XV

1.3K 85 10
                                    

Silene

Cholera. Pierwszy miałam ochotę podziękować Slytherinowi za to, że dormitoria Ślizgonów znajdują się w podziemiach. Czułam, jakby w moją głowę wbijały się tysiące małych szpilek. Jakby tego był mało, doskwierała mi suchość w gardle. Jęknęłam. Niewiele pamiętałam z imprezy. Tak właściwie, tylko jej początek. Potem film mi się urwał.

Podniosłam się i oparłam na łokciach. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie miałam pojęcia w jaki sposób znalazłam się w męskim dormitorium. Upiłam łyk wody ze szklanki stojącej na szafce nocnej przy łóżku. Zauważyłam, że na łóżku obok leżała Astoria. Zmarszczyłam brwi.

Spojrzałam na swoje ubranie. Miałam na sobie piżamę złożoną z luźnej, szarej koszulki i czarnych, krótkich spodenek. Ponownie, nie miałam pojęcia kiedy się przebrałam i czy to w ogóle się wydarzyło. Musiałam natychmiast znaleźć kogoś, kto był na tyle trzeźwy wczoraj, że powie mi co tu się działo. Odsunęłam kołdrę i postawiłam bose stopy na chłodnej, drewnianej podłodze. Po cichu, nie chcąc obudzić Astorii,  ruszyłam do łazienki. Sięgnęłam do klamki, gdy nagle prawie oberwałam drzwiami. Cóż za piękny poranek.

Naprzeciwko mnie stanął Draco. Bez koszulki.

Czemu zawsze mi się przytrafiają tak niezręczne sytuacje?

Spłonęłam rumieńcem, ale mimo wszystko wyprostowałam się i spojrzałam na niego.

- Hej - przywitałam się.

Odpowiedział mi skinięciem głową. Odsunęłam się, by go przepuścić, ale on zrobił to samo. Parę razy próbowaliśmy się wyminąć, aż wreszcie stanęłam w miejscu i umożliwiłam mu przejście. Nienawidzę takich sytuacji.

Po chwili stwierdziłam, że spytam się go o wydarzenia z nocy. Może on będzie coś wiedział. W końcu musiałam się tu jakoś dostać, zresztą Astoria również. Mój brat gdzieś zniknął i miałam jedynie nadzieję, że nie zrobił niczego głupiego. 

- Malfoy?

Chłopak odwrócił się do mnie.

- Nie chcę wyjść na wścibską, ale co tutaj robi Astoria? - zapytałam.

Nie sugeruję, że Malfoy jakoś ją wykorzystał, ale trochę zaniepokoił mnie fakt, że moja przyjaciółka śpi w łóżku kolesia, do którego jeszcze parę dni temu bała się odezwać.

- Ah... ona? Mogę powiedzieć, że Zabini i Parkinson zajęli wasze dormitorium, więc pozwoliłem jej spać tutaj - odparł, zapinając w międzyczasie koszulę.

O Merlinie. Uniosłam zaskoczona brwi. Obydwoje od dawna mieli ku sobie, ale nie spodziewałam się, że to tak daleko zajdzie.

- A co... - zaczęłam, chcąc zapytać co ja tutaj robiłam.

- Porozmawiamy wieczorem, dobrze? Trochę się teraz spieszę - przerwał mi.

Skinęłam głową. Wieczorny trening będzie dobrą porą na dowiedzenie się czegoś nowego. W końcu weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Wzięłam chłodny prysznic. Ból głowy jednak nie ustępował. Na szczęście miałam całe dwa dni aby odpocząć i dojść do siebie.

~

Nie potrafiłam wysiedzieć w Pokoju Wspólnym, który był wyjątkowo zatłoczony prawdopodobnie przez okropną, szkocką pogodę. Cały dzień spędziłam w bibliotece. Było tam chyba najciszej w całym Hogwarcie.

Chciałam już wracać do lochów by zaszyć się gdzieś w dormitorium, gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Teodor biegnie w moją stronę.

Hereditatem |d.mWhere stories live. Discover now