25. To jego największe wady

4.8K 592 351
                                    

♛♛♛♛♛

Harry

Obserwowałem w skupieniu jak zwinnie palce Louisa przesuwając się po biało-czarnych klawiszach. Sam szatyn zamknął oczy  i cichutko nucił pod nosem melodię. Byłem pełen podziwu dla jego gry. Sam nieraz miałem lekcję fortepianu, lecz nie rozwinąłem się aż tak bardzo, jak Louis. Młodemu królowi przychodziło to z taką łatwością. Myślałem, że ślepota będzie stanowiła jakąś przeszkodę ku temu, ale nie mogłem się bardziej mylić.  Odgłosy wydobywające się z fortepianu były jak miód dla moich uszu. Niestety nie znałem tej melodii, gdyż słyszałem ją po raz pierwszy w życiu. Na  pewno należała do jakiegoś francuskiego kompozytora. Zapamiętałem, aby spytać o to Louisa, gdy tylko skończy grać.

Stałem przy oknie, naprzeciwko dużego instrumentu, który był w centrum sali. Na skórzanym stołeczku siedział drobny szatyn, zatracony w swojej genialnej grze.  Promienie nikłego słońca  wpadające przez okno padały na połowę twarzy chłopaka,  a jego długie rzęsy rzucały cienie na zarysowane kości policzkowe. Wyglądał pięknie i tak niewinnie. Nie chciałem psuć jego nastroju, lecz było to nieuniknione.

Zacisnąłem mocno usta, aby nawet najmniejszy szloch nie opuścił ust. Dłonie mocno zacisnąłem w pięści na koszuli przy zgięciu łokci. Z każdym naciśnięciem klawisza, moje łzy coraz bardziej moczyły policzki, choć obiecałem sobie, że nie będę płakać. To nie ja miałem powód do płaczu, to była rola Louisa, który jak dotąd był niczego nieświadomy.  Mały książę.

Kiedy posłaniec przybiegł do mnie z samego rana  z nowinami, nie wiedziałem, że będą one aż tak złe. Zwykle słuchanie wiadomości mnie nudziło i miałem dość przeróżnych zaproszeń na bale organizowane przez władców z innych krajów. Byłem na to za leniwy, a poza tym nie chciałem opuszczać ojczyzny. Korespondencja dotyczyła francuskiej rodziny królewskiej.

Do dziś pamiętałem słowa, jakie powiedział mi król Mark jeszcze przed ślubem i koronacją. W mojej głowie odbijały się one echem i powracały ze zdwojoną siłą. Tamta scena jako pierwsza pojawiła mi się przed oczami, kiedy tylko mój doradca skończył czytać list, dostarczony przez posłańca. Był on najwyższej wagi, dlatego na sali znajdowaliśmy się tylko my dwaj. Wcześniej byłem przekonany, że to po raz kolejny korespondencja ze wschodu, gdzie jeden z cesarzy oferował rękę swojej córki, pomimo iż wieść o moim zamążpójściu rozniosła się błyskawicznie i wywołała niesmak wśród księżniczek, które zalecały się do mnie  odkąd byłem dzieckiem. Niestety to było gorsze i wiedziałem, że to będzie jak cios dla niewidomego króla.

- Louis jest moim jedynym synem, Haroldzie - powiedział król Mark, a jego niebieskie oczy patrzyły się uważnie w te moje, jakby mógł zajrzeć mi wgłąb duszy. - To mój mały książę, dlatego nie waż się go unieszczęśliwić. Zasługuje na wszystko co najlepsze.

- Oczywiście, panie - skinąłem głową, nie mogąc doczekać się tego, aż w końcu mężczyzna opuści mnie i zniknie w tłumie ludzi. Sam osobiście nie przyznałbym się, że trochę mnie on przerażał. Naprawdę nie chciałem u niego podpaść.

- Masz niezwykłe szczęście, że będziesz miał go u swojego boku, książę - kontynuował zachwalanie Louisa, jakby był on  co najmniej kurą znoszącą złote jajka. - Jest niezwykle mądry, więc nigdy nie wykluczaj go tylko z powodu jego ślepoty.

- Wszystko co mówisz mój panie, wezmę sobie głęboko do serca - oznajmiłem. - Mam nadzieję, że uda mi się  sprawić, by przekonał się do mnie i pokochał tak mocno, jak silne jest moje  uczucie względem niego.

Król zmierzył mnie podejrzliwie spojrzeniem, a ja lekko się uśmiechnąłem, choć w środku drżałem ze stresu i strachu, że szatyn coś wspomniał swojemu ojcu o tym, jaki byłem dla niego niemiły. Ale Louis tego by nie zrobił, prawda? Jeśli nie byłby na tyle głupi, będzie tańczyć tak, jak ja mu zagram.

A Blind Prince ~Larry ✔Where stories live. Discover now