Rozdział 35 - "Pora pokazać wam jak wygląda prawdziwe piekło"

3.1K 143 29
                                    

Kenan:

Idziemy przez las już jakieś pół dnia. Słońce jak zwykle świeci, ale tym razem to nam nie przeszkadza. Las jest tak gęsty, że nie przepuszcza promieni. Dzięki temu jest chłodno i pochmurno. Miła odmiana. Obecnie maszerujemy w ciszy. Ja z Moniką jesteśmy z tyłu, a reszta z przodu.

- Czym się martwisz? - pytam sztynki.

Zauważyłem zmartwienie na jej twarzy.

- Tak sobie myślę... - zrobiła przerwę. - Czy moi rodzice żyją. - dodaje.

- Ostatnie wydarzenia z Emilią zmusiły cię do takiego myślenia? - spytałem.

Dziewczyna pokiwała twierdząco głową.

- Z tego co kojarze to twój ojciec był ciężko chory, co nie? - chcę się upewnić.

- Tak. Był chory na serce. - mówi. - Więc wydaje mi się, że nie przeżyłby. - szepcze.

- Możliwe. - zgadzam się. - A twoja mama? - położyłem jej rękę na ramieniu.

- Była akurat w pracy. - odpowiada.

- Ona była prezesem w firmie reklamowej. Jeśli dobrze kojarze. - próbuje sobie przypomnieć.

Mimo, że nasze relacje są tylko łóżkowe to troszkę o sobie wiemy.

- Zgadza się. - delikatnie się uśmiechnęła.

- Więc może żyje. W końcu to była duża firma. - stwierdzam.

- Może masz rację. - odpowiada i pokazuje ząbki.

To tyle jeśli chodzi o bliską rodzinę Moniki. Szatynka nie ma rodzeństwa. Jej mama nie chciała więcej dzieci.

- A zastanawiałeś się co z twoimi rodzicami mogło się stać? - pyta po chwili.

- Nie. Nie ma sensu. - wzdycham. - Pobiegłem od razu do domu jak zaczęła się Zaraza. Szukałem ich po wszystkich pokojach. - zrobiłem przerwę. - W sypialni moja mama z bratem leżeli już martwi. - dodaje ciszej.

Monika złapała mnie za rękę.

- Wybacz. Myślałem, że już się z tym pogodziłem. - zaśmiałem się nerwowo.

- A co z tatą? - spojrzała na mnie pytająco.

- Ojciec był akurat w sklepie. Pobiegłem tam, ale... Nikogo nie spotkałem. - tłumacze cicho.

Dziewczyna mocniej ścisnęła moją rękę. Nastała cisza. Zastanawiam się czy jeszcze go spotkam. Mój ojciec należał do facetów, którzy nie daliby sobą pomiatać. Miał niezły charakter i nie raz go pokazywał. Do tej pory zastanawiam się co moja mama w nim widziała. Zaśmiałem się cicho, kiedy przypomniałem sobie o naszych rodzinnych "akcjach". To były dobre czasy. Na pewno żyje. Dam sobie rękę uciąć.

- Przerwa. - moje rozmyślanie przerwała Larissa. - Idzie noc, więc tutaj się kimniemy. - wyjaśnia.

- To dobry pomysł. - zgadza się Nadia.

Nikt nie zaprzeczył. Każdy znalazł sobie jakieś miejsce na spoczynek. Siedzieliśmy tak przez kilka minut.

- Niedaleko stąd jest jezioro. - przerwał ją Diablo. - Dziewczyny mogą się odświeżyć. - zaproponował.

- To dobry pomysł. - mówi uradowana Monika.

- Tak. Chodźmy. - oznajmia Jane.

Wszystkie dziewczyny wstały i skierowały się bardziej w las. Zostałem sam z Marcusem. Cisza między nami trwała z jakieś pół godziny.

Dzierżycielka Diablo LewiatanWhere stories live. Discover now