Rozdział 14 - "Chcesz się przekonać?"

4.8K 194 50
                                    

Kenan:

- Bardzo was przepraszam. - mówi Nadia lekko się kłaniając. - Nie powinnam się tak zachowywać. - dodaje.

Jest już następny dzień i zbieramy się do wyjścia. Na zewnątrz jest jak zwykle ciepło, ale od czasu do czasu słońce zostaje zasłonięte chmurami.

- Nic się nie stało. - przytula ją Jane.

- A gdzie Larissa? - pytam.

- Jeszcze śpi. - humor jej się polepszył, to dobrze. - Wiecie, że zostaje z nami? - spytała.

- Tak. Kenan nam powiedział. - odpowiada ciężarna.

Wczoraj jak zostawiłem dziewczyny na dachu jeszcze nikt nie spał, więc opowiedziałem im tę nowinę.

- I teraz będziemy na nią czekać? - pyta oburzona Monika. - Nie mam zamiaru... - nie skończyła.

- Nie śpie od dwóch godzin. - przerwała jej Larissa otwierając drzwi. - No prawie ci się udało. - powiedziała do kogoś innego.

Blondynka jest na zewnątrz, więc też wyszliśmy.

- Co robisz? - pyta Marcus.

- Pilnuje ich do przyjścia matki. - tłumaczy z uśmiechem.

Dziewczyna opiekuje się małymi pisklaczkami, które uczą się latać. Właśnie jeden wyskoczył z próbą lotu, ale mu się nie udało. Na szczęście Larissa go złapała.

- Coraz lepiej wam idzie. - kładzie go do gniazda. - Teraz poczekajcie na mamę. Ja już muszę iść. - pożegnała się i odwróciła do nas.

- To w którą stronę? - pytam pełen entuzjazmu.

- Kierujemy się do południowego bunkra, więc jak myślisz? - zaśmiała się.

- Kierunek południe. - odpowiedział za mnie Diablo.

Wszyscy są w dobrym humorze, więc bez przeszkód ruszyliśmy w drogę.

*   *   *  *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *

Atmosfera jest naprawdę świetna. Wszyscy ze sobą gadamy i się śmiejemy. Nawet Diablo od czasu do czasu opowie coś śmiesznego. Udało nam się przejść miasto bez większego problemu. Dosłownie kilka minut temu weszliśmy w las. Drzewa tutaj są całe zielone i na dodatek są ogromne. Tak chyba Zaraza na nie podziałała.

- Czekajcie. - zatrzymuje ich. - Moje katany drżą. - mówię.

- To może być przeze mnie. - odwraca się do mnie Larissa, która szła z przodu. - W końcu jestem największym potworem świata. - zaśmiała się.

Przez te dwa lata musiała nabrać do siebie dystans. Po chwili coś wylądowało obok nas. To jest mutant pająka, musiał zeskoczyć z drzewa.

- Pająk!! - krzyczy Monika.

- Narakuwena. - sprostowała blondynka.

Faktycznie, ma szklane kończyny.

- Powinniśmy uciekać? - pyta Marcus, po czym przeklął pod nosem, kiedy zorientował się, że nie ma naboi.

- Nie. - zaprzecza niebieskooka. - Narakuweny nie.... - jedna z ostrych odnóż uderzyła obok niej. - Atakują? - dokończyła zdziwiona.

Pająk jest agresywnie nastawiony. Wyciąga kończyne i kieruje w Larisse, ale ona bez problemu ją łapię.

- Pomóc ci? - pytam.

- Ty broń innych. Obok Narakuwen zawsze jest dużo Potworów. - kiedy to powiedziała, wyskoczyło ich pełno zza drzew.

Dzierżycielka Diablo LewiatanWhere stories live. Discover now