.

Na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, niż po triumfie przy schodach. Padłem w ramiona przyjaciela, mocno go przytulając. Tak bardzo za nim tęskniłem! Wciąż był znacznie wyższy ode mnie, przez co musiałem stanąć na palcach, aby go poprawnie przytulić.

Poczułem, jak korona zsuwa mi się z głowy, lecz nie usłyszałem dźwięku uderzenia jej o podłogę. Naprawdę powinienem być bardziej rozważny. Poddani nie mogli mieć mnie za niezdarę, który wciąż gubi koronę, symbol władzy.  Harry kiedyś zaproponował zmianę korony na jakąś mniejszą, ale jego ojciec się nie zgodził. Zaczął mówić coś o  insygniach władzy przekazywanych z pokolenia na pokolenie.  Poza tym uważał, że korona wcale nie jest za duża, tylko ja niezdarny. I chyba miał rację, lecz czasem naprawdę zapominałem o złotym przedmiocie, który musiałem nosić na głowie.

- Mam ją - odezwał się inny głos, przez co drgnąłem wystraszony, odsuwając się od Zayna. - Znów ci się zsunęła.

- Harry? - zdziwiłem się, marszcząc brwi.

Nie spodziewałem się go tutaj zastać. W zamku było wiele ciekawych miejsc, które mógł zwiedzić. Była pokaźna biblioteka, gdzie mój ojciec czytał mi książki, sala muzyczna, a nawet pomieszczenie, gdzie znajdowały się kanarki i inne ptactwo, tak lubiane przez siostry. Ale tutaj? Była jedynie kuchnia, nic interesującego dla króla. Może Harry się zgubił?

- Jestem tutaj - odezwał się, chwytając delikatnie za mój łokieć, by zdradzić swoje położenie.

Po chwili poczułem ponownie ciężar korony na swojej głowie. Jeszcze przez kilka sekund król poprawiał moją grzywkę, która zachodziła mi na oczy. I tak nie widziałem, więc nie było to konieczne, lecz on doskonale wiedział, że zawsze mnie ona irytowała.

- Harry, to mój przyjaciel Zayn - powiedziałem, przedstawiając sobie mężczyzn.

- Już się poznaliśmy - odezwał się cicho Malik, stojąc niecały metr ode mnie. - Proszę mi wybaczyć, ale muszę zanieść chrust - dodał, zapewne nisko  kłaniając się królowi.

Usłyszałem jakieś szuranie, a po chwili kroki odchodzącego chłopaka. Nie chciałem go zatrzymywać. Pewnie był potrzebny w kuchni. Liczyłem, że niedługo w wolnej chwili  się spotkamy i będziemy mogli spokojnie porozmawiać twarzą  w twarz. Pisanie do niego listów z Anglii było męczące. Owszem, ufałem Ophelii, lecz czasem czułem się niezręcznie, gdy opisywałem swoje uczucia względem Harry'ego i pozostałych mieszkańców zamku.

- Co tutaj robiłeś? - zapytałem, odnajdując jego ramię, by móc się go uczepić.

- Nudziłem się i postanowiłem trochę pozwiedzać - odparł lekko, kładąc prawą dłoń na tej mojej i powoli ją głaszcząc. - Do tego zgłodniałem, lecz obiad będzie dużo później, niż bym sobie tego życzył.

- Możemy wejść do kuchni, matka Zayna jest kucharką i kiedy byłem małym chłopcem, często piekła dla nas babeczki czy inne słodkości. Myślę, że możemy sprawdzić, czy czegoś nam nie zostawiła.

- Nie chciałbym przeszkadzać - powiedział Harry, zapewne czując się niezręcznie wśród służby. - Na pewno mają sporo pracy i...

- Ja też jestem głodny - zapewniłem i jak na komendę mój brzuch zaburczał.

- Och, w takim razie możemy tam zajrzeć  - odparł.

To ja jako pierwszy ruszyłem naprzód, ciągnąc za sobą Harry'ego. Otworzyłem drzwi, a zapach potraw stał się jeszcze bardziej intensywny. Wokół nas uwijały się kucharki, sądząc po chaosie jaki robiły podczas gotowania.

Nie myliłem się. Mama Zayna miała dla nas drobne przekąski, które spożyliśmy przy wspólnej rozmowie. Powiedziała, że dowiedziała się o naszym przyjeździe i postanowiła upiec moje ulubione babeczki, które wraz z Zaynem podkradaliśmy z kuchni kiedy byliśmy dziećmi. Harry z początku nie wiedział jak się zachować wobec ludzi z niższego stanu, później  było tylko lepiej. Nie był już aż tak bardzo spięty, a nawet wysilił się na kilka żartów w celu  rozluźnienia atmosfery.

Kiedy dzień chylił się ku końcowi, stawałem się coraz bardziej nerwowy. Już za kilka godzin czekała mnie koronacja. Po raz drugi w moim życiu. Wydawać by się mogło, że nie powinienem się stresować, w końcu to moja ojczyzna i poddani, prawda? Ale wcale tak nie było. Denerwowałem się nawet gorzej niż wtedy w Anglii. To była ogromna odpowiedzialność. Nie mogłem zawieść poddanych, na pewno liczyli, że godnie zastąpię swojego ojca.

Ranek bardzo szybko nadszedł, a wraz z nim przygotowania. Nie miałem nawet chwili wytchnienia. Przy wyborze stroju zdałem się na  mojego męża, gdyż sam nie widziałem jak on wyglądał, oprócz tego, co sam mogłem wyczuć pod opuszkami palców.  Następne były rozmowy z urzędnikami, siostrami. Podporządkowywałem się wszystkiemu, co dla mnie przygotowali. Z Harrym spędziłem tego dnia najmniej czasu. Kiedy kładłem się już do łóżka przy jego boku, byłem królem Francji.  Koronę Wielkiej Brytanii zastąpiła ta z mojej ojczyzny. Nie była aż tak duża, przez co nie zsuwała mi się z głowy, tylko idealnie leżała. Bałem się, jak zareaguje na to Harry. Co, jeśli poczułby, że odtrącam Anglię i jego samego? Na szczęście Harry nie był rozczarowany, ani tym bardziej zły. Zapewnił mnie, że to w porządku, że ta korona wygląda ładniej od poprzedniej. Zażartował nawet, że nie będzie już musiał jej za mną nosić, kiedy ją po raz kolejny przez przypadek zgubię.

Niestety nie to ciążyło mi na sercu, nie dając zasnąć, a wiadomość, jaką planowałem obwieścić Harry'emu następnego dnia. Wiedziałem, że nie spodoba mu się, lecz nie miałem innego wyjścia. Tego oczekiwali ode mnie poddani. Nie mogłem ich zawieść.


♣♣♣♣♣

Witajcie!

Jak tam po Mikołajkach? Obchodzicie je?

Pochwalcie się Porucznikowi, co dostaliście! by mógł je wam skonfiskować, bo w wojsku na pewno wam się nie przydadzą ^^

Porucznik sam wcześniej sobie zamówił książki, które doszły akurat wczoraj, dzięki czemu mógł przeczytać wyczekiwaną książkę ^.^

Dziękuję za gwiazdki i komentarze x

A Blind Prince ~Larry ✔Where stories live. Discover now