Prolog - "Jam jest Diablo"

32.4K 747 626
                                    

Larissa:

Tak, to właśnie dziś jest ten dzień. To właśnie dzisiaj wyznam Kenanowi swoje uczucia. Po tylu miesiącach czuje, że jestem na to gotowa... Ale nie zdziwie się jak mnie poprostu odtrąci. Jestem w końcu zwykłą, pospolitą dziewczyną. Nazywam się Larissa Wolf i jak już wcześniej mówiłam nie jestem kimś wyjątkowym. Posiadam drobną posturę, a moja figura jest przeciętna. Mam blond włosy, które sięgają mi do łopatek i niebieskie oczy. Czy mam jakieś hobby? Nie. Czy mam jakiś talent? Nie. Jedynie co potrafie to nie zwracać na siebie uwagi.

Z moich rozmyśleń wyrywa mnie zatrzymujący się autobus. To tutaj, przystanek koło mojej szkoły. Wychodzę z pojazdu i kieruje się do drzwi. Dużo uczniów idzie właśnie na lekcje. Spokojnie Larissa, na początku idź na pierwszą lekcje, a potem dopiero wprowadzisz swój plan w życie. Wdech i wydech, powtarzaj to sobie cały czas i wszystko będzie dobrze. Dobra, idę!

Minęła pierwsza godzina, co oznacza przerwe. Idę wzdłuż korytarza, cała się trzęsąć. Zapomniałam dodać, że jestem cholernie nieśmiała, ale nie odpuszcze. Muszę to dzisiaj zrobić. Widze go. Stoi ze swoimi kolegami. Zaczynam się wahać. Niedobrze.

Kenan Moon to wysoki, umięśniony, mega przystojny mężczyzna. Posiada blond włosy i śliczne jasno niebieskie oczy. Mogłabym patrzeć na nie godzinami. Jego sympatyczny uśmiech sprawia, że moje nogi robią się jak z waty. Jest popularny w szkole i każda na niego leci. Więc to jest niemożliwe żeby zainteresował się taką osobą jak ja.

- Mogę w czymś pomóc? - usłyszałam.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawe, że przez cały ten czas stałam i patrzyłam się na chłopaka. Zadał mi pytanie. Muszę na nie odpowiedzieć. Nie panikuj, Larissa.

- T-tak. - jąkam się - Chciałabym z tobą porozmawiać, na osobności. - mówię będąc cała czerwona.

- Jasne. - odpowiada i macha do swoich kumpli, dając im znać, że musi iść.

Odeszliśmy troszkę dalej. W tej części korytarza jest mało uczniów. Serce bije mi bardzo szybko. Jeśli się nie opanuje to on je usłyszy.

- Larissa, tak? - tylko na niego spojrzałam, nie mogąc nic powiedzieć. - Wszystko w porządku? Jesteś cała czerwona. - mówiąc to położył swoją rękę na moim czole.
- Nie masz gorączki. - stwierdził - To? O czym chciałaś porozmawiać? - pyta z uśmiechem.

Teraz albo nigdy. Larissa zrób to.

- C-chciałam, chciałam powiedzieć... - mamrotam cicho. - Bo bardzo mi się p-podobasz i... od kilku miesięcy, czuje coś więcej... - nie potrafie dobrać słowa.

- Jesteś urocza. - powiedział z uśmiechem na twarzy.

Zanim zdążyłam całkowiecie przeanalizować słowa chłopaka, on złapał moją twarz i mnie pocałował. Nie będę kłamać, zaskoczyło mnie to. Dałam się ponieść chwili i oddałam pieszczote. Czy mogę powiedzieć, że moje uczucia są odwzajemnione? Ten miły gest trwał, może minute. Dla mnie to trwało wieczność. Po chwili Kenan przerywa pocałunek i patrzy mi głeboko w oczy. Jestem cała czerwona i szumi mi w głowie.

