Kenan:
Udało nam się znaleźć jakieś schronienie i spokojnie przespać noc. Obecnie jesteśmy na przedmieściach. Słońce jak zwykle nieźle grzeje, a na niebie nie ma żadnej chmury. Zaczynam mieć dosyć tego lata i nie tylko ja. Reszta już też daje się we znaki o tym. Większość naszych rozmów to marudzenie. Teraz, o dziwo jest cicho. Do czasu, aż Jane zaczęła krzyczeć z bólu.
- Co się dzieje? - pyta Nadia.
Ciężarna złapała za brzuch i lekko się schyliła.
- Mój... brzuch.... - ledwo to powiedziała.
- Nie mówcie, że... - odzywa się Marcus.
Larissa pojawiła się obok mnie. Przypatrzyła jej się.
- Nie widzicie tego? - pyta. - Wody jej odeszły. - dodaje.
Dopiero teraz zauważyłem, że spodnie Jane są mokre.
- Rodze!!! - krzyczy.
- Diablo! - teraz krzyknęła Larissa.
- Moment. - odzywa się. - Dobra mam. Po prawej jest w sam raz budynek na taką okazje. - oznajmia.
Nie czekając wziąłem ciężarną na ręcę i pobiegłem za niebieskooką. Reszta zrobiła podobnie. Doszliśmy do domku jednorodzinnego. Wbiegliśmy na góre do sypialni. Nadia i Larissa ściągneły materac z łóżka i umiejscowiły go na podłodze. Położyłem bardzo delikatnie rodzącą na nim.
- I co teraz? - pyta Monika.
- Że akurat teraz musisz rodzić. Dlaczego nie mogłaś, kiedy byliśmy w podziemiach?! - krzyczy na nią Marcus.
- Wybacz, ale nie mogłam tego przyspieszyć!! - wykrzyczała w bólach.
- Dajcie jej spokój! - podniosła głos Nadia. - Wyjdzie. Zostawicie to nam. - rozkazuje.
- Będziemy za drzwiami, więc jakby co to krzyczcie. - oznajmiam.
- Ja też idę. - wtrąca Larissa. - Podczas porodu jest dużo krwi, co nie? Dużo krwi równa się dużo Potworów. - tłumaczy, po czym wyszła z pomieszczenia.
Ja i Marcus postąpiliśmy tak samo, tylko że my zostaliśmy na korytarzu.
- Długo taki porod trwa? - pyta mój kumpel, kiedy usiedliśmy przy ścianie.
- Pamiętam, że moja mama rodziła z kilkanaście godzin. - odpowiadam.
- Super. Spędzimy tutaj pół dnia. - mówi oburzony i krzyżuje ręcę.
- Pozostaje nam tylko czekać. - stwierdzam.
Krzyki dobiegające z pokoju są naprawdę głośne. Trzeba zaufać dziewczynom.
- Ja mam nadzieje, że to chłopak będzie. - zwrócił moją uwagę. - Jesteśmy tylko my na tyle kobiet. Przyda się wsparcie. - prycha.
- Chłopczyk czy dziewczynka i tak będziesz kochał jak rodzeństwo. - zaśmiałem się.
- No masz rację. - on również. - Szkoda, że nie ma tutaj Williama. - posmutniał.
- Oczekiwał tego dnia. - dodaje.
- To teraz naszym obowiązkiem jest bycie ojcem dla tego malucha. - mówi z uśmiechem. - Tego by William chciał. - stwierdza, a ja tylko pokiwałem głową twierdząco.
- A teraz przejdźmy do poważniejszych spraw. - spoważniał.
- A poród nie jest ważną sprawą? - pytam.
- Troszkę tutaj posiedzimy, więc porozmawiajmy jak kumpel z kumplem. - mówi.
- O co ci chodzi? - zmarszczyłem brwi.
![](https://img.wattpad.com/cover/149240608-288-k354172.jpg)
YOU ARE READING
Dzierżycielka Diablo Lewiatan
FantasyLarissa Wolf to prosta, nic nie znacząca, nieśmiała dziewczyna. Niefortunnie zakochana w najpopularniejszym chłopaku w szkole. Była zdziwiona jak po wyznaniu jemu swoich uczyć, on je zaakceptował. Po tygodniu, będąc w szczęśliwym związku, coś się wy...