XIII

1.4K 95 16
                                    

Tydzień później nadszedł w końcu ten długo wyczekiwany piątek. W powietrzu dało się odczuć atmosferę wyczekiwania. Sprawa śmierci rodziców Granger przycichła, teraz głównym tematem rozmów była impreza z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, organizowana oczywiście przez Ślizgonów. Prawie wszyscy przy stole cieszyli się na myśl o rzekomej imprezie stulecia

Czułam stres spowodowany tym, że musiałam tam być. Bałam się, że historia się powtórzy i znów spotkam Crane'a. Na moim talerzu leżała apetycznie wyglądająca kanapka z żółtym serem i sałatą, lecz nie mogłam przełknąć ani kęsa. Poddenerwowana próbowałam powtórzyć notatki z eliksirów, ale oczywiście szło mi to marnie. Był to jedyny sposób by nie uczestniczyć w rozmowie.

- Zamierzam się dzisiaj porządnie schlać - oznajmił niespodziewanie mój brat. 

Podniosłam brew i spojrzałam znad książki. Potwierdził tylko moje wcześniejsze przypuszczenia o tym, że używa jedynie połowę swojego mózgu.

- A tobie co się przepraszam bardzo stało? - spytałam.

- Esej z transmuntacji na poniedziałek się stał - odparł.

- Wiesz, że Ognista raczej za ciebie nie napisze - powiedziałam odkładając książkę na bok.

- A skąd wiesz? Może nagle po niej dostanę weny i napiszę nawet dwa razy tyle, ile powinienem - odpowiedział, opierając głowę o na dłoniach.

Przewróciłam oczami i wstałam od stołu. Za parę minut zaczynały się lekcje, dlatego uznałam to za idealny czas, by zmyć się z Wielkiej Sali. Udałam się po schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się klasa od zaklęć. Usłyszałam dźwięk szybkich kroków za swoimi plecami. Odwróciłam się i zauważyłam Malfoy'a. Szedł jak zwykle pewnym krokiem z ironiczny uśmieszkiem na ustach. Tylko jeszcze jego brakowało.

- Księżniczka nie w humorze? - zapytał drwiącym tonem głosu, gdy znalazł się koło mnie.

Nie odpowiedziałam tylko dalej szłam wpatrując się w przestrzeń znajdującą się przede mną.  W końcu Malfoy, jak to Malfoy, nie wytrzymał bycia ignorowanym i zatrzymał mnie chwytając za ramiona. Spojrzał na mnie.

- Coś się stało? - spytał mnie, jakby go to obchodziło.

- Nic... Po prostu już chodźmy - powiedziałam, chcąc znaleźć się już w klasie.

Przewróciłam oczami. Ślizgon nie dawał za wygraną. Westchnęłam i podniosłam wzrok na chłopaka.

- Nie chcę iść na tą całą imprezę stulecia.

Draco spojrzał na mnie zdziwiony i odsunął się ode mnie.

- Tylko tyle? - spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Tak - skłamałam. - Mam ostatnio dużo do roboty. Najchętniej bym to olała i poszła spać. Poza tym, będzie sporo osób których nie znoszę.

- Nie wierzę, że ta Silene Zabini boi się jakiś idiotów z poziomem inteligencji gumochłona.

Zatrzymałam się i prychnęłam z niedowierzaniem.

- Przepraszam, co? Tego nie powiedziałam? - powiedziałam marszcząc brwi.

- Uwierzę ci, jeśli zobaczę ciebie na imprezie - odparł, ironicznie się uśmiechając.

Skubany wiedział jak mnie sprowokować. Przed samym wejściem do klasy odpowiedziałam :

- Żebyś się tylko nie zdziwił.

***

Po całym dniu zajęć byłam wyczerpana i nie marzyłam o niczym innym jak o kubku dobrej kawy i łóżku. Niestety za parę godzin musiałam być na imprezie, co pokrzyżowało moje plany idealnego popołudnia. 

Hereditatem |d.mWhere stories live. Discover now