10. Powinieneś być wdzięczny, że nie urodziłeś się ślepy

5K 552 519
                                    

♛♛♛♛♛

Louis

Nie mogłem się ukrywać, ani unikać Harry'ego. Następnego dnia normalnie pojawiłem się na śniadaniu. Osobiście przeprosiłem za swoją absencję i zgodziłem się wybrać z księciem na piknik w ogrodzie. Oczywiście pomysł ten podsunęła królowa Anne, lecz to nic nie zmieniało. Byłem zmuszony znosić obecność Harry'ego przez dłuższy czas. I tak też się stało.

Zaraz po śniadaniu wróciłem do komnaty, by zmienić swój strój. Pomagała mi oczywiście Ophelia, gdyż bez niej bym sobie z tym nie poradził. Kobieta była podekscytowana moim spotkaniem z księciem. Cały czas paplała, jaką piękną parę tworzymy. Gdyby tylko wiedziała, jak nieuprzejmy jest przyszły król...

Harry przyszedł do mojej komnaty w momencie, kiedy po raz kolejny ćwiczyłem swobodne poruszanie się po pomieszczeniu. Gdy usłyszałem go przy drzwiach, zacząłem tam się kierować. Zupełnie zapomniałem o sporym kufrze, który stał na środku pokoju, gdyż Ophelia szukała mi odpowiedniej odzieży. Chciałem udowodnić Harry'emu, że nie jestem ciężarem i że potrafię się przemieszczać po komnacie. Niestety tylko utwierdziłem go w przekonaniu, jaki to jestem beznadziejny, potykając się o ten kufer. Bolało mnie kolano, które zahaczyło o krawędź przedmiotu. Powoli podniosłem się w akompaniamencie śmiechu przyszłego króla.

- Nieporadny niczym dziecko - skwitował. - Piknik już czeka, lepiej tam chodźmy, bo chcę mieć to z głowy. Później jadę na polowanie z przyjaciółmi.

-  Powinieneś być wdzięczny, że nie urodziłeś się ślepy - wymamrotałem cicho.

- Coś mówiłeś? - zapytał, dając mi szansę, abym cofnął te słowa.

- Abyśmy już poszli.

Po raz kolejny uczepiłem się ramienia księcia. Gdybym się uparł, mógłbym iść sam, lecz ta podróż do ogrodu potrwałaby o wiele dłużej. Nie sądzę, by młody książę miał aż tyle cierpliwości. Ciągle zapominał ostrzegać mnie przed pierwszym schodkiem, dzięki czemu potknąłem się ze trzy razy. Nigdy jednak nie upadłem na ziemię, zawdzięczając to  silnemu ramieniowi księcia.

Dotarliśmy do ogrodu, a rozpoznałem to po różnych słodkich zapachach kwiatów. Było tu cicho i spokojnie, jedynie ptaki pięknie śpiewały. Puściłem się księcia i samodzielnie pokonałem dwa kroki, zbliżając się i nachylając nad rośliną o pięknym kształcie i zapachu. Od dziecka uwielbiałem ogrody. Dzięki dotykowi mogłem podziwiać piękno i wyjątkowość każdej rośliny. Uśmiechnąłem się, po raz kolejny zaciągając słodkim zapachem.

- Przyszliśmy tu w innej sprawie, niż wąchanie kwiatków, Louis - powiedział zniecierpliwionym głosem.

Dopiero teraz sobie o nim przypomniałem. Mieliśmy być na pikniku, rozmawiając o sprawach nas dotyczących. Podniosłem się z kucek i skierowałem się w stronę głosu. Usiadłem na dużym kocu i cierpliwie czekałem na to, co powie Harry. Ja sam nie zamierzałem zaczynać rozmowy.

- Nie byłeś na wczorajszym obiedzie - odezwał się z wyrzutem w  głosie.

- Źle się czułem - odparłem, zaciskając pięści na swoich spodniach. - Mógłbyś... mógłbyś być chociaż trochę... uprzejmy?

- Uprzejmy? - prychnął. - Jestem zbyt uprzejmy jak dla ciebie. Zawsze mogłem zamknąć cię w lochach, a twoim rodzicom wciskać bajeczkę o tym, jaką wspaniałą parę tworzymy.

Wzdrygnąłem się na samą myśl o tej ewentualności. Co ja mu takiego zrobiłem? To dopiero drugi dzień znoszenia go, a mam dość. Nie dam rady dłużej. Zacisnąłem mocno swoją szczękę, która  niebezpiecznie zaczęła drżeć, zwiastując wybuch płaczu. Zerwałem się z koca i zacząłem kierować w stronę, skąd miałem nadzieję, że przyszliśmy. Byłem gotowy prosić króla Desmonda o to, by pozwolił mi wrócić do mojego kraju.

Zanim jednak zdążyłem się oddalić, dogonił mnie książę, mocno łapiąc za łokieć. Zatrzymał mnie i odwrócił w swoją stronę. Zamknąłem oczy bojąc się, że jest gotów mnie uderzyć. Przecież wcale go nie znałem.

- To były żarty, Louis - powiedział. - Przepraszam, w porządku? Po prostu... ciężko mi, wiesz?

- Myślisz, że mi z tym łatwiej? - zapytałem.

- To nie tak... - westchnął. - Przepraszam, bardzo przepraszam. Może zaczniemy od nowa?

Zdziwiony jego nagłą zmianą, skinąłem lekko głową.  Wróciliśmy z powrotem na koc  i zaczęliśmy normalną, spokojną rozmowę. Harry opowiedział mi nieco o swoim życiu, więc ja zmuszony zostałem zrobić to samo. Nie byłem jednak zbyt wylewny, co Stylesowi nie umknęło uwadze, jednak postanowił tego nie komentować.  Rozmawialiśmy na neutralne, raczej błahe tematy.  Do końca nie wierzyłem Stylesowi, by nagle stał się dla mnie uprzejmy, to by było za piękne.

W ogrodzie spędziliśmy sporo czasu. Nie poszliśmy na obiad, gdyż nie byliśmy głodni. Sam ucieszyłem się bardzo, gdy książę odprowadził mnie do komnaty. Mogłem mieć chociaż chwilę dla siebie. Nie wiedziałem, które zachowanie to prawdziwy Harry. Czy zawsze jest miły i pomocny, czy to tylko maska, a tak naprawdę cechuje go mściwość i złośliwość? Musiałem się tego dowiedzieć. Miałem jednak nadzieję, że nie rozczaruję się księciem Wielkiej Brytanii. To w końcu człowiek, z którym będę musiał mieszkać do końca życia. Teraz tylko pytanie, czy będzie to raj, czy udręka.

♣♣♣♣♣

Witajcie!

Ktoś w ogóle tęsknił?

Ostatnio mam naprawdę mało czasu na pisanie, więc bardzo przepraszam za to, że rozdziały nie będą regularnie, choć naprawdę bym tego chciała.

Miłego dnia, kadeci!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

A Blind Prince ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz