ELEVEN

116 0 0
                                    

Czuję się okropnie. Mick ma całkowitą rację. Nikt z nas ani razu nie pomyślał nad tym, jak on mógłby się w tej sytuacji czuć i kompletnie ignorowaliśmy jego emocje. Jestem na siebie cholernie zła, że tak go potraktowałam, bo szatyn na to nie zasłużył.

Nie dość, że tak bardzo go zraniłam, teraz myśli, że to jego dziecko i nie mogę pozwolić na to, aby dalej tak myślał. Wystarczy tych wszystkich tajemnic. Chociaż w tej kwestii muszę być z nim szczera, inaczej Mick nigdy mi tego nie wybaczy, gdy dopiero po porodzie dowie się, że to nie jego dziecko.

Wolę, żeby na nic się stuprocentowo nie nastawiał.

Jeżeli pozwolę mu tak myśleć, jego świat straciłby sens, gdyby tak nie było i nie chcę, aby z mojego powodu tak się czuł. Luke'owi także powinnam wyznać, że istnieje możliwość, że to nie z nim jestem w ciąży, ale skoro i tak nie chce być w moim życiu, nie czuję potrzeby, aby mu o tym mówić. Postanowił zachowywać się, jakbym nie była w ciąży i dlatego myślę, że nie jestem do tego zobowiązana, by mu to powiedzieć.

Natomiast Mick'owi jestem winna, chociaż jakieś wytłumaczenie. Po tym, do czego doprowadziłam, muszę to zrobić. Dlatego bez wahania poszłam za nim i zadzwoniłam do jego drzwi, których mi nie otworzył.

Zadzwoniłam drugi i trzeci raz, ale drzwi nadal pozostały zamknięte, więc nie zważając na to, że zapewne w tym momencie nie chce mnie widzieć, nacisnęłam na klamkę i bez jego pozwolenia, sama wprosiłam się do środka.

— Mick... — Podeszłam bliżej niego i widząc go płaczącego w salonie, czułam, jak moje serce pęka na pół.

Wiem, że chujowo się w stosunku do niego zachowałam, ale nigdy nie chciałam, żeby Mick przeze mnie tak cierpiał. Chciałam mu o tym powiedzieć, ale nie wiedziałam, jak i mam przeczucie, że to, czego zaraz się dowie, tylko pogorszy jego aktualny stan.

— Kacey, proszę. Wyjdź. Nie chcę w tej chwili z tobą rozmawiać... — Poprosił, nie mając siły na żadną rozmowę.

— Nie musisz ze mną rozmawiać, tylko mnie wysłuchaj. Jest jeszcze coś, co musisz wiedzieć... — To dla niego też nie będzie łatwe, ale muszę to zrobić. Inaczej nadal będę go oszukiwała, a naprawdę nie chcę tego robić. Wystarczy już, że aż przez siedem miesięcy ukrywałam przed nim ciążę — Nie powiedziałam ci o tej ciąży, bo nie wiem, czy ty jesteś ojcem, czy Luke — Wypowiedziałam to na głos szybko i bezboleśnie.

— Kacey, ja naprawdę w tym momencie nie mam na to siły... — Cała ta sytuacja zniszczyła go bardziej, niż bym się na początku spodziewała i pewna część mnie, chciała go jedynie przytulić, ale wiedziałam, że powinnam zostawić go w spokoju.

Nic, co zrobię lub powiem, tego nie uratuje.

Mick nie chce mojej obecności przy sobie i muszę się z tym pogodzić, bo ja potraktowałam go tak samo. Sama do tego doprowadziłam, bo przez ostatnie miesiące nieustannie go raniłam i w końcu sprawiłam, że się załamał. Nie miał żadnego wsparcia we mnie, dokładnie tak samo, jak w Ninie i Oliver'ze, bo w tej sytuacji wzięli moją stronę. Mick zapewne czuje się teraz sam i myśli, że nie ma nikogo, kto liczy się z jego uczuciami, lecz nie może za to obwiniać Niny i Oliver'a, bo to było moją decyzją, aby mu o niczym nie mówić i nasi wspólni przyjaciele nawet nie znali całej prawdy.

— Tak cię przepraszam Mick — Szepnęłam, mimo że moje przeprosiny teraz pewnie nic dla niego nie znaczą. Traktowałam go przez ponad rok jak powietrze i ukryłam przed nim fakt, który może odmienić jego życie. Jestem okropną przyjaciółką. Przez taki długi czas obwiniałam go o wszystko, ale tak naprawdę chyba ja miałam więcej w tym winy, niż dotąd myślałam.

— Wiesz, najgorsze jest to, że przez te siedem miesięcy obwiniałem się o to, że praktycznie zmusiłem cię do przespania się ze mną. Czułem się jak ostatni chuj na świece, bo dokładnie wiedziałem, że tego nie chciałaś, a i tak na to naciskałem. Myślałem, że jak dam ci trochę czasu, że wybaczysz mi to, że tak postąpiłem. Każdego cholernego dnia miałem ochotę do ciebie przyjść i cię za to przeprosić, ale ty nie chciałaś nawet na mnie spojrzeć. Czekałem aż sama do mnie przyjdziesz i powiesz, że nadal chcesz się, chociaż ze mną przyjaźnić i jeżeli miałaś kiedykolwiek taki zamiar, wiedz, że tym, co zrobiłaś, zjebałaś sobie jakąkolwiek szansę na przyjaźń ze mną — Jasno i wyraźnie zrozumiałam jego przekaz. Mick mi tego nie wybaczy i z jednej strony go rozumiem. Nie powinnam przez siedem miesięcy ukrywać przed nim takich wieści, ale już nie odwrócę czasu — Przynajmniej na tę chwilę — Dodał, co dało mi trochę nadziei na to, że jednak zdoła mi to wybaczyć. Jednak nie liczę na to zbytnio. Wyrządziłam mu wiele złego w tak krótki czas, że gdybym była na jego miejscu, sama bym sobie tego nie wybaczyła.

— Jeżeli nie chcesz mi tego wybaczać, nie musisz tego robić. Proszę cię tylko o jedno. Gdyby miało się okazać, że to twoje dziecko, nie przenoś swojej złości na to maleństwo. To dziecko nie ma z naszymi problemami nic wspólnego — O tyle mogę go jeszcze prosić. Moje maleństwo nic nie zawiniło i nie powinno płacić za moje błędy. Obojętnie kto będzie ojcem, będę kochała mojego dzidziusia dokładnie tak samo.

— Akurat w tej kwestii nie masz się o co martwić — Zapewniał mnie i szczerze wierzyłam w jego słowa. Mick nigdy nie mówił o tym, że chce mieć dzieci, ale myślę, że gdyby okazało się, że to on jest ojcem, byłby szczęśliwy. Tak, jak nie mówił, że chce mieć dzieci, z jego ust nigdy nie padły słowa, że ich nie chce — Znasz już płeć? — Spytał, a mi nawet do głowy nie wpadło, żeby mu o tym powiedzieć, chociaż sama niecierpliwie tyle tygodni czekałam, aby się dowiedzieć i od razu każdemu, kto wiedział o tej ciąży, przekazałam te wieści.

— Chłopczyk — Posłałam mu uśmiech i tak skończyła się nasza rozmowa. Przyszedł czas na to, by opuścić dom mojego byłego przyjaciela i nie pozostało mi nic innego, jak czekać, aż Mick się zdecyduje, jak nasza relacja ma się dalej potoczyć.


Do następnego x

Trust Teacher 3 | L.H.Where stories live. Discover now