- Długo kazałaś mi czekać. - mówi niebieskooki pokazując swoje białe zęby.

Udało mi się! Mam ochote krzyczeć ze szczęścia.

* * * * * * * * * * * * * * *

Minął tydzień, a ja dalej nie mogę uwierzyć, że jestem z Kenanem. Obecnie siedzimy na ławeczkach w szkole. Mój chłopak, jak to pięknie brzmi! Mój chłopak siedzi koło mnie i jeździ swoim nosem koło mojego ucha. Nie będę ukrywać, jest to całkiem przyjemne. Kątem oka widzę szkolną księżniczkę, Monike. Oczywiście, zabiła mnie wzrokiem, ale zbytnio sie tym nie przejmuje, bo obecnie musiałam powstrzymać się od pisku. Blondyn polizał mnie w ucho. Przez ten gest moja twarz oblała się rumieńcem.

- Mówiłem ci już, że masz śliczne oczy? - szepcze mi do ucha.

- T-tak? - znowu sie jąkam - Moim zdaniem są całkiem normalne. - dodaje.

Chłopak łapie mnie za policzek i zmusza do spojrzenia na siebie. Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Instynktownie zamknęłam oczy i czekałam na pocałunek. Doczekałam się tylko dzwonka...

- Te przerwy są zdecydowanie za krótkie. - wzdycha, po czym całuje mnie w policzek. - Widzimy się za godzine. - puszcza mi oczko i kieruje się do sali.

Też powinnam już iść.

Siedzę sobie w ostatniej ławce na lekcji biologi. Nawet nie wiem jaki jest temat. Od tygodnia nie mogę się skupić, wiadomo dlaczego.

- Larissa, mogłabyś mi pomóc? - moje bujanie w obłokach przerywa nauczycielka.

- Oczywiście. - odpowiadam jak najbardziej uprzejmnie.

- Mogłabyś zanieść ten karton do zaplecza. Nie miałam czasu tego zrobić na przerwie. - tłumaczy, po czym podaje mi duży, brązowy karton.

Pokiwałam tylko głową i wyszłam z sali. Gorszego zadania nie mogłam dostać. Zaplecze jest w osobnym budyneczku za szkołą. Nie wiem kto to tak zaprojektował. Wychodząc z budynku chciałam zobaczyć co jest w środku tej ciężkiej rzeczy co niosę. Niestety nie mogłam nic zobaczyć bo jest szczelnie zamknięta. Co może być aż tak ciężkie? Idąc dalej w kierunku zaplecza, usłyszałam jakieś śmiechy. Niezbyt mnie to zainteresowało, do czasu. Skręcając, zobaczyłam coś czego nie chciałam. Kenan i Monika całujący się bardzo namiętnie. W jednej sekundzie zgromadziła się we mnie złość i smutek. Niestety to smutek zaczął dominować. Nie wiedziąc co robić puściłam karton, co skutkowało mocnym uderzeniem o ziemie. Zaczęłam uciekać. Nie wiem gdzie. Chciałam być jak najdalej od tego miejsca. Łzy zaczeły spływać po moich policzkach. Nie wiele myśląc, biegłam dalej. Usłyszałam pisk opon i światło mocno zaświeciło mi w oczy. Tylko tyle pamiętam.

- Jam jest Diablo - usłyszałam bardzo niski głos.

Nie wiem gdzie jestem, wszędzie jest bardzo ciemno. Spojrzałam w góre i wtedy zauważyłam parę czerwonych ślepi, patrzących na mnie. Dopiero wtedy zrozumiałam, że moje życie diametralnie się zmieni.

--------------------
W końcu zdecydowałam się na opublikowanie tego. Wiem, że niektórych denerwują te słowa, ale prosiłabym o wyrozumiałość. Jest to moja pierwsza książka.
Życze wam miłego czytania tego jak i innych rozdziałów. 😉😊

Dzierżycielka Diablo LewiatanOnde histórias criam vida. Descubra agora