EIGHTEEN

83 3 0
                                    

Nadal w lekkim szoku ponownie zadzwoniłem do drzwi, bo jestem na sto procent pewien, że Kace nadal tam stoi.

Tak szybko nie zdołałaby odejść.

Jednak kiedy mimo wszystko nie otwierała, zacząłem do nich pukać. Nie dam się tak łatwo spławić. Przyjechałem tutaj, aby się z nią jakoś dogadać, a nie żeby po dwóch minutach wracać do domu.

— Luke, do cholery. Daj mi spokój — Otworzyła mi drzwi, ale nie zrobiła tego z przyjemnością. Widzę po niej, że najchętniej by się mnie pozbyła, bym jej nie grał na nerwach.

— Wiem, że dałem ci mało powodów do tego, byś wierzyła w moje słowa, ale zamknięcie mi drzwi przed nosem jest chamskie — Moje zdanie w tej kwestii nie było konieczne, ale mimo wszystko i tak wypowiedziałem swoje myśli na głos. To sprawa respektu, który powinno się mieć do innych osób.

— Żartujesz sobie?! Przez sześć miesięcy nie interesowało cię to, że zostaniesz ojcem, a teraz gdy jestem przed samym porodem, chcesz mi wmówić, że się tym przejmujesz?! Myślisz, że jak przyniesiesz mi kwiaty, to wybaczę ci twoje zachowanie?! To tak nie działa! — Wybuchła, jak tykająca bomba i wydzierała się na mnie, nie patrząc na to, że ktoś mógłby to usłyszeć. Parę miesięcy temu dokładnie tak samo ją potraktowałem i teraz widzę, że było to niepotrzebne.

— Tak, nie odzywałem się do ciebie przez sześć miesięcy, ale to nie znaczy, że nie interesowało mnie to, że jesteś w ciąży! Gdybyś była w mojej sytuacji, też zawaliłby ci się przez to świat! — Również uniosłem głos, bo ostatnie miesiące wcale nie były dla mnie takie łatwe, jak może jej się wydawać. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że dla niej te miesiące były o wiele trudniejsze, niż dla mnie i to tylko i wyłącznie moja zasługa.

— Może gdybyś nie potraktował mnie jak zwykłą dziwkę, nie byłbyś teraz w takiej sytuacji! — Wypomniała mi sytuację sprzed dziewięciu miesięcy, która doprowadziła do tego, że Kace w ogóle zaszła w ciążę.

— Wiem, że to nie było ani trochę w porządku, ale już cię za to przepraszałem. Co mam jeszcze zrobić? — Tak, mam cholerne wyrzuty sumienia z tego powodu i przepraszałem ją za moje zachowanie. Co prawda to nic nie zmienia, ale nie wiem, co mam jeszcze na ten temat powiedzieć. Kace bez wątpienia ma rację, ale już nie zmienię przeszłości.

— Problem jest taki, że za każdym razem traktujesz mnie jak jakąś nic niewartą rzecz, potem mnie przepraszasz i kolejny raz traktujesz mnie tak samo. Nie widzisz, że to wszystko nie ma sensu? — Jej słowa trochę mnie zabolały, ale mówi samą prawdą i nawet nie chcę temu zaprzeczać — Twoje przeprosiny nic nie są warte, jeżeli później zachowujesz się dokładnie tak samo, jak wcześniej — Dodała, co tylko sprawiło, że jestem trochę bezradny.

— Kurwa Kace. Nie widzisz, że dla ciebie próbuję być lepszym człowiekiem? Zdaję sobie sprawę z tego, że często traktuje cię okropnie, ale dla ciebie próbuję się zmienić. Próbuję pracować nad swoim zachowaniem — Zapewniałem ją, bo dla niej naprawdę chcę być lepszy. Chcę być dla niej facetem, którego potrzebuje, ale niestety nim nie jestem i w tym wisi problem.

— Dla mnie próbujesz się zmienić? To dlatego sprawiłeś, że ponownie jestem tą drugą? Tak, o Ally wiedziałam i sama też byłam temu winna, ale o Tess nic nie wiedziałam — Ani razu nie pomyślałem nad tym, że dlatego tak bardzo była zraniona. Ja wiedziałem, że nikogo nie zdradziłem, ale zapomniałem, że ona tego nie wie.

