3. Ktoś musi być winny

4.7K 475 450
                                    

♛♛♛♛♛

Harry

Poprawiłem swój płaszcz, czekając na przyjaciela. Powinien już tutaj być, nigdy się nie spóźniał. Przecież wiedział, że nie cierpię czekać i cierpliwość to ostatnie, co można się po mnie spodziewać. Stałem przed pałacem, a co chwila mijali mnie ludzie posyłając pozdrowienia. Już pięć minut temu przestałem zwracać na nich uwagę i silić się na uprzejmości. Całe szczęście, że moi rodzice wypłynęli do Francji, inaczej byliby zgorszeni moim zachowaniem.

- Przepraszam za spóźnienie - wysapał szatyn, opierając się na kolanach, by złapać powietrze.

- Co było ważniejszego od spotkania z przyjacielem, Liam? - mruknąłem, spoglądając na niego.

- Miałem trening - wydyszał. - Trochę się przedłużył.

- Krwawisz - skrzywiłem się i zacząłem szukać chusteczki w jednej z kieszeni.

Podałem mu materiał, który przyjął z wdzięcznością, przykładając do swojej dłoni, na której widać było niegroźne rozcięcie. Zakrył ranę i w końcu się wyprostował. Posłał mi lekki uśmiech, którego nie odwzajemniłem.

- Przegrałeś? - zapytałem, zaczynając iść przed siebie.

- Wygrałem - odparł, szybko mnie doganiając. - Czemu masz zły humor, Harry?

- Wydaje ci się - powiedziałem, skupiając się na drodze.

- Mnie możesz powiedzieć, książę - dodał, zatrzymując się w miejscu.

Odwróciłem się do niego, czekając aż w końcu się ruszy, lecz on ciągle oczekiwał odpowiedzi i ani drgnął. Znał mnie zbyt dobrze by wiedzieć, że nie mówię mu prawdy. Wiedziałem, że tak łatwo się nie podda i wyciągnie ode mnie te informacje. Przystanąłem i głośno westchnąłem. Stwierdziłem, że jak mu się wyżalę, to chociaż trochę poczuję się lepiej.

- Moi rodzice wyjechali...  - zacząłem.

- Aż tak za nimi tęsknisz? - zapytał, podchodząc bliżej, by zatrzymać się tylko krok ode mnie.

- Nie - pokręciłem głową, przez co loki połaskotały mnie po policzku. - Nie o to chodzi.

- Więc o co? - zmarszczył brwi. - Harry?

- Nie chcę brać ślubu - powiedziałem to tak cicho, że przez chwilę myślałem, że Liam mnie nie usłyszy, lecz usłyszał.

- Ślub? - zdziwił się. - Kim ona jest?

- To on, to chłopak - odparłem, czując się beznadziejnie. - Rodzice wybrali mi męża, Liam, rozumiesz? Ja go nie chcę, nigdy nie pomyślałbym, że to kiedykolwiek się stanie.

- A królewna Adriana z Portugalii? Po wizycie ich króla chodziły plotki o waszym małżeństwie...

- Ojciec się nie zgodził. Stwierdził, że taki sojusz nie przyniesie dużych korzyści, bardzo uparł się na Francję. Zostałem już przyrzeczony kilka lat temu potomkowi króla Marka Tomlinsona I.

- Nic nie można z tym zrobić? - zapytał przejęty.  - Nie możesz porozmawiać z ojcem?

- Nie mogę, Liam. To mój obowiązek względem ojczyzny i poddanych, tylko... ciężko mi z tym.

Przez chwilę zapadła długa cisza. Spuściłem wzrok na swoje buty. Zanim się odezwałem, szatyn podszedł do mnie bliżej i mnie przytulił. To było bardzo dziwne i niespotykane. Nikt mnie nie przytulał od tylu lat. Byłem za duży na matczyne czułości. Stałem się mężczyzną,  nikt nie widział we mnie dziecka. Miałem dziewiętnaście lat  i najwięcej czasu spędzałem z ojcem, niż z moją rodzicielką.

- Wszystko będzie dobrze - szepnął brązowooki.

Stałem tam po prostu bez ruchu. Bałem się poruszyć, wykonać jakikolwiek gest. Dopiero po jakimś czasie chłopak cofnął się i popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem. Odwróciłem od niego wzrok  i zagryzłem dolną wargę.

- Jesteś naprawdę silny, Harry - odezwał się ponownie Liam. - Anglia będzie miała wspaniałego króla,  a tamten książę męża.

- Ty nie rozumiesz - pokręciłem głową. - Nie chce spędzić reszty swojego życia z niewidomą osobą. To będzie prawdziwa męczarnia. Nie tak chciałem żyć.

- Niewidomą? - zdziwił się. - Tamten książę jest...

- Ślepy - powtórzyłem. - Będzie tylko niepotrzebnym ciężarem na moich barkach. Ze wszystkim będę musiał sobie radzić sam. Ja... nie chcę takiej odpowiedzialności. Zawsze marzyłem o osobie przy moim boku, która będzie mnie wspierać i pomagać w podejmowaniu właściwych decyzji,  a co mnie czeka?

- Nie mów tak, Harry - usłyszałem zmartwiony ton głosu przyjaciela.

Cała jego radość nagle wyparowała. Wpatrywał się we mnie smutnym spojrzeniem. Zaczynał mi współczuć, na pewno tak było. Kto normalny chciałby być z kimś takim jak tamten ślepy książę? Nikt. I ja też nie chciałem.

- Opowiedz mi o nim - poprosił cicho chłopak, zaczynając kierować się w stronę stajni.

- Jest młodszy ode mnie, niższy i strasznie chudy, a przynajmniej taki był, kiedy go widziałem. Gdy na niego patrzyłem, było mi go nawet żal. Jego czy były jakby przysłonięte mgłą, obrzydzały mnie. Kazałem mu, aby na mnie nie patrzył - uśmiechnąłem się na to wspomnienie, kiedy mały książę bał się nawet odwracać twarz w moją stronę.

Siedział ze spuszczoną głową na kocu i przed naszymi rodzicami udawał, że wszystko było w porządku. Nikomu nie powiedział o tym, co mu powiedziałem. Od tamtego czasu nie widziałem na jego twarzy uśmiechu. Gdy nadeszła pora wyjazdu, bardzo się ucieszyłem. Chciałem jak najszybciej opuścić Francję i ślepego księcia. Miałem nadzieję, że przez kolejne lata rodzice zapomną, po co wybraliśmy się wtedy do Francji. Jak widać nie zapomnieli.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał Liam. - To nie jego wina, że musisz zostać jego mężem.

- Ani nie moja, a ktoś musi być winny - odparłem szorstko. - A teraz pośpiesz się, chcę wrócić z przejażdżki przed obiadem.

Nie czekając już na chłopaka, zacząłem kierować się w stronę przygotowanych koni. Stajenny już na nas czekał.

♣♣♣♣♣

Witajcie!

I mamy już chłopaków z 1D w komplecie w tym ff ^.^

Miłego wieczoru!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

A Blind Prince ~Larry ✔Där berättelser lever. Upptäck nu