— Nie zdradziłem Tess. Jak się z tobą przespałem, nie byłem z nią razem. Powiedziałem tak Ninie, żeby dała mi informacje, które chciałem. Spotykałem się z Tess już od dłuższego czasu, ale nie byliśmy wtedy razem — Wyznałem, bo nie chciałem, żeby zadręczała się niepotrzebnie z tego powodu.

— Czyli przespałeś się ze mną i dałeś mi tym nadzieję na to, że do siebie wrócimy, tylko żebyś potem wszedł w związek z inną kobietą? — Mniej więcej dokładnie tak było.

— Co chcesz ode mnie usłyszeć? Tak kurwa, kocham cię Kace. Nigdy nikogo nie kochałem tak, jak ciebie, ale sama miłość nie wystarcza. Niszczymy siebie nawzajem i wreszcie powinniśmy zaakceptować fakt, że nie ma dla nas wspólnej przyszłości. Wiecznie stoimy przed tymi samymi problemami, które tylko z dnia na dzień rosną. To jest toksyczne i nie chcę tak dalej żyć — Wreszcie wypowiedziałem wszystko, co czułem, w jej twarz. Kace ma prawo wiedzieć, co się dzieje w mojej głowie, ale dotąd nie chciałem jej tego mówić, bo wiedziałem, że ją tym zranię. Wiedziałem, że będzie patrzyła na mnie dokładnie tak, jak robi to teraz. Ze łzami w oczach, bo myślała, że nasz związek ma jeszcze szansę.

— Masz rację. Obydwoje bylibyśmy głupi, gdybyśmy znowu wplątali się w ten bezsensowny związek — Próbowała udawać, że widzi to tak samo i odeszła do salonu, by usiąść na kanapie. Długo nie minęło, aż łzy zaczęły spływać po jej policzkach, a ja miałem jeszcze większe wyrzuty sumienia.

— Nie o to mi chodziło i dobrze o tym wiesz — Poszedłem za nią i usiadłem zaraz obok niej — Proszę cię, nie płacz — Poprosiłem, bo nie chciałem jej tak widzieć.

Widok płaczącej Kacey, łamie mi serce.

Kocham ją, ale ile razy można wchodzić w jedno i to samo bagno? Kiedyś musi się to skończyć.

— Chcę, tylko żebyś był w życiu tego dziecka. Tylko to się aktualnie dla mnie liczy — Spojrzała na mnie i wydawała się rozumieć moje powody do tej decyzji.

— Uwierz mi, tak będzie najlepiej — Posłałem jej lekki uśmiech.

— Luke... Wody mi odeszły! — Przez moment ucichła i patrzyła na mnie dziwnym spojrzeniem, a chwilę później zaczęła krzyczeć ze strachem w oczach — Zadzwoń po Mick'a! — Złapała się za brzuch, a ja w pierwszym momencie także zacząłem panikować.

— Kurwa, co mam robić? — Zapytałem, bo nie mam bladego pojęcia.

— Zadzwoń po Mick'a! — Dopiero teraz do mnie dotarło, że chwilę wcześniej także to powiedziała, a ja nie do końca rozumiem, dlaczego mam akurat zadzwonić do Mick'a. Co on ma wspólnego z moim dzieckiem?

— Zadzwonię po drodze, teraz musisz jechać do szpitala — Stwierdziłem, nie chcąc się z nią kłócić i objąłem ją w pasie, aby pomóc jej wyjść z domu — Potrzebujesz coś z domu? — Zadałem kolejne pytanie, nie wiedząc, czy musi coś ze sobą wziąć, czy nie.

— Moje dokumenty i telefon — Odpowiedziała na moje pytanie. Pomogłem jej szybko wsiąść do samochodu i zapiąłem jej pas, żeby bezpiecznie dotarła do szpitala.

— Gdzie mam tego szukać? — Uniosłem brew.

— Telefon leży w salonie, a dokumenty są naszykowane w mojej czarnej torebce w moim pokoju — Oznajmiła mi i poprosiła mnie, abym przekluczył jeszcze drzwi. Kiwnąłem rozumiejąc głową i pobiegłem po jej rzeczy. Niedługo potem siedziałem razem z nią w samochodzie i wiozłem ją do szpitala.

W czasie drogi pomału zaczęło do mnie docierać, że zaraz zostanę ojcem.

Do następnego x

Trust Teacher 3 | L.H.Where stories live. Discover now